Wpis z mikrobloga

#ateizm #chrzescijanstwo #katolicyzm #4konserwy #neoreakcja

W starszej (ale już po-Moldbugowej) literaturze na temat neoreakcjonizmu mogliśmy znaleźć to słowo: "gnon", które jest tym, co w programowaniu nazywamy adapterem. On bierze jeden rodzaj abstrakcji, który ma swoje własne idiosynkratyczne sposoby na interakcję z innymi koncepcjami i "opakowywuje" go w warstwę abstrakcji która zmienia interfejs. To może być dość skomplikowane do zrozumienia jeśli nie znasz kontekstu.

Więc, żeby to trochę osadzić w czasie: neoreakcjonistyczne blogi powstawały w okolicach końca długiego lata Nowego Ateizmu. To, czym progresywna lewica jest dla internetu dzisiaj, nowy ateizm był dla internetu lat 2005 - 2011. Każda przestrzeń online w której przebywałeś wcześniej czy później zostawała podzielona przez kłótnie o istnieniu Boga i prawdziwości Chrześcijaństwa. Dobrze zapoznaliśmy się z niektórymi klasycznymi argumentami z obu stron i bardzo szybko nam się to znudziło. Po pewnym czasie debata się wypaliła, i jedyne co pozostało to kilka śmiesznych memów z dzieciakami w fedorach doznającymi oświecenia wskutek swojego własnego intelektu, pomimo tego, że sami nie byli profesjonalnymi aforystami. Wszystkie te dyskusje są teraz w DNA obecnego pokolenia dyskursu internetowego, podobnie jak mówi się, że ludzki genom zawiera zasadniczo kompletny kod genetyczny wszystkich wirusów które nawiedziły nas w przeszłości. Jeśli ktokolwiek próbuje dyskutować z nami o ateiźmie dzisiaj, wysyłamy mu shreka w fedorze i wszyscy wracają do swoich zajęć. "Fedora" to memetyczne antyciało które wyewoluowaliśmy aby zneutralizować te dyskusje.

Sami nowi ateiści mieli kilka rozpadlin, wzdłuż których się podzielili. Typy czystej-nauki-i-logiki w gruncie rzeczy siedzieli cicho i przeorganizowali się w rozmaite formy akapów, racjonalistów i techno-komercialisticznych neoreakcjonistów (Boże, ale te nazwy są głupkowate), oraz tych którzy po prostu nienawidzili Chrześcijaństwa i swoich rodziców. Ci drudzy później stworzyli cały Ateizm+, który zmienił się w ten cały PLGBTowy bałagan.

W każdym razie, cały ten wstęp jest po to, żeby powiedzieć, że neoreakcjoniści wymyślili termin "gnon", bo chcieli skupić się wokół nowego politycznego punktu Schellinga który mógłby przyciągnąć zarówno Chrześcijan jak i ateistów tak, aby zupełnie ominąć raka Nowego Ateizmu. To, co wymyślili, to ten termin: "natura lub bóg natury" i skrócili go do "gnon". To brzmi głupio, dopóki nie zrozumiesz historii. Chodzi o to, że to jest nowy punkt Schellinga który nie jest "konserwatywny" (to pomylony termin), a bardziej tradycjonalistyczny. Był to sposób na przejście ponad tym wcześniejszym problemem kultury internetowej.

To, z czym zgadamy się ponad naszymi podziałami teologicznymi, to fakt, że istnieją prawdy, jak mówił Jonathan Bowden, "które są poza naturą i które nie są kontyngentne". To jest być może dziwnie ujęte. Jeśli próbujesz myśleć na poziomie abstrakcji, na którym starasz się dojść do konkluzji na temat ontologii całego wszechświata, sugerowałbym, że prawdopodobnie zboczyłeś gdzieś z tropu, i nawet jeśli każdy krok twojego wywodu logicznego jest prawidłowy, doszedłeś do czegoś, co prawdziwe nie jest. Kusi mnie, aby przywołać jako analogię technikę sumowania Ramanujana, technikę matematyczną pozwalającą na przypisanie skończonej wartości sumie szeregu rozbieżnego. Używając tej techniki, można wywnioskować, że suma wszystkich liczb naturalnych: 1 + 2 + 3 + 4... aż do nieskończoności jest równa -1/12.

Ta suma jest, oczywiście, absurdalna i niemożliwa, ale jest zupełnie logicznie prawidłowa i nawet ma zastosowanie w fizyce kwantowej. Więc wszechświat sam w sobie jest absurdalny, podobnie jak logika, a my chcemy gadać o ontologii. (Klasyczni liberałowie dalej próbują zrozumieć, czy 2+2=4. Klasyczni liberałowie biją pięściami w piasek, tracą nadzieję.)

