Wpis z mikrobloga

Niezła gównoburza się zrobiła. Jedni mówią że morderca, drudzy że ratował życie. Tych którzy gratulują wyrwania chwasta oczywiście pomijam, bo po co się denerwować. Kwestia jest taka że nie dojdziemy kto ma rację. #!$%@? wiemy. Nie widać całej sytuacji, filmiki nie pokazują wszystkiego.
1. Czy najechał na tą pierwszą z premedytacją bo mu puściły nerwy czy nie zdążył wyhamować
2. Czy w momencie kiedy zaczęli mu się dobierać do drzwi miał wolne miejsce za autobusem żeby cofnąć
Te 2 rzeczy decydują o całej sprawie, reszta jest bez znaczenia. Czy patusiara czy nie, czy była tam przypadkiem czy zaangażowana w bójkę. Tylko te dwie rzeczy mówią czy to #!$%@? Janusz mający dość po codziennym użeraniu się z patologią w pracy czy spanikowany Areczek w złym miejscu i złym czasie. Przede wszystkim numer 1. Przy numerze 2 nawet jak miał miejsce mógł być już tak zesrany że nie myślał prosto i wszedł instynkt. Ale zmienia to mocno odcień szarości sprawy, czarno biała to ona już nie jest.

Spróbowałem postawić się w jego miejscu eliminując kilka czynników dla uproszczenia.
Sytuacja: Tył i bok są zablokowane, patusy próbują wyrwać drzwi. Albo do przodu po ludziach albo wchodzą i robią nie wiadomo co. Nie wybronisz się przed nimi.

I wyszło mi że przejechał bym. Zawsze bym przejechał. Życie i zdrowie moje i ludzi w pojeździe jest ważniejsze niż tego ktokolwiek jest przed. Żadnej kalkulacji czy jest wycieczka szkolna, zakonnica lub Adolf Hitler, czy lepiej się poświęcić czy nie. Takie rzeczy są dobre w teoretycznej dyskusji o problemie tramwaju, nie kiedy faktycznie stoi się przed wyborem na który jest ułamek sekundy. Piłka jest krótka. My albo Oni= My. Zawsze My.
#katowice #wypadek