Wpis z mikrobloga

Uwaga, bo będzie #!$%@? długie o #odchudzanie i o #otylosc

Przeczytałem sobie przed chwilą ten oto wątek na mirko o otyłości: https://www.wykop.pl/wpis/62299985//
I powiem Wam, że zawsze śmieszą mnie zarzuty osób otyłych do chudzielców, że ci jedzą ile chcą i z pomocą jakiegoś zajebistego metabolizmu wszystko w ich organizmie jest spalane.
Nie ma czegoś takiego.
Wszystko opiera się o mikro czynności wykonywane w ciągu dnia, które pozornie nie mają znaczenia, ale jednak sumarycznie sprawiają, że mogę zjeść tego jednego hamburgera dziennie ekstra i w żaden sposób nie wpłynie to na moją wagę.

O jakich czynnościach mówię? A chociażby wybranie schodów klasycznych zamiast tych automatycznych. W galeriach handlowych ze świecą szukać ludzi, którzy z nich korzystają.
Szybszy chód. Wiele osób nawet nie myśli o tej czynności. Po prostu idzie. A można iść szybciej, a można tak napinać mięśnie nóg, że ten chód jest bardziej energochłonny, a można starać się iść stawiając stopy równolegle do siebie. To wszystko kosztuje energię.

Sprzątanie, przygotowywanie sobie posiłków, nawet takie czynności jak czytanie książki zwiększa Wasze zapotrzebowanie kaloryczne.

Nawet takie pierdoły jak pójście po szklankę wody czy do kibla w oderwaniu od roboty to też ma znaczenie.
Kolejna rzecz? Sposób ubierania. Niektórym jest zawsze mega zimno i opatulają się pięcioma warstwami ubrań i to też ma znaczenie! Lekkie odczuwanie zimna sprawia, że Wasz organizm musi kompensować ten stan spalając więcej kalorii na utrzymanie prawidłowej temperatury ciała.
Ba, kąpanie się w ciut chłodniejszej wodzie też działa.

Oczywiście im dalej w las i im więcej tłuszczu w organizmie tym trudniej się wychłodzić i liczyć na ten element ponieważ ubieramy jakby kolejną warstwę ubrania.
Wyniesienie śmieci, codzienne wizyty w sklepie osiedlowym zamiast cotygodniowe w markecie, dobiegnięcie do autobusu, wysiadanie przystanek wcześniej czy zwykłe spacery składają się na sukces „zajebistego metabolizmu”.

Ostatnio mega modne są hulajnogi. Ja traktuję je na zasadzie „ok, muszę być na miejscu w 10 minut, autobus przyjedzie za 15, a na nogach dojdę w 20 minut”; i właśnie wtedy wybieram hulajnogę. A dla wielu młodych osób jest to substytut chodzenia. Już nawet nie komunikacji miejskiej (jeżeli tak, to lepiej, o na hulajnodze trzeba utrzymywać równowagę, oraz trzeba być skupionym, a to też kalorie), ale zwykłego spaceru.

Jasne, przez przyjmowane leki zatrzymywać wodę w organizmie, ale to głównie efekt wizualny. To nie jest tak, że jak schudniesz to waga będzie stała, bo tłuszcz zastąpi woda.

I taka rada, która mnie mocno zmotywowała i pozwoliła myśleć co i jak robię.
Mega w ruszaniu dupy pomagają wszelkie opaski fitness i smartwatche. Mam wrażenie, że gdyby były jeszcze bardziej powszechne, to problem nadmiarowej wagi zniknąłby u wielu osób? Dlaczego spytacie? Bo to cholerstwo wciąga i uzależnia.

Bo macie poczucie winy kiedy początkowo zajawieni tematem chodzicie przez pięć dni po 5-10tys kroków i jakoś tak głupio nie dociągnąć tej serii do tygodnia. No bo wystarczy tylko pójść przed kolacją do sklepu po chleb i cel zrealizowany. Leci kolejny tydzień i kolejny. Później staracie się spełnić cel w całym miesiącu. Widzicie, że Wasza średnia to 6tys kroków i zauważacie, że wcale nie było tak trudno, więc w kolejnym nie chcecie zrobić gorszego wyniku. Jak już wpadniecie, to zaczniecie szukać właśnie takich mikro czynności i okazji do poruszania się, żeby cel został spełniony.

Do tego dochodzi element rywalizacji. Jak wspomniałem głupio nam przed samym sobą zawalić dzień w ruchu, ale równie głupio zawalić nam dzień przed znajomym, który spalił już dzienną wymagana liczbę kalorii czy zrobił cel w krokach.
W pewnym momencie dojdziecie do takiego etapu, że szukając jakiegoś połączenie na google maps będziecie sprawdzać nie to ile czasu zajmie wam dojazd w to miejsce, ale ile czasu zajmie wam dojście. Wrócić już można autobusem

I słowem podsumowania. Nie myślcie o procesie utrzymywania prawidłowej wagi, bądź chudnięcia przez pryzmat ciężkich ćwiczeń fizycznych albo diety. Nikt przez całe życie nie będzie chodził na siłownię, biegał 3 razy w tygodniu albo jadł tylko kiełki rzodkiewki. Takie rzeczy szybko się nudzą i zniechęcają. No bo jak zrezygnujecie z jednego pozytywnego elementu, a dalej będziecie utrzymywać te negatywne to szybko wrócicie do poprzedniej wagi. Po prostu zmieńcie codzienne przyzwyczajenia, styl życia to jak poruszacie się po mieście, bo te nawyki zostaną z wami na całe życie, a bieganie czy chodzenie na squasha to prędzej czy później proszenie się o kontuzję.