Nawet z czysto matematycznego punktu widzenia, widzimy, że świat jest pełny abstrakcyjnych maszyn w sensie deleuzjańskim. Biorąc na tapet nasz poprzedni przykład huraganu jako implementacji cyklu Carnota, jest pewien sens w którym cykl Carnota byłby "prawdziwy", nawet jeśli nie byłoby huraganów, ani wody, ani nic innego materialnego w świecie. Ale /jeśli/ byłaby woda i /jeśli/ byłyby gradienty energii termicznej i gradienty ciśnienia powietrza, wtedy /byłyby/ huragany i ten cały algorytm jest ewidentnie "prawdziwy" w pewnym sensie, i jest to rzeczywistość którą tylko myśląca maszyna jak komputer czy mózg ludzki jest w stanie postrzegać.

Bez przerwy debatowaliśmy na ten temat. Jeden z moich ulubionych esejów o tej sprawie jest autorstwa Davida Stove'a, nazywa się "What is Wrong With Our Thoughts?" w której tworzy "nosologię" zepsutych myśli, używając ontologii liczby trzy jako jednoczącego motywu. Zawiera takie zabawne przykłady jak:

- Prawdziwe zbiory trzech rzeczy posiadają trójność tylko kontyngentnie, w przybliżeniu i zmiennie, ale liczba trzy posiada trójność koniecznie, precyzyjnie i niezmiennie.
- Skoro właściwości liczby trzy są nieczytelne, a nieczytelności mogą istnieć tylko intelektualnie, właściwości liczby trzy istnieją tylko w intelekcie.
- Liczba trzy jest niekompletnym obiektem, tylko teraz stając się istnieniem.

Stove nabija się z teologów, między innymi, i patologia którą podkreśla jest prawdziwa, ale warto zwrócić uwagę, że istnieje też "prawdziwa" "przestrzeń wektorowa" potencjalności, czy też możliwości, przez którą przepływa materia i czynnicy* na nią wpływający. Wiele rzeczy jest rzeczywiście niemożliwych, jednak sposoby na jakie konfiguracje możliwości przepływają między sobą tworzą "prawdziwą", ale niecielesną przestrzeń, która może być odwzorowana i przemierzona obiektywnie, nawet przez całościowo subiektywnych czynników, jeśli tylko mają umiejętność ją postrzegać. A wiemy, że jest prawdziwa, dlatego, że wielu czynników którzy nie wchodzą w kontakt ze sobą nawzajem może, niezależnie, odkryć te same matematyczne dowody i "schematy maszyn" natury.

(Wtrącenie tutaj na temat kwestii postmodernistycznej: prawdy matematyczne są prawdziwe przez małe p. Każdy jest w stanie udowodnić, że są prawdziwe. Są obiektywne. Jest też jednak poziom zrozumienia, wiary, wiedzy, jakkolwiek to nazwać, który jest czysto subiektywny. Moralne propozycje, teologiczne propozycje — nazywamy je Prawdą, ale nie są tym samym gatunkiem epistemologicznym, nie są nawet w tej samej gromadzie, co prawdy matematyczne. Źródłem prawie całego ideologicznego i moralnego zamieszania w tym świecie jest to, że mamy te dwie, zupełnie różne rzeczy zamieszkujące twoją głowę: to co możemy nazwać prawdami przez małe p - matematykę i fizykę na przykład - oraz Prawdami przez wielkie P - moralność czy teleologię. W gruncie rzeczy jedyne co te dwie rzeczy mają wspólnego to to, że istnieją w twojej głowie, ale jednak używamy tego samego słowa na nie obie: "prawda". Prawie każda głupia rzecz którą którykolwiek filozof kiedykolwiek powiedział była spowodowana niezrozumieniem tego podstawowego rozgraniczenia. Czasami ktoś robi błąd logiczny, ale to zdarza się zdecydowanie rzadziej.)

Jak na metafizykę, jest to dość konserwatywne, a ponieważ prawa matematyki są statyczne, nie mogą w żadnym wypadku mieć czegoś takiego jak osobisty wzgląd na ludzkie rezultaty. Aby mieć subiektywną, przytomną świadomość, istota musi mieć zmienne stany wewnętrzne. Więc metafizyczna przestrzeń możliwości nie może być świadoma. Jest to, w gruncie rzeczy, Lovecraftiański sposób postrzegania wszechświata: zimny, obojętny, machinalny, spokojna wyspa ignorancji otoczona przez dziwne, niepoznawalne Zewnętrze. Wierzę w to jednoznacznie, aczkolwiek nie jest możliwe osadzenie prawa moralnego w takim wszechświecie, bo, żeby zamienić bierne warunki "jeśli...wtedy" na prawa moralne, musisz założyć jakąś subiektywnie świadomą istotę, która ma osobisty udział w tych warunkach.

