Wpis z mikrobloga

Miałem serdecznego przyjaciela. Mój przyjaciel był mi naprawdę bliski, jak brat. Kilka miesięcy temu wpadł on w poważne kłopoty. Stracił dosłownie wszystko łącznie z mieszkaniem.
Ponieważ zawsze byliśmy sobie bliscy przygarnąłem go chwilowo do siebie, dosłownie przyprowadziłem go z ulicy. W tym momencie powodziło mi się świetnie, więc mogłem sobie pozwolić na utrzymanie jeszcze jednej osoby na kilka nocy, w końcu przyjaźń swoje prawa ma. Dałem mu wszystko co potrzebował, wiarę, spokój, użyczyłem mu samochód, kupiłem mu nawet gitarę, bo wiem że z całego dobytku za nią tęsknił najbardziej.
Jednak to co zrobił coś we mnie zabiło. Przyłapałem go z moją żoną. Po jego minie widziałem, że nie wiedział co ze sobą zrobić. Chciałby się rozpłynąć, uciec, gdzie się da.
Wyrzuciłem go z domu. To było jakiś tydzień temu. Od innego znajomego (spotkał go przypadkiem), wiem że teraz ciągle pije wino, pije aż do dna. Siedzi nocami po knajpach i próżno czeka dnia. Jak sam mówi, nie może spać spokojnie, bo przyjaźni prawa zna i wie że je złamał.
Nie wiem co robić. Jak wyrazić to, co czuję jak wytłumaczyć, czym jest dla mnie przyjaźń ta. A raczej była. Nie rozmawiałem z nim od tamtej pory.
Nie rozmawiałem też z żoną, mijamy się w ciszy. Nie wiem co robić, ani co myśleć.
#krawczyk #pasta #heheszki