Wpis z mikrobloga

Cezary Borowy "Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach"
6/10
Ilustrowana wersja recenzji: http://cyfranek.booklikes.com/post/2861903/indie-z-trzeciej-strony-recenzja-ksiazki-spowiedz-hana-solo

Jak sam tytuł wskazuje, „Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach” ma być czymś w rodzaju wyznania grzechów. To pierwszy krok do ewentualnego oczyszczenia. Autor jednak zdaje się żadnego rozgrzeszenia nie potrzebować. Dobrze mu z tym, jak kiedyś żył i nie widzi w swoich „grzechach” żadnego specjalnego problemu. Co więcej uważa, że zrobił kawał solidnej roboty w ratowaniu świata. Ja jednak odnoszę wrażenie, że życie obchodzi go od tyłu i wymierza mu solidnego kopniaka.

Dlaczego tak uważam? Sądzę, że „Spowiedź Hana Solo” jednak nie jest opowieścią moralnie klarowną. Autor oczywiście także zdaje sobie z tego sprawę. Z jednej strony Han Solo gloryfikuje dokonania polskich przemytników (w tym swoje) w rozwoju „wolnego rynku” na terenie Indii. W warunkach Polski Ludowej takowe działania byłyby raczej trudne. „Za komuny” autor mógł biegać po mieście z ulotkami ale działania biznesowe najwyraźniej nie wchodziły w grę. W Indiach natomiast nie dość, że pojawił się gotowy pomysł na szybki choć nielegalny zarobek, to za takową działalność nie grożą jakieś specjalnie uciążliwe konsekwencje. No i siedzą w tym Polacy. Nie zdradzę żadnej tajemnicy, że zarobkowanie autora polegało przez kilka lat na przemycaniu elektroniki użytkowej (głównie kamery i magnetowidy) z Singapuru do Indii. Zdecydowana przewaga zysków (głównie finansowych) nad ewentualnymi stratami (głównie finansowymi) czyniła jego życie ekscytującym i dostatnim. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przez większą część „spowiedzi” autor zarzeka się, że przemyt elektroniki jest dobry, ale już złota, narkotyków czy ludzi to co innego. Tak daleko się nie posunie, ponieważ konsekwencje mogą już być poważne (nie tylko finansowe). Ale malejące dochody z przemytu elektroniki skłaniają go jednak także do zajęcia się także przemytem złota. I znowu zarzeka się, że dalej granicy nie przesunął. Pozostaje mu uwierzyć na słowo.

Drugim (równoległym) wątkiem książki jest powrót autora do Indii po trzydziestu latach. Bogatszy o doświadczenia życiowe, szereg lektur, przemierza kraj na piechotę i udaje mu się zauważać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegał. Opisując swoją działalność przemytniczą w Indiach, Indusi praktycznie nie pojawiają się jako bohaterowie opowieści. Cała akcja toczy się wokół Polaków z grup przemytniczych lub kilku innych obcokrajowców. Indusi pojawiają się tylko jako pośrednicy ułatwiający działalność przemytniczą lub celnicy tę działalność utrudniający. Jednym słowem agenci sprzedający bilety, hurtowi odbiorcy przemycanego towaru czy hotelowi chłopcy na posyłki stanowią tło, które nie budzi specjalnego zainteresowania, dopóki dobrze spełnia swoją usługową rolę w postaci dostarczania mieszkania, alkoholu, biletów czy zbytu kontrabandy. Chyba jedyny Indus, któremu autor poświęca więcej uwagi to prawnik, który zadziwił go swoją sprawnością i wykraczającą poza obowiązki pomocą mu zaoferowaną. Dopiero powrót po wielu latach do Indii, skłania Hana Solo do bliższego zainteresowania się krajem i ludźmi. W tej narracji przewija się głównie wątek kolonialnej eksploatacji Indii przez Anglików. Myślą przewodnią tej części stają się m.in. stwierdzenia Shashi Tharoora o tym, że Anglicy zajmując Indie podporządkowali sobie jeden z najbogatszych regionów świata a odchodząc, pozostawili jeden z najuboższych. Jak tego dokonali? Głównie poprzez transfer indyjskich bogactw za granicę czyli do metropolii. Autor widzi (zgadzając się Tharoorem) dzisiejsze ubóstwo przeciętnego mieszkańca Indii jako konsekwencje dwóch wieków transferu zysków z Indii do metropolii.

I tu dochodzę do mojej wcześniejszej myśli, na temat kopniaka wymierzonego (metaforycznie) przez życie autorowi. Otóż pokazuje on prowadzony w sposób zorganizowany przemyt elektroniki i złota jako działalność w zasadzie dobroczynną dla Indii (ludzie mają na czym oglądać filmy i co nosić na palcach). Dlaczego ta działalność była taka opłacalna dla autora? Ano może dlatego, że władze uważały, że Indiom potrzebne jest wtedy coś innego niż magnetowidy czy kamery wideo. Może wolały nie transferować pieniędzy za granicę? Może chciały inwestować w kraju, zamiast transferować pieniądze za granicę na zakup dóbr konsumpcyjnych? I dlatego ustanowiły takie wysokie cła na elektronikę? Autor poniekąd potępia Anglików za robienie w sposób zorganizowany na masową skalę tego samego co on robił w sposób zorganizowany na skalę może niewielką, ale dla wielu osób znaczącą. Autor podróżując przez współczesne Indie nie tylko dostrzega ubóstwo, ale też stara się je zrozumieć. Ale czy przepłacając teraz za klapki u ulicznego sprzedawcy-nędzarza szuka odkupienia za to, że kilkadziesiąt lat wcześniej nie płacił podatków, które mogły posłużyć wtedy do opłacenia edukacji czy stworzenia nowych miejsc pracy? Wiem, że to rozumowanie wygląda na trochę łzawe i naciągane ale czy nie ma w tym trochę racji?

Cezaremu Borowemu należą się wyrazy uznania za zebranie swoich doświadczeń i podzielenie się nimi z czytelnikami. Nie każdy zdobędzie się na taką odwagę, gdy przychodzi mówić o działalności niezgodnej z prawem. Nawet jeśli żyje się w przekonaniu, że była ona dobra dla samego siebie i dla świata. Warto po książkę sięgnąć, żeby wyrobić sobie zdanie na ten temat i zobaczyć Indie z różnych stron. No i zrozumieć, dlaczego polski paszport może niekiedy przy przekraczaniu różnych granic niekoniecznie robić pozytywne wrażenie na pogranicznikach czy celnikach...

Cezary Borowy „Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach” - e-booka można kupić m.in. w księgarni Ebookpoint.

#cyfranek --> obserwuj/czarnolistuj
#literatura #indie #czytajzwykopem #ebook #ksiazki #podroze
Cyfranek - Cezary Borowy "Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach"
6/10
I...

źródło: comment_1595158936bSVYnI6EyEAPs0daLUYqpz.jpg

Pobierz