Aktywne Wpisy
toitakniemaznaczenia +181
mam dziś urodziny
#frenpill
#frenpill
xena_x +2
Oglądałam kanał kobiety ok. 35 lat, ma doktorat, byla dyrektorką w korporacji, prowadzi kanał na yt o tym że rzuciła korporację i nie pracuje, nie musi bo zarobiła tyle że ma wszystko, a gdyby chciała wrócić to przyjęliby ją z pocałowaniem ręki. Jest bogata, zadbana, z charakteru nie jest stereotypową korpo bitch, wydaje mi się że ma dystans do siebie, potrafi się z siebie śmiać, mówi bardziej z sensem niż te 20-letnie
Kogo wolałbyś?
- Bogata dyrektorka w korporacji, 35 lat 48.8% (146)
- Julia, studentka turystyki i rekreacji, 20 lat 51.2% (153)
Hej, jest sens "uczyć się" Francuskiego z Duolingo, Memrise Premium, jakiegoś podręcznika do gramatyki, wiadomo YT, filmów, seriali... Ogólnie samemu, bez korepetycji?
Norweskiego bym się tak nauczył bez problemu, ale odrzuca mnie jak widzę jak bardzo męczą się ludzie na Discordzie do nauki Francuskiego(nawet oznaczeni jako średnio zaawansowani), może ucząc się samemu łapią błędy które trudno wyplenić, robią więcej złego niż dobrego, ludzie online ich trollują/źle rozumieją tych ludzi(tłumaczą im po angielsku, który nie jest językiem ich ani tłumaczących) ?
Znam angielski, nauczyłem się na zasadzie osłuchania(podobno mam dryg do tego, niektórzy tak mają, że słuchają filmów, ludzi jak rozmawiają i łapią), niestety ten "dryg" podobno ma złą stronę, podłapujemy, a nie uczymy się, kosztem gramatyki i literkowania[spelling], człowiek nie jest przyzwyczajony do klasycznej formy nauki języka(jak w szkole), angielski podłapałem za gówniaka i nastolatka, teraz jestem starszy i będę musiał uczyć się bardziej klasycznie, dlatego pytam czy apki fiszkowe i "samouczenie "gramatyki są możliwe przy tak pokręconym języku, w połowie trzydziestki?
Może dać sobie spokój i "podłapać" język Norweski, by mieć lepsze szanse na roboty typu parobek u smutasów z północy;)
Serio, gdy rozmawiałem z WIELOMA ludźmi na Discordzie, to nordycy są strasznie wycofani, piszą i mówią tylko o tym jak bardzo lubią zimno, narzekają na prędkość internetu, oraz na to, że mieszkają na jakiejś zmarzlinie w środku niczego, choć to "narzekanie" to paradoksalnie takie trochę chwalenie się, chyba im to aż tak nie przeszkadza w głębi duszy(mi tez by nie przeszkadzało, mam dość ścisku w centrum małego miasteczka, gdzie nie dość że ciasno jak w Warszawie, to każdy Cię zna i zagląda przez okno), ciężko to wytłumaczyć...bardzo specyficzni ludzie
Do tego wszyscy mają bardzo podobny charakter: generyczny nordyk.
Chciałbym gdzieś pojechać popracować, pozbyć się długów, tu w Polsce B czeka mnie 2K, a może i to stracę, bo coraz mniej pracy w miasteczku. Byłem w UK, ciekawie, ale za duży ścisk, sztuczne jedzenie wygnało mnie do kraju, nie mogłem tego strawić, zastanawiam się od dłuuugiego czasu nad powrotem na zachód, ale nie do UK, Francja/Belgia(Włochy i Hiszpania odpadają, tam też kryzys), z drugiej strony Norwegia, gdzie dogadam się po angielsku, ale chcę uszanować gospodarzy i poznać ich język. CO wybrać?
Łatwizna językowa krainy północy, czy machający łapami ludzi z dobrą kuchnią i miłym klimatem(planowałem małe miasteczko na południu Francji), ale z trudnym językiem i urazem do angielskiego?
(ktoś może poznaje moje dylematy z przed roku/miesięcy, wciąż się nie zdecydowałem: co przychodzi jesień, to mnie dopada dylemat, trochę skubię tego i tego języka, potem się zniechęcam, przychodzi wiosna i zapominam, ale teraz jest tak źle jak jeszcze nie było, nie jestem w stanie żyć na minimalnym poziomie, nie będę wegetował jak zwierzę, ten "kryzys" to super motywator, tym razem idę na całość:)
Pozdrawiam:)
@RabarbarDwurolexowy: O co chodzi z tym sztucznym jedzieniem? Pytam na serio, bo sam mieszkam tutaj.
A jeśli chodzi o ścisk, to już zależy od wielkości miasta chyba :)