Wpis z mikrobloga

219 311 + 133 + 219 +3 = 219 666

Ostatni weekend sierpnia już od trzech lat stoi pod znakiem Rajdu Wokół Tatr.
Tym razem trochę inaczej, bo na miejsce pojechałem bez rodziny, a co za tym idzie musiałem dotrzeć bez samochodu.
Start wyprawy w sobotę przed 6 rano z Fabrycznego, gdzie startuję pociągiem do Krakowa. Podróż bez przygód i na szczęście bez opóźnień. Na dworcu wpadam na pomysł, że jak można być w Krakowie i nie być na Starym Runku, więc obieram odpowiedni kierunek - i w sumie trochę słabo jeździ się po mieście, którego się nie zna bez wcześniej zaplanowanej trasy. Ogólnie wydostanie z Krakowa zajmuje mi zdecydowanie za dużo czasu.
Jadę trasą, którą dostałem od @Cymerek i @metaxy zmodyfikowaną pod kątem #zaliczgmine - wszystko fajnie, ale zjechanie z głównej drogi w moich okolicach nie skutkuje od razu podjazdem 15 czy 20% co tu mi się parę razy zdarzyło - planowałem jechać spokojnie co by nie męczyć nogi przed niedzielą a tu się takie kwiatki trafiały, a podjazdy z rowerem z bagażami ważącymi prawie tyle co rower nie są zbyt fajne. No ale wpadło 10 gmin i była mała rozgrzewka przed imprezą właściwą. Dojeżdżam do Nowego Targu i postanawiam jechać na rynek na lody - punkt obowiązkowy każdej wizyty w tym mieście - i poszukać ekipy #rowerowykrakow. Udało się połączyć oba punkty bo chłopaki siedzieli akurat w pizzerii obok lodziarni. Później odbiór pakietów i do @Cymerek na grilla i do spania - przy okazji dzięki za przenocowanie.

Rano w niedzielę pobudka około 6, szybkie śniadanie i ruszamy liczną grupą o 7 w kierunku Nowego Targu. Docieramy do biura zawodów, ustawiamy się na starcie i chwilę przed 8 ruszamy. Poranna mgła opadła, wyszło słońce i zaczyna się robić ciepło. Jedziemy grupą do pierwszych górek - niestety tutaj następują podziały i później już w większości albo jedziemy w mniejszych grupach albo mijamy się tylko na bufetach. Na szczęście RwT ma tylu uczestników, że zawsze znajdzie się ktoś z kim można pojechał kawałek trasy. O samym jechaniu nie ma co pisać - pod górkę męczarnia, a później radość ze zjazdów. I tak się jedzie od bufetu do bufetu. Pogoda była rewelacyjna do mojego trzeciego bufetu - chwile po stracie z niego zaczęło kropić, a później błyskać się w oddali, ale spowodowało to tylko wzrost średniej prędkości. Na mecie obiad, jeszcze chwila na pogadanie, szybki prysznic i czas wracać - udało mi się zabrać z kolegą poznanym na stravie i tak po prawie 7 godzinach w samochodzie (ach te remonty i korki) melduję się około północy w domu.

Jak zawsze pochwały dla organizatorów rajdu: świetna impreza ze świetną trasą, za naprawdę niewielkie pieniądze w porównaniu do konkurencji dostajemy koszulkę w pakiecie startowym, rewelacyjne bufety, bardzo dobrze oznaczoną trasę i wsparcie na trasie. Jak ktoś chce spróbować jazdy w górach to naprawdę warto zacząć od tej imprezy.

No i fajnie było ponownie spotkać osoby czy poznać nowe z #rowerowykrakow - nie będę wymieniał wszystkich bo kogoś na pewno pominę i się jeszcze obrazi ;) No i pozdrowienia dla @stamart - dobry był ten pomysł z potokiem ;)

I jeszcze małe podsumowanie: 2 dni, 350 km i 4300 metrów w górę. Czas brutto rajdu to około 8:10 - dla porównania 2 lata temu 8:55, więc jest progres :)

#rowerowyrownik #rowerowalodz #ruszlodz #rowerowykrakow #wykoptribanclub #100km (nr 15) #100km #200km (nr 4) #zaliczgmine (+10) #rwt #rajdwokoltatr
radoslaw-szalkowski - 219 311 + 133 + 219 +3 = 219 666

Ostatni weekend sierpnia ju...

źródło: comment_nxO8SeYTYdUKY3swuT4QXQYM9rp9YrcV.jpg

Pobierz
  • 3
jak tam dziś forma?


@metaxy: nie jechałem dzisiaj akurat do pracy rowerem to nie wiem jakby było z kręceniem, ale czuję, że jest dobrze - aż jestem zdziwiony. Jeszcze trochę i mi też górki zaczną wchodzić. Ewentualnie to znak, że zbliża się koniec sezonu bo jest forma :(
Tylko zmęczony jestem z niewyspania - mój organizm nie jest przyzwyczajony do wstawania rano, szczególnie kilka dni pod rząd.