Wpis z mikrobloga

Widzę że prawica ostro jedzie ze spinem "bo to wina lekarzy, prawo jest super" ("żadnych stref nie ma, strefy wymyśliliście wy, lewaki!", anyone?), więc tl;dr, co się o------o.

1. Kobieta trafia do szpitala. Jest w dwudziestym drugim tygodniu ciąży, odeszły jej wody. Płód jest już de facto martwy, bo o ile współczesna medycyna jest w stanie ratować wcześniaki, tak ten przypadek jest zbyt ekstremalny i nie było najmniejszych szans na podtrzymanie życia poza macicą - tym bardziej że w przypadku tej konkretnej ciąży istniało zagrożenie że płód jest uszkodzony, o czym matka informowana była już wcześniej.
2. Gdyby cała sprawa miała miejsce przed słynnym wyrokiem TK, to zakończyłaby się terminacją ciąży już w tym momencie - gdyż prawo dopuszczało aborcję na skutek nieodwracalnego i ciężkiego uszkodzenia płodu. Zagrożenie dla życia matki, choć istniało, wszak aborcja to zabieg medyczny obciążony pewnym ryzykiem - było minimalne.
3. Informacją tutaj kluczową jest fakt, że do terminacji nie dochodzi, bo wspomniany wyżej zapis przestał działać. Lekarze mają tutaj furtkę, w postaci możliwości terminowania ciąży zagrażającej życia matki...

...ale, na tę chwilę, takiego zagrożenia nie ma.

I to jest niezwykle istotne, dla zrozumienia całej sprawy. Prawo w żadnym momencie nie precyzuje czym jest "zagrożenie życia matki", a lekarze boją się terminować ciążę, co zrozumiałe - bo będą musieli udowadniać że takie zagrożenie istniało, co wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
4. Lekarze nadal czekają, ponownie, z obawy przed możliwymi konsekwencjami terminacji ciąży (płodu który, de facto, jest już technicznie martwy - podkreślam) i niezwykle płynną definicją "bezpośredniego zagrożenia życia".
5. Płód umiera. W ciele matki postępuje sepsa - niezwykle groźny stan, który teoretycznie można uznać za "zagrażający życiu" - ale przy odrobinie złej woli można też uznać że wcale takim nie jest, bo sepsa jest przecież uleczalna.
6. Lekarze przystępują do cesarskiego cięcia, ale jest już za późno - kobieta umiera.

No i teraz niech sobie każdy z was odpowie na pytanie, kto był winien całej tej sytuacji - lekarze, czy tez może nieprecyzyjne prawo, związujące im ręce.

#neuropa #polityka #4konserwy #bekazprawakow
  • 19
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@mnik1: kobiecie nie jest nawet mierzona temperatura mimo licznych skarg na samopoczucie. Zmierzyła własnym termometrem - wynik 39,9. Jak można bronić tych lekarzy? Przecież tutaj od podstaw widać zaniechanie
  • Odpowiedz
@mnik1: wszyscy to rozumieją. Nie musisz tego tłumaczyć "prawaki" po prostu uprawiają propagandę jak zawszę. Na ich nieszczęście jak nie zmienią prawa to takich przypadków może być nawet jedno/dwa w miesiącu. Niestety taka statystyka. I temat grzany non stop, moim zdaniem to polityczne s---------o, ale co mnie to obchodzi, nawarzyli piwa niech teraz piją.
  • Odpowiedz
Jak można bronić tych lekarzy?


@Zendemion: Bardzo prosto - ziobrowski prokurator stwierdziłby że sepsa jest uleczalna, więc przesłanka o "zagrożeniu dla życia matki" nie miała zastosowania, "ten lekarz nikogo już nie zabije", pan doktor idzie siedzieć, wielkie zwycięstwo obrońców życia.

Do wyboru mieli albo ryzykowanie procesami, potencjalnie utratą prawa do wykonywania zawodu - lub natychmiastową terminację żywego jeszcze wtedy płodu.

