Doceniam pracę w miejscu, w którym mamy stworzone warunki do pracy, nie brakuje remdesiviru, nie przekraczamy bezpiecznego stężenia tlenu na salach pacjentów na tlenoterapii wysokoprzepływowej, mamy dostępne (wolne) aparaty do zaawansowanej tlenoterapii.
Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jaka bezsilność dopada lekarzy w Polsce gdy mogą tylko wyliczyć, co by się dało zrobić lepiej, a nie ma ku temu możliwości. Na szczęście ten etap rzeźbienia w gównie już za mną.
Innym aspektem jest to, jak podstępny i nieprzewidywalny jest przebieg choroby. Wychodziłam w piątek z pracy po rozmowie telefonicznej z rodziną pacjentki - stosunkowo młoda, bo tuż po 40stce, bez istotnych obciążeń poza nefrektomią (donacja kilka lat temu), zresztą ze świetnie zachowaną funkcją pozostałej nerki. Informowałam rodzinę o jej dość dobrym, stabilnym stanie mimo znacznego zajęcia płuc widocznym w tomografii. Jako jedna z niewielu, po 10 dniach od diagnozy, nie wymagała tlenu w oddziale, by saturować ok. 95proc. Przez weekend pogorszenie. Po dzisiejszym dyżurze, podpięciu pod NIV, który nie dał spektakularnych efektów, intubacja i respirator. Rokowanie (mocno) niepewne.
Tuż obok pacjenci z saturacją poniżej 90proc., nie odczuwający subiektywnie żadnej duszności. Gdyby przyczyna była inna niż koronawirus - byłaby panika, niepokój o życie, i objawy duszności tak nasilone, że wymagaliby leków sedujących. Przy koronawirusie jedzą kanapki i rozmawiają, a komórki ich organizmów powoli się 'duszą', nie informując o tym mózgu. Szokujący obraz gdy zestawi się parametry, stan ogólny i przewidywane rokowanie - adekwatne niestety do parametrów. Trudne do zrozumienia, szczególnie dla rodzin.
Codziennie dla każdego pacjenta określamy rokowanie, rozważamy najgorszy scenariusz i wspólnie decydujemy, co zrobimy w przypadku zatrzymania krążenia. Niezbędne, bo z dnia na dzień, u pozornie dobrze rokujących młodych pacjentów, może dojść do konieczności wspomagania respiratorem. Z drugiej strony - pacjenci leczeni lekami immunosupresyjnymi lub w podeszłym wieku, mający się nieźle (a z doświadczenia innych oddziałów covidowych - doczekujący wypisu).
U nas też trafiają się pacjenci leczeni w domach 'miodem i czosnkiem', nieotrzymujący od ambulatoryjnej opieki adekwatnego leczenia (np. homeopatia na koronawirusa). Wytyczne są różne, zależnie od grupy która je opracowała. Ale w wielu punktach zbieżne - profilaktyka przeciwzakrzepowa, rozważenie steroidoterapii, a w pierwszym tygodniu objawów kwalifikacja do leczenia remdisivirem - wszytsko wcześniej niż później. Niestety przez lęk przed szpitalem dla ludzi staje się to ostatnią drogą wyjścia, gdy już mają powikłania i są mocno i często 'podduszeni'. A szpital wcale nie jest równoznaczny z respiratorem.
@Wjolka: A czy nie ma problemu z dostaniem sie do szpitala? Z tego co slyszalem karetki nie chca zabiersc jesli ma sie saturacje powyzej 90, a standerdem jest <94 to szpital
Tuż obok pacjenci z saturacją poniżej 90proc., nie odczuwający subiektywnie żadnej duszności. Gdyby przyczyna była inna niż koronawirus - byłaby panika, niepokój o życie, i objawy duszności tak nasilone, że wymagaliby leków sedujących.
