Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 6
@No_to_dentka:

Dzień piąty. Tag do obserwowania #greyinmay

Zaczęło się. Obudziłem się dziś o 6 pomimo zażywania hydroksyzyny na noc - wcześniej po hydroksyzynie były trudności żeby wstać na śniadanie o 8. Oczekiwałem w napięciu cały ranek, przedpołudnie, południe, wczesne popołudnie, popołudnie. Nikt nie udzielał mi informacji kiedy mnie zabiorą. Czeka się w rosnącym napięciu do momentu aż ktoś nie wywoła. Co najlepsze na jutro też nie ma żadnej rozpiski - czyste lotto. Zabrali mnie kwadrans po 17. Mnie i jeszcze jedną kobietę z innego oddziału. Ona weszła pierwsza ja zostałem - byłem jedynym w poczekalni. Napięcie rosło nie do wytrzymania, serce walilo, a ja zaczynałem wpadać w lekką panikę. Wyszła Pani technik z zakładu Radiologii. Spytała o dane i nadała mi numer po którym przez następne tygodnie będę zapraszany do mikrofalówki - niestety w roli lazanii. 779. I taki numer został po chwili poproszony do środka. Miły pan technik pokierował mnie dalej przez drzwi. Nie byle jakie drzwi. Najpotężniejsze jakie przechodziłem kiedykolwiek, 20 może 30 cm metalu o wymiarach 2mx3m, poruszane silnikiem. Czysty Fallout. Miałem usiąść na krzesełku z którego wychylenie się dawało wgląd na mikrofalówkę, stół z pacjentem i personel wokół. Towarzyszka niedoli zeszła ze stołu i poszła do wyjścia. Zostałem więc zaproszony na "leżankę" o funkcji talerza z mikrofali. Przyniesiono mi moją maskę - o niej później - i przymocowano za jej pomocą głowę bardzo sztywno do stołu. Jedynym otworem w masce jest ten na nos. Nawet przełykanie w niej jest mocno utrudnione. Zmusza do zamknięcia oczu, których i tak nie miałby odwagi otworzyć. Zacząłem w niej wpadać w panikę i modlić się każdą znaną mi modlitwą. Ramię ze źródłem promieniowania jeździło wokół mojej głowy wydając nieprzyjemny głośny dźwięk. Przed oczami robiło się jaśniej i ciemniej. Maszyna zasłaniała i odsłaniała światło w pomieszczeniu. Pod koniec jednak ewidentnie docierały do mojego prawego oka jasne błyski światła - mam nadzieję że to był jakiś rodzaj wskaźnika laserowego a nie rozpędzone fotony którymi mnie prażą. Do tego ewidentnie czułem smród, wydaje mi się że jonizacji powietrza. Całość zajęła około 5 do 10 minut. Odebrał nas stamtąd ten sam jegomość ktory nas tam prowadził.
Dobrze że nie kazali czekać bo czułem się psychicznie sponiewierany i bliski kompletnego załamania. Widok płaczącego jak dziecko 30 latka mógł zrobić niezłe show. Na oddziale odrazu kroplowka z mannitolem. Miałem ewidentnie szczęście bo po krótkiej chwili wjechała na oddział micha z kolacją - tak kolacja jest koło 18. Swoiste "lody za wizytę u lekarza".

Maskę, z siatkowatego tworzywa robią na około 2 tyg. przed przyjęciem na oddział. Po ułożeniu na stole przynoszą gorącalą masę rozpięta na stelażu. Odciskają twarz w tej masie dokręcając owy stelaż do stołu. Tworzywo stygnie i twardnieje. Na tym samym stole z maską na twarzy robią tomografię komputerową miejsca naświetlania. Mądry komputer z panem technikiem dobierają przez następne 2 tyg. dawki i ścieżki podejścia do naświetlania loży po guzie. Mi wyliczyli 27 naświetlań. Wyjdę nie wcześniej niż z końcem czerwca. Mam cichą nadzieję że w stanie podobnym jak tu przyszedłem.

#szpital #nowotwory #glejak #radioterapia #choroby
  • 1