Wpis z mikrobloga

Zajumane z sekcji past.

Gardzę. #!$%@?. Rowerzystami.
Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię sport, szanuję ludzi z pasją czy tam hobby, bo rozwijanie się fizycznie jest super, ale nie w momencie jak #!$%@? szkodzisz, czy tam irytujesz innych ludzi. Te #!$%@? w kaskach są jak muchy: przez zimę chowają się w ciepłych miejscach, ale wystarczy tylko, że śnieg stopnieje to uciekają ze swych legowisk do ludzi i kręcą się wokoło bez jakiegoś wyraźnego powodu tylko irytując ludzi. Powiecie, że tak samo motocykliści. A #!$%@? tam, ich porównałbym bardziej do os: głośni, szybcy i jak #!$%@?ą, to boli. A taki cyklista to co on może: będzie zadupcał góra 30km/h po drodze akurat wtedy kiedy ci się śpieszy na nwm randkę albo do pracy a go nie wyminiesz bo akurat drugi pas #!$%@? korkiem, a jak podjedziesz za blisko to "hurr durr wariacie kierowco chuliganie hultaju gdyby każdy jeździł rowerem to świat byłby lepszy". Pomyślcie sobie jak trzeba być słaby żeby polskie prawo cię faworyzowało pod względem takim, że zapewnia ci bezpieczną przestrzeń 1m od pojazdu, no #!$%@? sojowi weganie motoryzacji. I jeszcze pół biedy jak to jest karynka z dziećmi, która sobie jedzie po wyznaczonej ścieżce rowerowej, rowerzysta enduro jeżdżący pomiędzy srającymi harcerzami, dostawca pyszności z uber eats, czy nastolatek jadący sobie akurat od kolegi. Najgorsi są ci "amatorzy kolarstwa", którzy pół rocznych zarobków wydają na ramy, opony, hamulce, przerzutki wartości #!$%@? kawalerki, zawsze ubrani w przyciasne wdzianko do którego nasrali aby amortyzowało krocze na siodełku, które tak swoją drogą jest zrobione ze skóry moszny dziobaka z oddychającą przysiadką aby zapewnić dodatkowy komfort jazdy i żeby ich jądra nie ugotowały się, bo #!$%@? jak potem się rozmnażać i przekazywać potomstwu tą #!$%@?ę, którą nazywają pasją. O te rowery to już dbają bardziej niż o siebie samych i swoje rodziny. Dzieci i żona w potarganych ciuchach chodzą, brudne, on cały spocony, ale rower musi się świecić jak psu jajca a łańcuch chodzić niczym Oscar Pistorius bez protez do łazienki z pistoletem. Każde spotkanie z nimi wygląda tak, że każdy temat ci sprowadzą do rozmowy o tym jak jeździli albo co kupili. Np.
-Ty mordo byłem wczoraj na cmentarzu, bo babcia mi umarła.
-O Boże... na co?
-Nie pamiętam, coś z jakimś krabem, ale generalnie pojechałem sobie ode mnie z domu na wieś gdzie mieszkała, czyli chyba 213,7km bo chciałem wypróbować tą nową ramę z karbonu wymieszanego z diamentem o super lekkiej wadze i aerodynamicznym kształcie marki DEFEKUJĘ, bo jeśli już chcę popylać, to wybieram jakość.
No krew zalewa jak wujka po udarze. I jeszcze te zawody dla amatorów, z których dostają co najwyżej #!$%@? w dupe i satysfakcje z 666 miejsca, bo liczy się dojechanie do celu i udowodnienie sobie czegoś. #!$%@? czego, że jesteś #!$%@? w sporcie przez który twoje dzieci nie mają co do japy włożyć? Już #!$%@?ć to Tur de Polska, bo przynajmniej wiadomo kiedy się to odbywa, ale nie daj Panie żeby jak jedziesz sobie na wakacje na trasie, którą akurat jechałeś wypadł jakiś "Memoriał rowerowy Karola Wojtyły", "XX rajd Sandomierski" albo "Rajd Pstrąga" i #!$%@? z wycieczki, bo bagiety pilnują żeby ani jeden kierowca nie dostał się na trasę, mimo, że sami chętnie urządziliby sobie na nich zawody strzeleckie. A po zawodach kiedy już zjedzą pełnowartościowy baton energetyzujący z proteinami +500 witamin i przepiją moczem z bidonu, to chwalą się tym na socjalkach "Oj było ciężko, ale udało się!" I nie napisze które miejsce, bo dla niego nie jest ważny wynik, tylko zadowolenie z samego siebie, mimo, że to miejsce nawet na egzaminach na kartę rowerową byłoby jakąś #!$%@? porażką

#pasta #heheszki #rower