Praca w usługach. Niby fajnie, poznajesz dużo ludzi, rozmawiasz z nimi, super. Poszerzasz horyzonty. #!$%@? prawda.
Pracowałem przez 6 lat w pewnej firmie sprzedającej usługi, ale dzisiejszy dzień przelał czarę goryczy.
Prowadzimy system rezerwacji. Prosta sprawa - babka na telefonie zdalnie wpisuje rezerwacje w kalendarz gógla, a ja w firmie to widzę.
Wczoraj wieczorem kupiłem desmoxan. Fajna sprawa, placebo czy nie - nie wnikam, działa. Cały wieczór i ranek nie wyjarałem ani fajki. Od 10 rano hardy pracing, aż w końcu w kalendarzu pokazała się godzinna luka - TAK TO MOJA SZANSA! Pierwszy niespodziewany stolec od niepamiętnych czasów nie wywołany tajemniczym połączeniem kawy i szluga. Pognałem do sracza żeby dać coś od siebie firmie (januszowe cheche). Ściągnąłem galoty, zasiadłem niczym król na zimnej jak serce mojej byłej desce i pcham ulgę. Krecio wyglądnął z jamy. Krtek całkiem niechętny do współpracy więc pcham jak Syzyf. ON NIC. Zwisa mi ten norokop z kakałczanego oka, niezdecydowany jak #rozowypasek podczas okre… podczas zawsze. Wtem….
…. DZIŃDOBRY JES TU KTO?!?!?!?
*(#!$%@?.GIF)*
Nie wiem czy krzyczeć, że chwila bo sram, czy zamknąć mordę i liczyć na to że typ pójdzie gdzie indziej. A ten nie. HALO! PROSZE PANA!
Zerwałem garść papieru, zacisnąłem zwieracz celem dekapitacji czeskiego bohatera i próbuję zetrzeć z siebie ślady zabójstwa. Każde podtarcie wygląda tak samo jprdl.jpg Lżejsze natarcie palcem na rów mariański skutkowało bledszym śladem na papierze więc uznałem że styknie. Wstaje, spuszczam wodę i z dumą krzyczę: JUŻ IDĘ!
Wychodzę z kibla, spocony jak po walce z pięcioma lwami w koloseum i widzę… Ojca dziewczyny, do której przystawiam się od paru miesięcy. On się śmieje, ja się palę z zażenowania.
Wykonuję instruktaż bezpieczeństwa podczas roztaczającego się aromatu gówna bo tarte za słabo, ale ring krwawi.
Praca w usługach. Niby fajnie, poznajesz dużo ludzi, rozmawiasz z nimi, super. Poszerzasz horyzonty. #!$%@? prawda.
Pracowałem przez 6 lat w pewnej firmie sprzedającej usługi, ale dzisiejszy dzień przelał czarę goryczy.
Prowadzimy system rezerwacji. Prosta sprawa - babka na telefonie zdalnie wpisuje rezerwacje w kalendarz gógla, a ja w firmie to widzę.
Wczoraj wieczorem kupiłem desmoxan. Fajna sprawa, placebo czy nie - nie wnikam, działa. Cały wieczór i ranek nie wyjarałem ani fajki. Od 10 rano hardy pracing, aż w końcu w kalendarzu pokazała się godzinna luka - TAK TO MOJA SZANSA! Pierwszy niespodziewany stolec od niepamiętnych czasów nie wywołany tajemniczym połączeniem kawy i szluga.
Pognałem do sracza żeby dać coś od siebie firmie (januszowe cheche). Ściągnąłem galoty, zasiadłem niczym król na zimnej jak serce mojej byłej desce i pcham ulgę.
Krecio wyglądnął z jamy. Krtek całkiem niechętny do współpracy więc pcham jak Syzyf.
ON NIC.
Zwisa mi ten norokop z kakałczanego oka, niezdecydowany jak #rozowypasek podczas okre… podczas zawsze.
Wtem….
…. DZIŃDOBRY JES TU KTO?!?!?!?
*(#!$%@?.GIF)*
Nie wiem czy krzyczeć, że chwila bo sram, czy zamknąć mordę i liczyć na to że typ pójdzie gdzie indziej.
A ten nie.
HALO!
PROSZE PANA!
Zerwałem garść papieru, zacisnąłem zwieracz celem dekapitacji czeskiego bohatera i próbuję zetrzeć z siebie ślady zabójstwa.
Każde podtarcie wygląda tak samo jprdl.jpg
Lżejsze natarcie palcem na rów mariański skutkowało bledszym śladem na papierze więc uznałem że styknie.
Wstaje, spuszczam wodę i z dumą krzyczę: JUŻ IDĘ!
Wychodzę z kibla, spocony jak po walce z pięcioma lwami w koloseum i widzę… Ojca dziewczyny, do której przystawiam się od paru miesięcy.
On się śmieje, ja się palę z zażenowania.
Wykonuję instruktaż bezpieczeństwa podczas roztaczającego się aromatu gówna bo tarte za słabo, ale ring krwawi.
Chyba #przegryw .