Wpis z mikrobloga

„Wcześniej, gdy słyszałam, że oficjalne dane nie są takie jak być powinny, traktowałam to z przymrużeniem oka. Myślałam, że to zwyczajne demonizowanie. Ale gdy zobaczyłam dane liczbowe dotyczące zachorowań i zgonów w
Polsce, zmieniłam zdanie. Według ministerstwa danego dnia w całym kraju było siedem zgonów. Jak to możliwe skoro tylko w naszym szpitalu były cztery? Myślę, że dane są nie kilka, ale kilkadziesiąt razy zaniżone”.

„Każdy kto ma obciążenia, czyli choroby współistniejące, był wpisywany do statystyk [red. – zgonów] jako ofiara tego schorzenia, a nie COVID-19. To się trochę zmieniło od kiedy temat nagłośniono w mediach. Statystyki poszły w górę, ale nie dlatego że robimy więcej testów, tylko dlatego że ewidencjonowanie jest sprawniejsze. Dostaliśmy dodatkowy druk, gdzie możemy dopisać COVID-19 do przyczyn zgonu. Nadal nie jest to pełen obraz sytuacji”.

Z niedoszacowaniem ofiar COVID-19 mierzą się wszystkie kraje. Belgowie, żeby lepiej panować nad rozwojem epidemii, jako pierwsi zmienili sposób raportowania zgonów. I do statystyk wpisują nawet te przypadki, w których „zachodzi podejrzenie”, że zgon mógł być powiązany z zakażeniem. Stąd Belgia ma najwyższy odsetek śmiertelności – 419 na milion mieszkańców. Dla porównania w Hiszpanii jest to 413, we Włoszech – 367, we Francji – 275. A w Polsce – 8.

znalezisko:
https://www.wykop.pl/link/5454143/lekarka-ze-szpitala-zakaznego-oficjalne-dane-sa-kilkadziesiat-razy-zanizone/

#koronawirus #neuropa
  • 7
@ajuto00: myślisz, że uciekniesz przed wirusem? Albo twoja rodzina? Niby dlaczego, zachouje każdy, 2 lata do wymyślenia szczepionki, dwa lata do dystrybucji jej wśród ludzi. 4 lata w oczekiwaniu, zdążymy wcześniej wszyscy zachorować i duża część z nas umrze