Wpis z mikrobloga

Dzień 25 (z 45).

Dzień 25 (przejazd z Porto w okolice San Lorenzo - 544 km) był dniem pełnym problemów.

Zaczęło się od marudzenia Oli i kłótni ze mną. Oboje straciliśmy nerwy i czas. Mimo to o 10 byliśmy już w drodze.
I tu pojawił się problem. Okazało się, że jedziemy autostradą A25, za którą płatności można dokonywać tylko w sposób elektroniczny. Tak wyczytaliśmy z mijanych znaków i w sumie gdy przygotowywałem się do podróży to wyczytałem, że są płatności elektroniczne ale tylko jako jedna z opcji. Udało nam się również ze znaków odczytać numer telefonu i nazwę operatora autostrady. Kolejne kamery mijane po drodze podsunęły myśl, że może na końcu będą bramki i system zwyczajnie zliczy na ilu kamerach się pojawiliśmy i zapłacimy za to co przejechaliśmy. Gdy do granicy pozostało już tylko 10 kilometrów zjechaliśmy na stację benzynową i zacząłem się dopytywać o co chodzi z tą płatnością. Oczywiście prawie nikt nie mówił po angielsku więc wiele się nie dowiedziałem. Większość osób mówiła, żeby nie płacić tylko jechać dalej, a co do płatności to oni nie wiedzą. Na stronie też nie było jasno wyjaśnione a z numerami telefonów spisanymi po drodze nie mogłem się połączyć. Gdy już miałem jechać dalej na stację podjechał samochód operatora autostrady. Kierowca ani słowem nie mówił po angielsku ale machnął mi ręką i pokręcił głową... więc pojechałem. Gdy do granicy z Hiszpanią pozostał 1 km zjechałem na jeszcze jedną stację benzynową gdzie w końcu ktoś wyjaśnił, że muszę wrócić parę kilometrów w stronę Portugalii i tam na jednej ze stacji benzynowych będę mógł dokonać płatności. Tak też zrobiłem, a sama płatność jest automatyczna po połączeniu karty kredytowej z numerem rejestracyjnym samochodu. Niby wygodne ale moja karta jest połączona z wypożyczonym samochodem tak, że jak on wróci kiedyś do Portugalii to jego kierowca będzie mógł jeździć po tych autostradach za darmo. Tak, że straciliśmy w sumie około 40 minut ale przynajmniej nie powinienem być ścigany.
Dzień zakończył się zameldowaniem w hotelu, w którym trzy razy pokój musieliśmy zmieniać. Zarezerwowaliśmy pokój trzy osobowy a dostaliśmy normalną dwójkę - jedno większe łóżko. Zejście do recepcji rozmowa z recepcjonistką powrót do pokoju i tym razem mamy luksusowo dwa pojedyncze łóżka. Kolejna rozmowa, wymiana kluczy i instrukcja od recepcjonistki - sprawdźcie ten. Tym razem trójka. I godzina zmarnowana na załatwianiu czegoś co nam sprzedali.
Dzień zakończył się tak, że Lewandowski gola nie strzelił.

Dzień 26 (z 45).

Najpierw zwiedzaliśmy San Lorenzo de El Escorial. W mieście znajduje się monumentalny zespół pałacowo-klasztorno-biblioteczny, panteon królów i książąt hiszpańskich (5/5).
Wieczorem zameldowaliśmy się już w hotelu w miejscowości Cuenca, którą będziemy zwiedzać jutro.

#mariusz30weuropie #europa #podroze #podrozujzwykopem #turystyka
  • 4