Wpis z mikrobloga

IRENA KRZYWICKA - NIEPOPRAWNA GORSZYCIELKA

Z jednej strony skandalistka, intelektualistka i gorszycielka, z drugiej oddana kochanka i kochająca matka. Taka była Irena Krzywicka – feministka, pisarka i publicystka, propagatorka wolnych związków i edukacji seksualnej. Urodzona w roku 1899 w spolonizowanej rodzinie żydowskiej i po śmierci ojca wychowana głównie przez matkę w duchu racjonalizmu i tolerancji. To ukształtowało jej charakter i sposób bycia.

Krzywicka uchodziła za kobietę niezwykle piękną. Ona sama często podkreślała, że miała u mężczyzn ogromne powodzenie. Nie stroniła od flirtów i nie robiła z tego faktu wielkiej tajemnicy. Opinię największej skandalistki w przedwojennej Polsce zyskała głównie dzięki temu, że jednocześnie żyła ze swoim mężem (adwokatem Jerzym Krzywickim) i Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, który również był żonaty. Propagatorka otwartych związków podkreślała wielokrotnie, że miała „dwóch mężów”, których bardzo kochała.

Obok niej zawsze kręciło się mnóstwo mężczyzn. W kontaktach z innymi kobietami zachowywała już dystans, co tworzyło plotki o jej rzekomej nienawiści do płci pięknej. Większość jej adoratorów stanowili poważni artyści, ale nie zabrakło również zwykłych wariatów. Krzywicka bawiła się swoim powodzeniem, jednak czasami odrzuceni wielbiciele stawali się jej prześladowcami.

Zwykle byli to niegroźni amanci, tacy jak „Czupryniasty” (tak nazywała go Irena), zakochany w niej student, zbyt nieśmiały by się przedstawić. Zamiast tego chodził za kobietą jak cień. Godzinami wystawał na podwórzu jej domu, patrząc w okna jej pokoju. Śledził Krzywicką wszędzie – podczas zakupów, w drodze na uniwersytet i podczas spotkań z przyjaciółmi. Raz nawet poszedł za Ireną na pewien pogrzeb. Dozorca jej domu wiele razy przeganiał „Czupryniastego”, grożąc mu dosadnie. Wszystko na nic. Wielbiciel wracał każdego dnia… przez dwa lata!

Wreszcie, w roku 1920, zdecydował się podejść do Ireny. Patetycznym ruchem wręczył jej podręcznik historii filozofii, mówiąc szorstko, że idzie na wojnę. Po tym dniu już nigdy się nie pokazał.

Niedługo później obok niej pojawił się inny cień. Był nim Leonek Sołecki. Miał więcej odwagi niż jego poprzednik, co bardzo irytowało kobietę. Codziennie wyznawał jej swoją wielką miłość. Nie zrażał go fakt, że za każdym razem spotykał się odmową i pełnym politowania śmiechem.

Raz pojechał nawet na Krzywicką do Zakopanego. Nie był bogaty, więc pieniędzy wystarczyło mu ledwie na podróż. Na jedzenie już nie miał, więc podczas kolejnych miłosnych wyznań żywił się wyłącznie surowymi jajkami. Gdy Irena wchodziła do sklepu lub kawiarni, Leonek zostawał na zewnątrz, wyjmował następne jajko, nakłuwał z obu stron i wypijał duszkiem. Przez kilka kolejnych lat nie zniechęcała go obojętność Ireny, potem zniknął na dobre.

Z innym sprawa była krótka. Szereszewski pochodził z bogatej żydowskiej rodziny. Zakochał się po jednym tańcu i natychmiast oświadczył. Jego brat uczynił podobnie. Gdy spotkali się z odmową, zaczęli nachodzić Krzywicką. Nie byli sami, gdyż razem z nimi ciągnęła się cała ich rodzina.

Zdarzył się nawet jeden antysemita, poznany w Zakopanem. Krzywicka wiedziała o jego poglądach i gdy tylko się oświadczył, kobieta z uśmiechem na ustach odpowiedziała: „Ale ja jestem Żydówką!”. Wielbiciel zbladł, złapał się za głowę i uciekł. Wrócił jednak po trzech dniach stwierdzając:„Mimo wszystko chcę się z panią ożenić”. W odpowiedzi usłyszał: „Mimo wszystko ja nie mam ochoty wyjść za pana za mąż”. Mężczyzna osłupiał i zniknął na zawsze.

Jeśli do tych przypadków można podejść z przymrużeniem oka, to kolejny prześladowca zabawny już nie był. Zaczęło się od telefonów z pogróżkami. Mężczyzna podający się za „pana Jareckiego” twierdził, że z jej powodu odeszła od niego żona. Groził Krzywickiej, że ją zabije przy pierwszej okazji. Policja zbagatelizowała całą sprawę i odmówiła założenia podsłuchu w telefonie.

Jedna z jej znajomych rozpoznała w dręczycielu swojego męża, którego opuściła. Obiecała do niego wrócić i się z nim rozmówić. Wyszło na jaw, że jej mężem był szanowany działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego, niejaki „pan W.” (prawdopodobnie Wojeński lub Wycech). Irena znała go z wykładów, jednak nigdy nie ujawniła jego nazwiska. Sprawa wkrótce ucichła, a telefon zamilkł na długo. Jednak nie na zawsze.

Po dwóch latach prześladowca powrócił. Na początku ograniczał się do żartów, takich jak zamówienie trumny pod adres Krzywickiej lub przysłanie pracownika ZOO po odbiór małpy. Któregoś dnia znowu zadzwonił telefon. Znajomy głos prześladowcy groził tym razem, że porwie jej czteroletniego syna Piotrusia.

Podczas przyjęcia u Tadeusza Boya-Żeleńskiego poznała ministra spraw zagranicznych Józefa Becka i jego żonę. O wszystkim im opowiedziała, a oni obiecali pomóc. Na drugi dzień w domu Ireny zjawił się oficer. Sprawiał wrażenie, jakby wiedział kto stoi za groźbami. Zostawił kwiaty od pani ministrowej i odszedł. Od tej chwili skończyły się telefony od prześladowcy. Nie wiadomo w jaki sposób unieszkodliwiono szaleńca. Pewne jest tylko to, że w załatwienie tej sprawy najmocniej zaangażowana była osobiście pani Beckowa.

#wmrokuhistorii #historia #polska #ciekawostki #kobiety #gruparatowaniapoziomu #ciekawostkihistoryczne #zwiazki
Pobierz w-mroku-historii - IRENA KRZYWICKA - NIEPOPRAWNA GORSZYCIELKA

Z jednej strony skan...
źródło: comment_1584901782hUbc6RdB7nFGv34bGzKHYH.jpg
  • 1