A ponieważ jesteśmy ludźmi, następne, o co pytamy to: no, to co stworzyło bezcielesną przestrzeń możliwości która musi być uznana jako prawdziwa nawet przez materialistów? A prawda jest taka, że nie mamy zdolności poznania tego, więc nie wiemy, pozostaje nam tylko wiara. Jest sobie znana powieść Ibn Tufaila pod tytułem "Hayy ibn Yaqzan", przetłumaczona na łacinę jako "Philosophicus autodidacticus" ("Filozof Samouk" —dop. Tłumacza), i opisuje człowieka, który rodzi się na wyspie daleko od jakichkolwiek ludzi, który jest wychowywany przez zwierzęta, i odkrywa prawdy Islamu zupełnie na własną rękę, wyłącznie poprzez życie w naturze i obserwowanie gwiazd. Później opuszcza wyspę i spotyka kilku muzułmanów, i odrzuca ich, bo myśli, że zdecydowali się oddawać cześć stworzeniu boskiemu, zamiast samemu Bogu. I rzeczywiście, gdyby to była powieść historyczna, gdyby to naprawdę miało miejsce, musielibyśmy uznawać teologię w tych samych kategoriach w jakich uznajemy matematykę.

Pomimo to, powinniśmy być bardzo ostrożni z takim atomowym gorącym kartoflem jakim jest tekst "nie ma dowodów na istnienie Boga", bo, po pierwsze, pomimo teologicznej różnorodności między kulturami, bardzo trudno znaleźć grupę ludzi która nie ma jakiegoś pojęcia które moglibyśmy sensownie nazwać Bogiem w swojej tradycji. W studiowaniu algorytmów genetycznych, takie coś nazywa się zbieżnością. Karcynizacja jest kolejnym, popularnym przykładem. To znaczy, że jest jakaś topologia przestrzeni problemów która sprawia, że pewna optymalizacja ma miejsce raz za razem. Wieczne pytanie bez odpowiedzi to pytanie, czy jest to czynnik machiny umysłowej człowieka, czy jest to czynnik zewnętrznego wszechświata, czy może jakiś czynnik zewnętrznego wszechświata jest odzwierciedlony wewnątrz ludzkiej machiny umysłowej.

A po drugie, za każdym razem kiedy ktoś mówi "nie ma dowodów" w związku z czymś, czego sam nie jest w stanie postrzec, ten ktoś próbuje przemycić swoje przypuszczenia poprzez ukradkową kontrolę hipotezy zerowej. Już sama fraza "nie ma dowodów" powinna sprawić, że podnosisz uszy i reagujesz walką lub ucieczką. "Nie ma dowodów" to miglanctwo.

Nie jest sprzecznością też mówienie, że wszechświat jest inteligentny, wierząc, że nie posiada subiektywnej świadomości. Możliwe jest posiadanie inteligencji bez świadomości. Łatwo możemy napisać algorytm wykonywany na komputerze który rozwiązuje bardzo skomplikowane zadania, takie jak np. zadania optymalizacyjne, zupełnie samodzielnie, ale trudno byłoby nam przypisać świadomość takiemu algorytmowi. Możemy zaproponować, że tradycja jest sumą nieświadomych algorytmów optymalizacyjnych operujących na substracie ludzi poprzez całą pamiętną historię, a kiedy wynik takiego algorytmu zawiera takie rzeczy jak religia - wiara w Boga - istnieje dobry, inteligentny powód, dlaczego tak jest. Wiara w Boga, a nawet wiara w konkretne formy Chrześcijaństwa to sposób, w jaki zostałeś zaprojektowany przez ewolucję. Nie wiesz też jakie drugo- czy trzecio- czy n-rzędne efekty wiary w Boga i podporządkowania się pewnym konkretnym zapisom Chrześcijaństwa mogą mieć kluczowy wpływ na działanie całej maszyny. Adrian Thompson zrobił słynny eksperyment polegający na zastosowaniu algorytmów genetycznych do projektowania układów scalonych, a te zbiegły się w stronę pozornie niemożliwego projektu.

