Wpis z mikrobloga

Coś ze mną albo z moimi rodzicami jest nie tak... Mamy zgrzyty ciągle... Ale od początku.

Mieszkam z rodzicami. Mam jednego starszego brata który wybudował sobie domek. Ja zostałam w domu rodziców, remontuję sobie tutaj komnaty te które są moje. Zaczęło się od tego, że cały czas po pracy spędzam na remontach... Do szpachlowania ściany, sufit, tu i ówdzie wyprawki, wracam z pracy i mam tylko 2-3 godziny jak nic nie wypadnie. Poza pracą zajmuję się dodatkowo małym handlem, usługami żeby sobie dorobić do średniej krajowej...

Mieszkam z rodzicami mającymi spory domek, zajmuję kilka pomieszczeń, opłacam 1/3 rachunków, kupuję potrzebne rzeczy jak widzę że trzeba masła, oleju, proszku do prania żeby rodzice kieszeni nie trzepali o to bo nie chcą kasy za jedzenie ani opierunek...

Pewnego dnia do moich komnat które czekają na remont gdzie leżą ubrania które musiały zostać wyniesione wraz z szafami, leżą tu również elementy wymontowane z innych pokoi które są w robocie, wówczas Mamuśka wlatuje i marudzi - jaki ty tu masz bałagan, wszystko wszędzie, tu to tu tamto... A te ubrania czemu tu? A te karnisze... Inba max. No robię dalej swoje i słucham. Idę dalej Mamuśka za mną.... Czemu tam nie ogarniesz? Burdel jak w menelowni! i w złapała for loopa max. W końcu nie wytrzymuję i mówię jak ci przeszkadza ten widok to nie wchodź tu póki nie skończę i nie ogarnę tego. Jak masz mi marudzić to nie wchodź i z głowy. Foch lvl over 9000. Spokój cały dzień. Na drugi dzień normalnie.

Robię se dalej, szpachluje jak sierota usmarowana gładzią. Ale idzie, ściana jedna druga zrobiona, jest git. Malowanko...

Fajrant! Sobota wieczór, bracio robi grilla na chacie, idziemy, siedzę sobie, zegarek na branzolecie na łapce, uwiera, niewygodnie. No to ściągam i kładę za swoim krzesłem tuż pod ścianą. Mamuśka ciśnie że kładę że rozdepnę etc... A ja jestem sobie wolna mirabelka i jak mnie uwiera to se kładę mówię że nie rozdepnę że sobie leży to potem podniosę. Mamuśka nie wytrzymuje - jak można zegarek za kilka stówek na podłodze kłaść.. No mówię jak uwiera a na stole nie ma miejsca to jest na podłodze. Nie rozdepnę i nikomu nie przeszkadza to się nie zajmuj moim zegarkiem jest ok.

Tu mała dygresja... Parę miesięcy temu musiałam oznajmić (przed powrotem do gniazda rodzinnego) że ja #ateizm mocno więc po co mam chodzić tam i jeść wafelki jak dla mnie to tylko aktorstwo... Mamuśka była po paru głębszych wówczas mówi że ona tak czuła i dla niej wsio ryba ale Ojciec mocno religijny to mam nie deklarować ateizmu jemu. No git...

Po grillu trochę alko weszło i późny sen, otwieram oczy dzwoni telefon, Mamuśka że do kościoła trza iść. Ja że nie wiem czy wstane. Mamuśka uparta, wbija do pokoju że msza, ja że nie wiem czy wstanę i mam iść jak zombie czy co, śpie dalej...

Git, poniedziałek wtorek leci, wracam z #pracbaza kręcę listwy przypodłogowe, robię karnisze, gituwa. Idę na mirko przed spaniem, Mamuśka wbija...

Inb4 znowu że ja się odzywam czasami jak bez szacunku i w ogóle. I wypomina "jak ci się nie podoba bałagan to nie wchodź i nie patrz" i akcje z zegarkiem. Że jak można do rodzica że mój zegarek i się nie przejmuj matula, etc...

Zrobiłam poważny klimat. Mówię Mamuśce że jak mam robić pokoje to nie moge jednocześnie robić porządku w starych pokojach, jeszcze w międzyczasie wywozić na wózku inwalidzkim babci na spacer (tak moja Babcia miała udar i nie chodzi, wywożę ją na spacery), jak zrobię porządek to nie zrobię pokoi jak nie umyje jej auta to nie zrobie porządku etc... Z czegoś trzeba zrezygnować a jak rzucę robotę to nie będzie hajsu na remonty i problem z głowy...

Ogółem każda poważna dyskusja z Mamuśką zawsze kończy się fiaskiem bo jak skoszę jej argumenty to wyciąga kolejne a jak się skończą to zaczyna się płacz. Chcę żyć z nimi w zgodzie i wgl...

Koniec końców postawiłam sprawę jasno. Jak mam robić sobie gniazdko to nie ma opcji żebyś ty mi mówiła dzisiaj zrobisz to jutro kupisz tamto. Mam robotę o której nie wiesz prawie nic - handel, usługi.. To wszystko plus wsparcie rodziny wymaga czasu i się nie rozdwoję a nie jestem typem który dla zrobienia roboty zarwie noc bo będę zombie w robocie i nic z roboty nie będzie tylko wstyd...