I to nie jest wina lekarzy, że zostali przed
  • Odpowiedz
@Zendemion: Bo czekali na śmierć płodu, by nie narazić się na opisane wyżej konsekwencje. Terminacja płodu była konieczna ale była niewykonalna, bo jest nielegalna - więc z perspektywy lekarzy jedynym wyjściem z tej sytuacji było czekanie, natychmiastowa cesarka po obumarciu płodu i próba leczenia matki już po fakcie, co się nie powiodło - organizm zawiódł.

Gdyby nie zakaz, to terminacja zaszłaby tuż po przyjęciu kobiety do szpitala, zanim sepsa miała
  • Odpowiedz
"bo to wina lekarzy, prawo jest super"


@mnik1: Nie dostałeś najnowszego przekazu dnia, teraz prawica mówi (np. Kaja Godek albo Krzysiu Bosak), że to wina feministek, bo wprowadziły lekarzy w błąd co do obowiązującego prawa xD
  • Odpowiedz
wina lekarzy


@mnik1: nieźle fikołki robią teraz. Mówią, że wystąpiło ryzyko zagrożenia życia matki. Problem w tym, że ryzyko a wystąpienie zagrożenia życia to dwie różne rzeczy. Jak im się to wytknie to d--a cicho i ich nie ma. Na pytanie pomocnicze o jakim zagrożeniu życia mówimy skoro płód żyje, ale jeszcze nie doszło do obumarcia i sepsy też nic nie potrafią odpowiedzieć. Oni posługują się populizmami podczas gdy prokurator
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@mnik1:

niezwykle płynną definicją "bezpośredniego zagrożenia życia"


W ustawie nigdzie nie wspomina się o „bezpośrednim zagrożeniu życia”.
  • Odpowiedz
@mnik1: Nieprecyzyjne prawo w tym chlewie j-----m od zawsze było jego największym rakiem, w wielu dziedzinach. Cwaniakom i kolesiostwu pozwala na bycie bezkarnym, a przeciętniacy są j----i z całą mocą do podbijania statystyk. Przy takich bublach emocje i moralność należy odłożyć na bok, nie można pozwalać zostawiać "furtek" do interpretacji przez osoby trzecie, ale polaczki tego niestety nie rozumieją. Osobiście jestem przeciwnikiem aborcji życzeniowej w dobie dostępnych metod antykoncepcyjnych i
  • Odpowiedz
@mnik1: Podczas protestów po wyroku TK kolega z pracy wstawił na FB jakiś post w stylu, że one wszystkie są głupie bo nie znają antykoncepcji. Wiesz, że chodzi o ruchanie bez konsekwencji i potem ewentualne usuwanie ciąży w razie czego.
Dla tych wszystkich "obrońców życia" świat jest zerojedynkowy i prosty. Jesteś za aborcją- chcesz zabijać, nie chcesz zabijać to jesteś przeciwko, proste! Takie sytuacje im przepalają styki więc w ramach
  • Odpowiedz
@mnik1: prawo nie musi definiować zagrożenia życia matki ponieważ definiuje to medycyna. lekarze jak najbardziej mogli przerwać ciążę właśnie ze względu na to zagrożenie, ale tego nie zrobili pewnie dlatego żeby w ten sposób wyszło "na ich" i móc powiedzieć "a nie mówiłem?".
  • Odpowiedz
Bardzo prosto - ziobrowski prokurator stwierdziłby że sepsa jest uleczalna, więc przesłanka o "zagrożeniu dla życia matki" nie miała zastosowania, "ten lekarz nikogo już nie zabije", pan doktor idzie siedzieć, wielkie zwycięstwo obrońców życia.


@mnik1: i co ciekawe, są już takie przypadki, że lekarzy się ciąga na wyjaśnienia
  • Odpowiedz
@mnik1: czysto teoretycznie każda ciąża jest zagrożeniem życia matki, bo to jednak poważne obciążenie dla ciała matki.
Ale ad rem. W kraju w którym sądy są coraz bardziej przejmowane przez sędziów z nadania politycznego (partii antyaborcyjnej) lekarze mogą mieć na prawde duże obawy o to jak sąd rozpatrzy daną sytuacje. Zawsze można znaleźć biegłego, który oceni (post factum z wygodnego fotela, a nie "szpitalnego pola walki" o ludzkie życie), że
  • Odpowiedz