"Adrian Thompson na Uniwersytecie Sussex w Anglii w 1996 roku użył FPGA do wyewoluowania rozróżniacza tonów który używa mniej niż 40 programowalnych bramek logicznych i nie jest taktowany. Jest to niezwykle mały projekt, jak na takie urządzenie, polegający na wykorzystywaniu osobliwości sprzętu które są normalnie unikane przez inżynierów. Na przykład, jedna grupa bramek nie ma żadnego logicznego połączenia z resztą układu, jednak jest niezbędna do jego działania."

Jest to, w pewnym sensie, odwrotność techniki sumowania Ramanujana, tutaj, szereg pozornie nielogicznych, absurdalnych kroków prowadzi do spójnego, logicznego skutku. Produkt ewolucji może używać nielogicznych i paradoksalnych artefaktów aby osiągnąć krytycznie ważne rezultaty. To znaczy, że w kwestiach wiary, powiedzenie "siedź cicho i przestań zadawać pytania" może być obiektywnie prawidłowym podejściem, a oświeceniowo racjonalny sceptycyzm jest błędny. Większość odkryć naukowych w historii Zachodu było dokonanych przez Chrześcijan i muzułmanów. Rzeczywiście, idea stworzeń boskich jako atrybut Boga, idea, że jednym ze sposobów na poznanie Boga jest poznanie jego stworzenia, to islamska idea która przybyła na Zachód (a nawet powieść Ibn Tufaila do niej nawiązuje, kiedy Hayy ibn Yaqzan odrzuca muzułmanów których spotyka właśnie z tego powodu, który on uznaje za grzech). Idea, że nauka jest owocem oświeceniowego sceptycyzmu jest błędna, i powinniśmy sprzeciwiać się jej wszędzie, gdzie jej się uczy. Postęp naukowy ma miejsce pomimo ateizmu, a nie dzięki niemu.

Neoreakcja głównie zostawiła już koncepcję Gnona, dlatego, że rak Nowego Ateizmu wpadł w stan remisji. Osobiście nie przejmuję się rozróżnianiem między Naturą a Bogiem Natury. To inkluzywna, nie ekskluzywna dysjunkcja. Po prostu mówię "Bóg" i pozwalam Bogu poukładać szczegóły. Opowiadanie Borgesa "Teologowie" jest instrumentalne w moim rozumieniu tych rzeczy. Jeśli Bóg istnieje, nie obchodzi go ani trochę czy wierzysz że Ojciec i Syn są tej samej czy podobnej natury. (Chociaż Jezus powiedział, że dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. A z tego co mi wiadomo, nikt w Biblii nie wzmiankuje na temat tych dwóch natur.) Sam nie wierzę we wszystkie założenia Chrześcijaństwa, ale wierzę, że mimo wszystko, lepiej jest żyć /jak gdyby/ były prawdziwe, zwłaszcza jeśli jesteś zachodnią osobą żyjącą w zachodniej cywilizacji.

W każdym razie, zawsze będziemy żyli w jakiejś teokracji, a jeśli dano by mi wybór, wolałbym żyć w teokracji chrześcijańskiej niż w teokracji nowo-progresywno-lewicowej. Jeśli wybierasz ateizm, kończysz z niebieskowłosymi transseksualistkami próbującymi odciąć penis twojemu nowonarodzonemu dziecku i przekonać twoją córkę do rozbierania się na onlyfans. Jeśli to cię odpycha, musisz zrozumieć że dobre, swojskie i sensowne rzeczy są nierozerwalnie związane z transcendentnymi, duchowymi rzeczami, i że teologiczne propozycje które wyewoluowały w naszych głowach służą do opisania rzeczy istniejących Poza bezcielesną przestrzenią możliwości, i że niezależnie od tego czy są prawdziwe czy fałszywe, są jedyną rzeczą która zapobiega inwazji szaleństwa nieskończenie okrutnego i zimnego wszechświata. Wielu Chrześcijan uważa moje opinie na ten temat za nieakceptowalne, ale to jest OK, bo jestem dalej po ich stronie i im przebaczam.

----

(* - Słowo "czynnik" (ang. "agent") w tym akapicie jest etymologicznie powiązane z "czynem" (ang. "action", przez "agency" - zdolność do podejmowania czynów, samodzielność), więc można je rozumieć jako "ten, kto czyni", tj. ktoś mający wpływ na materię, jest więc rzeczownikiem osobowym. —przyp. Tłumacza)
źródło: comment_1605784731jKa1JIdGnrnY4Eh49iQ1WM.jpg
  • 1