Więc generalnie koniec końców zostałam uznana za potwora który nie szanuje rodziców bo "nie tak byłam wychowana" żeby w niedzielę rano nie iść po wafelka albo nie podnieść zegarka, do tego jestem bałaganiara bo zamiast sprzątać remontuje se pokoje. Jprdl staram się być dobrą mirabelką ale już mi brakuje sił, psycholog jutro, zamęczę tą kobitę.. Proszę dajcie plusa ci którzy nie mają mnie za kompletne zero bo czuję się jak gówno które krzywdzi rodziców którzy mi dają dach nad głową. Może powinnam w dupę se wsadzić swoje myśli i grzecznie przytakiwać a robić swoje? #depresja my friend <3 Mirki i Mirabelki życzę wam dobrej nocnej :)*
  • 36
@Falcon: Dzięki byczq

@virusriddle: Ona też sobie remontuje więc daje radę. Sama mnie ciśnie że mam robić remonty więc to raczej nie o to chodzi. Tylko już nie chcę sobie pozwalać mówić dzisiaj zrobisz to jutro tamto, jakbym szukała kierownika to bym szukała drugiego etatu :).

Kościółek wytłumaczyłam że dla mnie to teatr bo idę tam, wszyscy wstajo to i mirabelka wstaje jak siadajo to i ja.. Ale dla niej
@bizancjo: Dokladnie.
Gdybym mieszkała z rodzicami to miałabym podobnie z kościółkiem, komentowaniem wszystkiego co robię itp.
Ale nie mieszkamy już razem jakieś 10 lat i mimo że zbliżam się do 30tki, to jak się spotykamy to widzę, że niektórych rzeczy nigdy nie przyjmą do wiadomości ani nie będą starali się zrozumieć.
Np. ten nieszczęsny kościół. Wiedzą, że nie chodzę do kościoła, ale mimo tego za każdym razem jak jest niedziela i
@Plotkova99: ile masz lat? Bo to trochę brzmi jakby matka nie ogarnęła, że jesteś już dorosła i sama decydujesz o swoich spawach. Musisz być asertywna. Może psycholog mi podpowie jak wyznaczyć granice w relacjach z rodzicami? Bo musicie jakoś ustalić warunki skoro macie dalej mieszkać pod jednym dachem. Swoją drogą takie spięcia ze starymi o byle gówno to chyba najczęstszy powód dla którego młodzi ludzie się z chaty wyprowadzają. Czasami inaczej
@rudka: Ojezu mamy chyba tych samych rodziców, the same! :)

@Patrycja89: 21. Nie mam faceta, ale utrzymuję się sama, zarabiam tyle że starcza na wszystkie wydatki + odkładam. Próbuję płacić więcej ale godzą się tylko na 1/3 wydatków, na jedzenie nie chcą to jak pisałam kupuję olej, masło i inne pierdoły. To samo ze wszystkim z czego i ja korzystam.

Popróbuję jeszcze, może małymi kroplami wydrążę skałę, to chyba moment
Czasem poprostu zaczynam wątpić czy postępuję słusznie. Czy nie krzywdzę niepotrzebnie. Mimo ateizmu bardzo leży mi na sercu dobro wszystkich wokoło a szczególnie bliskich..


@Plotkova99: nie krzywdzisz ich. Oni muszą po prostu zrozumieć, że nie jesteś już dzieckiem i nie mogą ci po prostu czegoś kazać. Muszą nauczyć się, że nie mogą decydować o twoim życiu, a jedynie sugerować i doradzać. Jak teraz odpuścisz to z czasem będzie coraz trudniej.
@Plotkova99 no to moze po prostu nie może się pogodzić z tym że skończyło się rozkazywanie tobie. A jak cię wychowali? Od małego kościółek czy chcesz czy nie wszystkie święta nie święta rekolekcje itp ale wytłumaczyć po co dlaczego itp to już nie? Jeśli tak to wychowali cię właśnie na osobę odseparowana od kościoła ;-)
U mnie tak to wyglądało masz isc i już i bez dyskusji. Stać 2h bo nabożeństwo a
@Plotkova99: Wyprowadź się, po prostu. Rodzicami się nie martw, ich się nie wybiera, można ich kochać, ale jesteś dorosłą osobą i jak Ci matka ciągle pretensje robi to jesteś z nią w toksycznej relacji. Ja widzę z własnego doświadczenia jak to wygląda, ja też #ateizm mocno, rodzinka wierząca. Kocham ich mega mocno, ale tyle spięć mieliśmy, że głowa mała. W pewnym wieku jak masz mieszkać z rodzicami to już się nie
@Patrycja89: Ok dzięki za cenną radę i opinię.

@bizancjo: Nie wiem czy źle się wyraziłam, opłacam 1/3 rachunków to raczej uczciwe.

