Wpis z mikrobloga

Wygląda na to, że nawet w #perlapulnocy od 1 października będzie lepiej nie zachorować nagle.
https://metropoliabydgoska.pl/kilkudziesieciu-ratownikow-medycznych-z-bydgoszczy-zlozylo-wypowiedzenia-nie-ma-przelomu-w-sprawie-ich-wynagrodzen/

84 bydgoskich ratowników medycznych pracujących na kontraktach złożyło we wtorek wypowiedzenia. To zapowiadany przed kilkoma dniami element ich protestu, w ramach którego domagają się podwyżek płac. Jeśli w ciągu miesiąca porozumienie w sprawie wynagrodzeń nie zostanie osiągnięte, od 1 października większość karetek w Bydgoszczy może pozostać bez obsady.

Jak już informowaliśmy, w większości stacji pogotowia w kraju ratownicy świadczący usługi w ramach umów cywilnoprawnych domagają się podwyżek, a także poprawy warunków pracy. Podkreślają, że zarabiają mniej niż pracownicy etatowi, a rekompensują to znacznie większymi liczbami dyżurów – mowa o nawet 300-400 godzinach pracy w miesiącu (dla porównania – 30-dniowy miesiąc to 720 godzin). Chcą, aby ich stawka godzinowa wzrosła do nawet 84-100 złotych brutto. Obecnie ratownicy w Bydgoszczy (i wielu innych miastach) otrzymują jedną trzecią tej kwoty (do tego należy doliczyć jeszcze około 10 złotych dodatku, wcześniej znanego jako tzw. zembalowe).

Już na początku drugiej połowy sierpnia stało się jasne, że dyrekcje większości stacji pogotowia nie będą w stanie sprostać tym oczekiwaniom. Nie inaczej było w Bydgoszczy, gdzie dyrektor Krzysztof Tadrzak przekonywał, że rozumie postulaty ratowników, ale kierowana przez niego instytucja nie posiada środków na tak znaczące podwyżki. W ramach budżetu mógł zaproponować bowiem wzrost o… 1-2 złote za godzinę. Podkreślał też, że obecna sytuacja wymaga interwencji rządu, a przede wszystkim – Ministerstwa Zdrowia.
#bydgoszcz #sluzbazdrowia #ratownictwomedyczne #nfz