I już na sam koniec. Często jest tak, że jak spytacie chudzielca co robi, że je i nadal utrzymuje wagę, to nie będzie Wam w stanie odpowiedzieć. Dlaczego? Bo on nie robi niczego niezwykłego dla niego samego. Nie chodzi na siłkę, nie uprawia sportu. On po prostu robi wszystko to co opisałem powyżej, a chyba sami przyznacie, że wszystkie te powyższe elementy nie są niczym niezwykłym.

#applewatch, #galaxywatch, #smartwatch, #gownowpis
  • 12
Mega ale to mega popieram o czym piszesz.
Brak ruszania dupy ma właśnie swoje konsekwencje chociażby przy zgonach na jedyną dziś popularną chorobę.

Ja po zainstalowaniu 2 aplikacji w telefonie do liczenia kroków, mam na tym punkcie #!$%@? bo.

Jedna z nich nazywa się "Movello" i stworzona jest tak że za każde 6000 kroków oraz wielokrotność, wyświetlana jest reklama po czym te kroki przekazywane są na jakiś charytatywny, wybrany przez nas cel.
@Nero666: Jeżeli zajawiłeś się już samym telefonem i za pomocą niego w ciągu dnia robisz tyle kroków to mega szacun. Po pierwsze dlatego, że przecież nie zasze wszędzie zabierasz ze sobą telefon, szczególnie chodząc po domu.
A po drugie ja próbowałem telefonem, ale jednak dedykowany w zasadzie tylko do kroków mi band sprawił, że zerkając na opaskę widziałem, że jeszcze troszeczkę, jeszcze parę kroków i z głowy.

Jeszcze dwa lata temu
@Papilocik właśnie staram się go wszędzie brać bo miejscami to już mam jobla na tym punkcie. Najbardziej mi zalezy żeby to minimum dzienne zrobić czyli 6000. Bo apka też pokazuje ile dni z rzędu udało się zrobić cel. A rekord mam 148 dni. I potem zdarzył się dzień gdzie chyba cały czas siedziałem w domu i cel wyzerowany. Spoko też jest bo pokazuje ile kroków całkowicie zrobiłem odkąd korzystam z niej
@krzat: To insza inszość, również mega ważna i faktycznie o niej zapomniałem. Tutaj także jest wiele elementów do poprawy. Wielu ludzi z przyzwyczajenia pije słodkie napoje i nie chodzi nawet o to, że nie wyobrażają sobie bez nich życia.

Chodzi o brak refleksji, bo przecież wszyscy od czasu do czasu popiją sobie kolki. No właśnie nie wszyscy, a jeżeli już to np. tylko na imprezie. I wtedy powstaje mylny obraz, że
@Nero666: Ja kiedyś się zgapiłem i zabrakło mi dosłownie 3 kroków do minimalnych 10 000. Ależ byłem na siebie zły, ponieważ przerwałem serię ok 320 dni z tą właśnie liczbą kroków. I nie ważne, że średnia z tego tygodnia wynosiła jakieś 12 000 dziennie. Mnie bolał brak tych 3 kroków :)

Teraz powoli przerzucam się na liczbę spalonych kalorii w ciagu dnia w ruchu. Po niecałych 3 latach dochodzę do wnosku,
@Nero666: @Papilocik: już jakiś czas mam zawalone robienie kroków i może zrobię sobie jakieś dobre postanowienie dzięki temu postowi.

Kiedyś też się przy mibandzie czy innym smart zegarku zajarałem krokami do tego stopnia, że jak miałem parędziesiąt dni z rzędu, gdy nagle zobaczyłem na zegarku, że za parę minut północ zacząłem machać ręką jak opętany żeby tylko cel zrobić ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Papilocik 320 dni po prawie 10km, ładnie, bardzo ładnie.

Z kaloriami to też jest ciekawe rozwiązanie. Tylko że to raczej ciężej jest wyliczyć, chyba że będziesz podstawiał pod dane które podałeś i z tego wyliczał
@Papilocik ja z telefonu korzystam ale mając 2 apki każda mi kroki liczy inaczej (im więcej zrobię tym większa rozbieżność) więc na spalone kalorie które tam mi się wyświetlają nawet nie patrzę ;) prędzej wolałbym to liczyć na postaweit danych np ile na 1000 czy 10.000 kroków człowiek traci kalorii i wtedy to mnożyć.
Ale mówię ja nadwyżki kalorii zawsze spalam, BMI prawidłowe więc nawet tym się nie przejmuje ;)
@workowaty: ok, skrajne przypadki chorobowe należy odrzucić, ale coraz częściej argumenty dotyczące chorób słyszę od osób którym tylko wydaje się że są chore. Bo bo przecież skoro nie udaje mi się schudnąć to winny jest czynnik zewnętrzny, a nie ja. Nie popadajmy w skrajność. Pozdro ze spaceru