Wpis z mikrobloga

#chlodnahistoriabracie ale taka, ze ci sie po niej bracie ciepło na sercu zrobi.

Jechał dziś ze mną lokalnym autobusem, pan w sile wieku (coś między 50-60 lat) razem ze swoimi kompanami w wieku podobnym. Sympatyczna zgraja, żartom i śmiechom nie było końca (po krótkim czasie cały autobus, łacznie z kierowcą to już była zgrana paczka), a wspomniany na początku bohater historii różnił się od współtowarzyszy tym, że ciężki los zabrał nogę i kazał jeździć na wózku.

I ten oto kierowca, po zatrzymaniu się na odpowiednim przystanku dla pana na wózku, wyszedł ze swojej ciasnej kabiny, wyjechał z panem z autobusu, przejechał z nim na drugi koniec w miarę ruchliwej ulicy i odwiózł pod drzwi domu, który stał nieopodal. Od kolegi pana na wózku, który razem z innymi siedział w tym czasie w autobusie, dowiedziałem się, że ten konkretny kierowca robi tak zawsze, dzień w dzień, bez wyjątku. Urzekła mnie ta historia.

  • 2
@stepBYstep: a co z autobusem? jak jeszcze bilety u kierowcy byly to pamiętam że wychodzili do kiosku i zostawiali otwarte wejście do kierownicy z włączonym silnikiem :| zawsze mnie ciekawiło, czemu nie boja się że ktoś wsiądzie i odjedzie ;c