Wpis z mikrobloga

#8084km

#brazylia

#przemyslenia

#wyprawa

#tylewygrac

Tak więc nadszedł czas powrotu do domu i kilka przemyśleń związanych z pobytem. Będzie długo, a tl;dr sprowadza sie do byłem, zobaczyłem, (jeszcze nie)wróciłem.

Spędziłem w Brazylii miesiąc. Przyjechałem popływać na kitesurfingu i zobaczyć okolicę, gdyż wcześniej nie byłem w Ameryce Południowej. Wyprawa miała miejsce do Paracuru - północno-wschodnia część kraju, bezpośrednio nad oceanem atlantyckim. 30-40tysięcy ludności, więc taka średnia, ale mówiąca już coś miejscowość.

To co zaskoczyło mnie po przylocie na miejsce to bardzo wysoka temperatura. Godzina 18 z haczykiem, na pokładzie samolotu ~20 stopni, a na dworze (polu?) ponad 30 i ciemno. Przygotowując się do wylotu oglądałem sobie street view, ale to co zobaczyłem na miejscu trochę mnie zaskoczyło. na 80% murów druty kolczaste, druty pod napięciem bądź kolce. W Brazylii osoby niepełnoletnie nie ponoszą zbyt dużych konsekwencji za swoje wybryki, dlatego ludzie się w ten sposób chronią, żeby im dzieciaki nie skakały przez ogrodzenia i nie wykradały rzeczy pozostawionych luzem. Mury wysokie - zazwyczaj ponad 2m.

Domy - bardzo często bez wstawionych okien. Rolę okien spełniają okiennice. Jako, że Paracuru leży 2 stopnie od równika, wieje tutaj nieprzerwanie. W połaczeniu z brakiem okien osoby wrażliwe na przeciągi nie mają tutaj czego szukać. Wiatr sprawia wrażenie jakby miało się zzaraz rozpadać.

W ciągu miesiąca widziałem tutaj 4 razy deszcz, co jest niespotykane raczej, podczas pory niedeszczowej. Padało przez jakieś 10 minut i po kolejnych 10 nie było śladu na niebie i ziemi po czymkolwiek.

Ludzie - Ogólnie widać biedę. Po ludziach, domach i wszystkim dookoła. Jednak Ci biedni ludzie często stołują się w knajpkach. Mała dygresja - cena za obiad w knajpie to w przeliczeniu od 12 do 100zł. Średnio koło 40 za osobę. Skąd więc pieniądze? Tego właśnie nie wiem ;) Ponoć przeciętna pensja ludzi tutaj to jakieś 300-400 R$ (1R$ ~1,4PLN). Niby zarabiają bardzo mało, ale z drugiej strony mają chyba inne podejście do życia ze względu na klimat. Jak sobie pomyślę, że wracam do kraju, gdzie muszę kupić nowe buty na jesień/zimę, kurtkę, ciepłe gacie i mieć za co tankować samochód to rozumiem skąd mają oszczędności.

Przeciętnie ubrany tutaj człowiek to spodenki, koszulka i japonki/klapki. W butach chodzą dzieci do szkoły (i czasem długich spodniach od mundurków), pracownicy banku i policja... Reszta jak pisałem wyżej. Pewnie wnioski wyciągnięte zbyt pochopnie, ale tak sobie tłumaczę to, że więcej konsumują, bo nie odkładają na zimę czy deszcze...

Infrastruktura mocno w tyle w porównaniu do Polski. Samochodów stosunkowo mało, motorów (pojemności do 150ccm) za to bardzo dużo. Jeździ każdy - młody, stary, kobieta i mężczyzna. Często na boso. Kaski mają, ale rękawiczki, buty czy inne ochraniacze - nie widziałem. Większych motorów też nie widziałem, bo ponoć wraz z pojemnością baaardzo rosną ceny. Podstawowy motorek (głownie honda tutaj króluje) 125ccm to koszt ~8000R$, samochody znaaaaacznie droższe.

Kanalizacja jest, ale nie wolno wrzucać papieru ani nic, bo bardzo często są to wąskie rury. Wodę każdy ma ze swojej studni. Ponoć na 4m już woda i w zasadzie w każdym miejscu, gdzie się zacznie kopać.

Jedzenie podobnie jak u nas + owoce i owoce morza na wyciągnięcie ręki. W ogródkach rosną banany, acerole, kokosy i caju (tutaj ciekawostka - nerkowców nie robi się z nerek! :) Nerkowce pochodzą z drzewa, na którym rosną owoce. Owoce nazywają się caju i kształtem przypominają wyciągnięte jabłko. Na dole tego owoca zwisa jeden nerkowiec. Smak owoca bardzo dziwny i ma nieciekawy zapach. Nie umiem go sprecyzować - nie smakował mi w ogóle).

W sklepach owoce drogie. Jedynie banany i kokosy stosunkowo tanie, ale ananasy już droższe. Dla Cebulaków ciekawostka - cebula droga, zimnioki drogie - ponoć importują.

Mięsa mają bardzo ładne (wołowina) i stosunkowo w dobrych cenach, ale trafiałem z każdym razem na takie, że po ugotowaniu było łykowate.

Wędlin prawie nie ma. Są jakieś mortadele i inne mielonki, ale wygląda na odpadkowe jedzenie. Normalnych wędlin tutaj nie psotkałem. Może poza salami, które było bardzo drogie.

Jak już pisałem dość drogo tutaj. Myślałem, że będzie taniej dla Polaków, bo niby bieda tutaj itp, ale nic bardziej mylnego. Najtańszy nocleg jaki znalazłem to 50R$ za pokój. Pierwsze noce spaliśmy w hotelu 200R$ za noc -_- Ale cóż - czasem trzeba zapłacić frycowe jak się leci na własną rękę na drugi koniec świata :)

Pogoda codziennie taka sama. 30+ stopni i woda w oceanie ~27-28 stopni. Wiatr pozwala przeżyć i upał okazuje się mało uciążliwy.

O godzinie 18 robi się bardzo ciemno i całą noc wieje.

Co do bezpieczeństwa to nie powinno się chodzić ciemniejszymi uliczkami po zmroku, no i zegarki, telefony, aparaty też powinny zostać w domu na noc :)

Ponoć nie biją i nie strzelają bez powodu - jak chcą zegarek to biorą zegarek, zębów nie biorą.

Osobiście nie spotkałem się z żadnym złem od osób trzecich. Nawet było zupełnie na odwrót - wystarczy sie do nich uśmiechać i odpowiadają zazwyczaj uśmiechem lub się przywitają na ulicy obcy ludzie.

Co do języka to TYLKO portugalski. Żadne angielski, niemiecki, francuski itp nie pomaga. Spotkałem przez miesiąc może 7 osoób, które mówiły po angielsku. Tylko raz w kluczowym dla mnie momencie, gdy potrzebowałem pilnie się dogadać to spotkałem osobę z łamaną angielszczyzną. Cała reszta na migi + rozmówki :)

To chyba ostatni wpis pod tym tagiem, jak ktoś dotarł aż tutaj i ma jakieś pytania to śmiało :)
  • 5
@Hulk: Ze znajomym i jego żoną. Cena tam i z powrotem z Wiednia do Fortalezy za ~1000 Euro. Wylot spoza Polski, bo termin, który nam pasował był już dość blisko - niecałe 3 tygodnie i stąd wylot z Wiednia.

Wycieczka zaplanowana z dnia na dzień, decyzja podjęta w przeciągu tygodnia. Trochę na spontanie w sumie wszystko, ale upiekło nam się i wszystko poszło gładko :)

btw. Własnie piszę z Fortalezy z