@Wjolka: Czytałem opinię że pulsoksymetry mogą mieć problem z poprawnym pomiarem bo koronawirus może zakłócać pomiar. Ciekawe na ile lekarze są tego świadomi ( ͡°͜ʖ͡°)
@Atx0937 w Polsce żeby się dostać do szpitala to trzeba chyba już być całym sinym, przy saturacji 90 nie chcieli mnie wziąć bo "jeszcze jest dobrze, obserwować, dzwonić w ostateczności", a w TV pieprzą, że ludzie za późno się zgłaszają do szpitala
@nastynas: Ale nie mów w tonie sugerującym, że lekarze ludzi zlewają. Lekarze robią co mogą mając do dyspozycji zastane warunki. W Polsce służba zdrowia jest niewydolna i bez pandemii, ale to nie lekarzy wina, tylko kolejnych rządów, a obecnego w szczególności.
@Drmscape2: nie sugerowałem tego, nie siedzę w temacie służby zdrowia na tyle aby stawiać takie wnioski. Niestety moje prywatne doświadczenia z lekarzami nie są do końca pozytywne, partactwo bardzo częste i to już w czasach przed pandemią, również w prywatnych placówkach.
O tym jak została potraktowana moja babcia w styczniu (ostatecznie zmarła) to lepiej nie wspominać (pomimo poruszenia znajomości na naprawdę wysokim szczeblu). Niestety pycha, gburowatość oraz żądza pieniądza goszczą wśród
@Wjolka: Czytałem opinię że pulsoksymetry mogą mieć problem z poprawnym pomiarem bo koronawirus może zakłócać pomiar. Ciekawe na ile lekarze są tego świadomi ( ͡°͜ʖ͡°)
Oj taaak. Robią do tego gazonetrię tętniczą, wynik dokładni taki sam jak spo2 z pulsoksymetrii ale co tam.
@100mph To samo slysze od kolegów pracujących w Polsce - mówią, że pacjenci zgłaszają się pózno. Od razu ich pytam - czy przyjmowalisbyscie na te ograniczoną liczbę miejsc pacjentów z spo2 92proc i krótkim wywiadem (np do remdesiviru, ktorego w Pl brakuje) gdy obok na sor lezy zatorowosc w przebiegu covid .
niestety pacjenci z nastawieniem ze chce sie ich skrzywdzić, az sie odechciewa
@Wjolka: Bo jak ktoś ma doświadczenia z powiatowego szpitala albo ze służby zdrowia na zadupiach to doświadczenie mu podpowiada że jak cie w szpitalu nie zabiją to już ci pomogli. W Polsce służba zdrowia działa tylko w dużych miastach, poza dużymi miastami masz większe szanse u znachora.
@Wjolka: jest jeszcze jedna beznadziejna rzecz w PL - w PL bardzo ciezko o jakakolwiek fachowa porade telefoniczna czy nawet instrukcje dostepne na necie "co robic gdy", jak się pojawia jakiś poważny objaw i dzwoni sie po pomoc to odsylaja od telefonu do telefonu ... i dobrze jest jak chory jest w stanie dzwonic lub ma przy sobie kogos o pelni sil
@Wjolka: W Polsce lekarze nie są bezsilni. Są tylko gburami bez serca i często też wiedzy. Niestety często bujam się po szpitalach i widzę jak jest. Sprzęt maja. Nie mają chęci. To generalizowanie, ale mimo to niewielu polskich lekarzy powinno się obrazić. Z mojego punktu widzenia 9/10 nadaję się tylko do wypisywania recept na prośbę pacjenta. A i tak się mylą...
- prawie 29 lat - 160 cm wzrostu - sczupła - ciemne włosy - ciemne oczy - wykształcenie wyższe (magister) - stała, stabilna, w miarę dobrze płatna praca
Myślicie, że w tym roku poznam miłość mojego życia?
Doceniam pracę w miejscu, w którym mamy stworzone warunki do pracy, nie brakuje remdesiviru, nie przekraczamy bezpiecznego stężenia tlenu na salach pacjentów na tlenoterapii wysokoprzepływowej, mamy dostępne (wolne) aparaty do zaawansowanej tlenoterapii.
Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jaka bezsilność dopada lekarzy w Polsce gdy mogą tylko wyliczyć, co by się dało zrobić lepiej, a nie ma ku temu możliwości. Na szczęście ten etap rzeźbienia w gównie już za mną.