@virusriddle: Tak jak piszesz, od małego kościółek, nawet tak jakoś do pierwszej komunii myślałam że wierzę albo wierzyłam. Potem słaby ateizm, mocny ateizm. Cała moja rodzina jest religijna, część bardziej, część mniej, rodzeństwo również. Ja się wyłamałam, nie mam raczej na to wpływu bo chodziłam jakieś 15 lat
@Plotkova99 musisz uderzyć w odpowiednie struny i może się udać nie tyle przekonać do twoich racji co pokazać że jako osoba dorosła masz prawo je mieć i nikomu nic do tego. Zapytaj ja wprost czy matki we wszystkim słuchała itp.
No i rodzice też muszą zrozumieć że nie masz już 14 lat i skończyło się ich rumakowanie. Ja widzę że jako pierworodny mam trudniej bo we wszystkim przecieram szlaki i muszę prostować
@Plotkova99:

Mieszkałam sama na mega ciasnym kwadracie, komfort gotowego obiadu w domu, opierunku etc też jest spory.


Ja jestem jedynaczką i z mamą u boku ciężko było mi gotować po swojemu, a bardzo lubię to robić, więc wyprowadzka była w tej kwestii uwolnieniem.

Teraz mieszkam z chlopakiem i cały ten opierunek zapewniamy sobie nawzajem ().
Zresztą po części podobnie było na studiach, kiedy mieszkałam
@Plotkova99: Ale dopóki u nich mieszkasz to jesteś na przegranej pozycji. Możesz próbować dyskutować, ale mają lepsze argumenty od Ciebie - mieszkasz u nich + jesteś ich dzieckiem. Nie będą Cię traktowali jak dorosłą osobę, dopóki się nie urwiesz. Masz 21 lat, więc jeszcze nikt nie powinien Cię źle oceniać, ale dopóki będziesz dostawała obiadek pod nos to się nie usamodzielnisz. Ja miałem też wszystko pod nosem, ale nic się nie
@Falcon: @virusriddle: @bizancjo: @rudka: @Patrycja89: @zigu007: @NaopaK: Byłam u psycholoszki. Jak ktoś nie był to krótko opiszę jak to wygląda.

Pani Psycholoszka poinformowała mnie że ma uprawnienia psychologa i psychoterapeuty. Młoda kobietka może 35 lat ale ciężko poznać w masce.

W dużym skrócie jak rozmowa ze znajomą osobą tylko taką która straciła pamięć i pyta gdzie pracujesz, gdzie mieszkasz, czy chorujesz, czy masz faceta, co
Myślę że racją jest to by stopniować to stawianie granicy bo im też nie jest łatwo więc forsowanie na siłę będzie skutkowało konfliktami.


@Plotkova99: Konfliktu nie unikniesz, bo robisz to co chcesz a nie to czego oni chcą, żebyś robiła. No chyba że będziesz odwlekać ten problem na później i iść im na rękę, to w końcu sobie Ciebie urobią tak jak chcą ¯\_(ツ)_/¯

No nie wiem, zostawić rodziców samych z rachunkami i robotą w wielkim domu... Słabo dla nich a ja muszę iść na wynajem do małej klitki


@Plotkova99: Wygląda na to, że to Ty się martwisz nimi a oni Tobą już niezbyt. Stracisz tylko swój czas, nerwy i pieniądze, bo wg mnie biorą Cię na litość i próbują Tobą manipulować.

Popróbuję jeszcze, może małymi kroplami wydrążę skałę, to chyba moment stawiania granicy nie tam gdzie by rodzice chcieli (ojciec raczej akceptuje). Jestem stanowcza i nie dam sobie przesunąć tej granicy o więcej niż 10% jak to będą próbowali forsować to się niestety wyniosę ale jak wspomniałam nie chcę tego.


@Plotkova99: Tracisz tylko czas. Nie przekonasz ich że są w błędzie - będą uważali, że oni są starsi i wiedzą lepiej, a
@Plotkova99 na pewno jedno spotkanie to za mało ale gratulacje bo widzisz w tym jakiś sens a to dużo daje. Sporo ma racji babka i zawsze może ci pomóc jak z rodzicami rozegrać kwestie sporne.
Popieram @NaopaK że twoi rodzice powinni też pójść na taką wizytę z tobą albo sami ale nie łudzmy się raczej nie pójdą bo to pokolenie dla których każda specjalizacja z psych z przodu to wariatkowo.
Natomiast nie
iść im na rękę, to w końcu sobie Ciebie urobią tak jak chcą ¯_(ツ)_/¯


@NaopaK: Mam zbyt twardy charakter, nie dają rady mnie urobić

w domu była tak gęsta atmosfera, że można było siekierę powiesić w powietrzu

U mnie nie jest tak ciężko, na codzień jest w porządku czasem tylko tarcia mamy.

No powodzenia, żeby mieć trzeba chcieć. Czekaj sobie i do 30 aż spadnie z nieba xD

Nie chodzi o
Nie chodzi o to że sobie odpuszczam tylko nie będę desperacko szukała na Badoo czy innych Tinderach bo tam tylko porażkę jak dotąd udawało mi się znaleźć.


@Plotkova99: polecam stare dobre gadugadu, ja tam znalazlem rozowa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
a tinder to apka do ruchania wiec zwiazku tam szukalas?