Wpis z mikrobloga

#prawo #medycyna #porod #porady #rozowepaski #niebieskiepaski

Na mikroblogu przewinął się ostatnio wpis oburzonego ojca i partnera, że jego partnerka po porodzie została w sali "nawiedzona" przez miejscowego maga, który to mag miał bezpośredni wgląd w jej intymne części ciała wystawione na wierzch w ramach leczenia. Żyjemy w kato-talibanie. Niestety nic z tym się nie da zrobić... Dziękuję za uwagę.

Czy na pewno? Czy dla ludzi poszukujących odrobiny godności i chcących zawalczyć o swoje prawa państwo polskie ma tylko rozczarowanie i upodlenie? Tak, oczywiście, ale można próbować to zmienić.

Otóż każdy pacjent ma swoje prawa - w pewnym stopniu związane z koncepcją praw człowieka, w pewnej części wynikające z konstytucji, a w pozostałym zakresie z ustaw - kodeksu cywilnego i ustawy o prawach pacjenta.

Nie chcę robić z tego wpisu artykułu na 10 s. A4, więc krótko do meritum:

Zgodnie z art. 20 ustawy o prawach pacjenta, pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych. W celu realizacji tego prawa osoba wykonująca zawód medyczny ma obowiązek postępować w sposób zapewniający poszanowanie intymności i godności pacjenta. To samo dotyczy wszystkich osób, które nie wykonują zawodu medycznego, ale są dopuszczone przez podmiot leczniczy do pacjentów.

Pewnie powiecie, że co z tego i że to tylko takie bajeczki, którymi można dzieci mamić, że świat jest all sunshine and rainbows, a potem przychodzi pierwszy strzał w mordę. Otóż nie tym razem.

W razie zawinionego naruszenia praw pacjenta sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę na podstawie art. 448 Kodeksu cywilnego. (art. 4 ustawy).

To samo dotyczy nie tylko prawa do intymności, ale np. wolności wyznania, godności, pewnego spokoju podczas leczenia (tu trzeba się wysilić co do doprecyzowania katalogu), ponieważ oprócz ustawy o prawach pacjenta w kodeksie cywilnym są również określone dobra osobiste, przykładowo wymienione w art. 23, a które również można chronić sądownie, w tym m.in. przez żądanie zadośćuczynienia na tym samym przepisie 448 kc.

Co więc robić? Na widok księdza/innego maga stanowczo i jednoznacznie poprosić go o opuszczenie pomieszczenia. Można nagrać telefonem, żeby wykazać że lekceważy wasze słuszne prawa i uzasadnione żądania (wina). Pozostałym pacjentkom nie przeszkadza mag, to i nagranie im nic nie zmienia - w każdy razie macie prawo, najlepiej zabezpieczyć nagranie przed usunięciem, np. przez chmurę. Nie ma co się wdawać w dyskuję - księdza do kaplicy i elo. Nikt nie jest umierający.

Ksiadz, mimo że często jest etatowym pracownikiem szpitala, nie jest pracownikiem wykonującym zawód medyczny. Oglądanie genitaliów przez obcego faceta nie jest tu do niczego potrzebne, poza naruszeniem praw pacjenta. Konserwator i woźny też ma nieograniczony wstęp na sale?

Przyobleczeni w materiał dowodowy piszecie pismo - wezwanie - skierowane do podmiotu leczniczego (szpitala) z żądaniem zadośćuczynienia (i zaniechania dalszych naruszeń, jeśli pacjentka nadal jest leczona). Kwota od 1000 do 10000 jest realna, wszystko kwestia odpowiedniej argumentacji. Są wyroki zasądzające kilkadziesiąt tysięcy np. za brak odpowiedniej informacji o stanie zdrowia.

Drugie pismo należy skierować do rzecznika praw pacjenta w formie skargi na naruszenia praw pacjenta i do wiadomości dyrekcji. Nie nastawiałbym się na wielki skutek, ale zawsze może chwycić i być przydatne w dochodzeniu zadośćuczynienia.

Jeśli podmiot leczniczy pismo zlekceważy (odmówi wypłaty), idziecie do kancelarii reklamującej się jako odszkodowawcza i mówicie im, że dostaną 30%+koszty jeśli coś ugrają. Oni załatwią kwestie formalne - im lepsza kancelaria, tym większe szanse, że nic nie spieprzą. Ja by im dał i 50% byleby utrzeć nosa szpitalowi i mieć co publikować na facebooku. Można też poszukać adwokata lub radcy (w odszkodowawczych też głównie oni pracują), ale wtedy pewnie nie pójdą w procent, tylko za wynagrodzeniem z góry.

Nie dajcie się nabrać na twierdzenia, że pacjentki maja "prawo" do kontaktu z duchownym - to prawo może być realizowane przez poniżania i naruszania intymności reszty pacjentów. To na szpitalu ciąży obowiązek takiego zorganizowania pracy, żeby prawa pacjentów były odpowiednio realizowane i jeśli się upierają, to niech to zrobią zgodnie z prawem.

To samo dotyczy wszystkich interakcji, na które nie macie ochoty (np. straszenie piekłem przy odmowie chrztu, nachodzenie w trakcie leczenia i plecenie bzdur) - nagrywać i kulturalnie prosić o wyp***dalanie.

Każdy z pozostałych pacjentów ma też prawo do opieki duszpasterskiej. Ponieważ jednak to inni mają prawo, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wasze prawa były im równe, a realizacja obu interesów była przerzucona na podmiot leczniczy, który powinien te sprawy odpowiednio uregulować.

Nie jesteście bezradni. Tylko krzykiem zdobywa się świat. Technologia daje doskonałe metody nacisku, tylko wystarczy nie być pozbawionym godności niewolnikiem.