Innym aspektem jest to, jak podstępny i nieprzewidywalny jest przebieg choroby. Wychodziłam w piątek z pracy po rozmowie telefonicznej z rodziną pacjentki - stosunkowo młoda, bo tuż po 40stce, bez istotnych obciążeń poza nefrektomią (donacja kilka lat temu), zresztą ze świetnie zachowaną funkcją pozostałej nerki. Informowałam rodzinę o jej dość dobrym, stabilnym stanie mimo znacznego zajęcia płuc widocznym w tomografii. Jako jedna z niewielu, po 10 dniach od diagnozy, nie wymagała tlenu w oddziale, by saturować ok. 95proc. Przez weekend pogorszenie. Po dzisiejszym dyżurze, podpięciu pod NIV, który nie dał spektakularnych efektów, intubacja i respirator. Rokowanie (mocno) niepewne.
Tuż obok pacjenci z saturacją poniżej 90proc., nie odczuwający subiektywnie żadnej duszności. Gdyby przyczyna była inna niż koronawirus - byłaby panika, niepokój o życie, i objawy duszności tak nasilone, że wymagaliby leków sedujących. Przy koronawirusie jedzą kanapki i rozmawiają, a komórki ich organizmów powoli się 'duszą', nie informując o tym mózgu. Szokujący obraz gdy zestawi się parametry, stan ogólny i przewidywane rokowanie - adekwatne niestety do parametrów. Trudne do zrozumienia, szczególnie dla rodzin.
Codziennie dla każdego pacjenta określamy rokowanie, rozważamy najgorszy scenariusz i wspólnie decydujemy, co zrobimy w przypadku zatrzymania krążenia. Niezbędne, bo z dnia na dzień, u pozornie dobrze rokujących młodych pacjentów, może dojść do konieczności wspomagania respiratorem. Z drugiej strony - pacjenci leczeni lekami immunosupresyjnymi lub w podeszłym wieku, mający się nieźle (a z doświadczenia innych oddziałów covidowych - doczekujący wypisu).
U nas też trafiają się pacjenci leczeni w domach 'miodem i czosnkiem', nieotrzymujący od ambulatoryjnej opieki adekwatnego leczenia (np. homeopatia na koronawirusa).
Wytyczne są różne, zależnie od grupy która je opracowała. Ale w wielu punktach zbieżne - profilaktyka przeciwzakrzepowa, rozważenie steroidoterapii, a w pierwszym tygodniu objawów kwalifikacja do leczenia remdisivirem - wszytsko wcześniej niż później.
Niestety przez lęk przed szpitalem dla ludzi staje się to ostatnią drogą wyjścia, gdy już mają powikłania i są mocno i często 'podduszeni'. A szpital wcale nie jest równoznaczny z respiratorem.
#medcontent #medycyna #zdrowie #lekarz #koronawirus
@Wjolka: Czytałem opinię że pulsoksymetry mogą mieć problem z poprawnym pomiarem bo koronawirus może zakłócać pomiar. Ciekawe na ile lekarze są tego świadomi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
No ale skoro zagranicą to ok xDDD
O tym jak została potraktowana moja babcia w styczniu (ostatecznie zmarła) to lepiej nie wspominać (pomimo poruszenia znajomości na naprawdę wysokim szczeblu). Niestety pycha, gburowatość oraz żądza pieniądza goszczą wśród
Oj taaak. Robią do tego gazonetrię tętniczą, wynik dokładni taki sam jak spo2 z pulsoksymetrii ale co tam.
XD tylko bieda-remdisivir
No ale skoro zagranicą to ok xDDD
W PL jest to samo - tylko nie ma jak i czym i niestety pacjenci z nastawieniem ze chce sie ich skrzywdzić, az sie odechciewa.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
@Wjolka: Bo jak ktoś ma doświadczenia z powiatowego szpitala albo ze służby zdrowia na zadupiach to doświadczenie mu podpowiada że jak cie w szpitalu nie zabiją to już ci pomogli. W Polsce służba zdrowia działa tylko w dużych miastach, poza dużymi miastami masz większe szanse u znachora.