Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 490
Zasadniczo wszystkie kraje świata możemy podzielić na trzy grupy.
Pierwsza, najlepsza, stanowi na szczęście zdecydowaną większość. Jako turysta w tych państwach, jeżeli opanowałeś choćby podstawy miejscowego języka i używasz go w kontaktach z miejscowymi, jesteś automatycznie lubiany przez kelnera/sprzedawcę/starszą panią na przystanku. Możesz mówić na poziomie „Cing ciang ciong ryś bez psia i czaj” – cała restauracja cię pokocha i wyjdziesz z zapasem kaczki po pekińsku na trzy dni. Powiesz łamanym niemieckim „Ich grossrosen lederhosen, bitte” – Helmut zrozumie i się ucieszy, że sąsiad uczy się jego języka. Nawet w tym kraju, jak gość z zagranicy powie chociażby „Szejś, jag sje maż”, to od razu jest milej widziany (zakładając, że nie mówi do narodowca).
Druga kategoria to przede wszystkim kraje anglojęzyczne: mieszkańcy zakładają, że ogarniasz podstawy ich języka, więc jakoś specjalnie nie ułatwiają ci życia. Na szczęście rozumieją też, że większości świata do szczęścia wystarczy umiejętność kupienia sobie ryby z frytkami i znalezienia kibla, więc nie zamordują cię, jak pomylisz akcenty w oryginale Makbeta, źle wypowiesz ‘Worcestershire’ albo dasz o jedno would za dużo w czwartym okresie warunkowym. Zakładając, że nie jesteś w Teksasie i odruchowo po tym nie palniesz „Ayyy carramba”.
No i jest, #!$%@?, Francja.
Pieprzonym żabojadom paręset lat temu odbiło na punkcie zajebistości swojej kultury: uznali się za kustoszów świata, mieszkańców Miasta Świateł, największych artystów, Chrystusa naro... A nie, czekaj. W każdym razie Francuzi są na drugim biegunie, jeżeli chodzi o turystów mówiących ich językiem. Wypowiesz o jedną głoskę za dużo, czyli cztery w siedemnastoliterowym słowie? #!$%@?. Powiesz po ludzku „99”, a nie „cztery dwadzieścia dziesięć dziewięć”? Kolejny #!$%@?, przepraszam, wkuhw. Zamówisz bagietkę w Marsylii z paryskim akcentem? W najlepszym razie cię zignorują. Spytasz się błędnie, gdzie jest toaleta? I ty, i Francuz się zesra. Przejdziesz odruchowo w rozmowie na angielski? #!$%@? Czas Apokalipsy. Sam się ostatnio spytałem miejscowych w Neuf-Brisach przy granicy ze Szwajcarią, jak dojść na plac de Gaulle’a, to się na mnie wydarli, żebym się, inszallah, francuskiego nauczył.
Reasumując: Alzację oddać Niemcom, wieżę Eiffla sprzedać na złom, Notre Dame spalić, bagietki i ommelette du fromage zdelegalizować, a państwo podporządkować Anglikom – może wtedy Francuzi się czegoś nauczą i zaczną szanować umiejętności językowe turystów. A Napoleon ruchał dzieci.

#francja #pasta #heheszki
  • 25
@MadIen: Najgorsi to sa sprzedawcy w tabakach. Jak im powiesz paczke marlboro s'il vous plaît bez ich przedluzonego ooo i bez drgajacego w gardle rrrr to udaja ze nie rozumieja. Raz tak powiedzialem to pokazywal mi wszystkie marki fajek ktore byly za jego plecami oprocz marlboro o ktore prosilem. Tak samo jak wymowisz Red Bull bez ich #!$%@? u i nie powiesz Red Bjull s'il Vous plait to #!$%@? nie zrozumie
@MadIen: To nie pasta, to rzeczywistosc... Ostatnio w Hiszpani, podeszla do mnie Pani i pyta czy parle wu france. Krece przeczaco glowa to mnie ofuknele i cos tam po swojemu papla pod nosem. To pytam albo raczej warcze lot is jor problem bo gdy jej grzecznie odpowiedzialem ze nie parlam to sie zagotowala. Wyraznie oburzona byla, ze Polak (polactwo mam na mordzie wykute) w Hiszpani wladajacy biegle angielskim nie mowi po
@agaciksa: czy ja wiem ? Miałem okazję jeździć autostpem po Chorwacji. Pomijając to że ten kraj to autostopowy #!$%@?łek to z angielskim nie miałem problemu. A jeździłem z chorwatami.
Jedynym ewenementem było wynajęcie pokoju w mieście o nazwie Marina. Opis na booking w perfekcyjnym angielskim, a gdy już podeszłem pod dom to próbowałem przez telefon tłumaczyć w 3 językach że stoję pod bramą i chce się zameldować. Trwało to grube 20
@MadIen Są jeszcze Węgry. Wystarczy znać, Egeszegedre i Polak Węgier dwa bratanki po węgiersku i możesz w każdej spelunie się dobrze bawić. Wielu Węgrów odpowie przysłowie po polsku. Kiedyś w 18 tysięcznym mieście wbiłem do lokalnego baru i po godzinie czasu cały bar to byli moi przyjaciele. Chociaż 90% ludzi nie znało angielskiego, to chcieli się porozumiewać przez google translate. Na koniec jak wychodziłem krzyknąłem "ria ria hungaria" i cały bar wiwatował,
@MadIen Wszędzie gdzie jeżdżę dogaduję się po angielsku, bo przecież jak ktoś chce zarabiać na turystach, to jest to absolutna podstawa.

Wszędzie, tylko nie w #!$%@? Francji, gdzie sklepikarz doskonale znając angielski będzie do Ciebie mówił po francusku, bo jesteś we Francji, więc masz mówić w języku Francji. Kraj gburów i tyle - omijam szerokim łukiem.