Wpis z mikrobloga

#gorskibandyta #k2 #bielecki #polskiek2

Być może niektórzy z was słyszeli już o wybrykach Adama Bieleckiego, postrachu Himalajów i zbójcy. Są jednak ludzie, którzy nadal nie dowierzają, że ten skromny chłopak z Tychów słuchający w namiocie powyżej 6000m "Na szczycie" Grubsona jest zwyczajnym górskim bandytą. Jednym z nich jest kierownik obecnie trwającej wyprawy na K2, Krzysztof Wielicki. Powodem jego kłótni z Denisem Urubko nie było tylko jego samotne wyjście na atak szczytowy (to, co za tym stało zostało opisane w poprzednim poście), lecz przede wszystkim konflikt Denisa z Adamem. Ciężko w to uwierzyć, że taki kozak jak Urubko, wyszkolony kazachski żołnierz, mógłby się bać Bieleckiego. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom.
Po powrocie do bazy i kłótni z Wielickim odcięto Denisowi internet. Wszystko zostało zaplanowane zanim ten drugi wrócił. Kierownikowi wyprawy #!$%@?ło, przechadzając się po lodowcu zaciekle szukał sposobu na danie wszystkim do zrozumienia, że takie osoby są bezwzględnie na zawsze wykluczone z polskich wypraw, bo wprowadzają zamęt, niemiłą atmosferę, szkalują naszego najlepszego wspinacza i rzucają nieprawdziwe oskarżenia niszcząc przy tym ducha walki. W głowie rodziły się setki pomysłów. Ignorować? Słabe. Zrzucić z góry? Tylko najgorsi to robią.
Nie było jednak z kim o tym porozmawiać, bo właśnie w tym czasie Adam Bielecki namawiał swoich kolegów z zespołu do splądrowania namiotu i skrojenia Urubki ze sprzętu który tam pozostawił (łącznie z radiem, zapasowymi kombinezonami Małachowskiego i butami Millet łącznie za ponad 12 000 złotych). Dzięki studiowaniu psychologii udało mu się przekonać niemal każdego. Został tylko niczego nieświadomy Artur Małek, który w 2013 również dał się uwieść Bieleckiemu i uwierzył, że Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zmarli przypadkowo schodząc z Broad Peaku. Gdy chłopaki wrócili z łupem, zastali krzyczących Wielickiego i Małka. Adam tylko w myślach zanucił: ”Się porobiło, czeka to też nas...". „Jak wróci, to zmienimy #!$%@? hasło do wi-fi!” miał krzyknąć Artur, a kierownik wyprawy z radością przyjął ten pomysł krzycząc: "Dawaj #!$%@? już zmieniam!”. Długo trwały spory jakie miałoby to być hasło, wśród propozycji były między innymi polskiek2, mamatata123, nieweszles, urubkolubiwdupko, ale stanęło w końcu na klasycznym urubkotocwel1989 (jest to rok śmierci Jerzego Kukuczki, największego polskiego wspinacza). Mimo odcięcia buntownikowi dostępu do internetu, zdążył on już udzielić kilku wywiadów stacjom telewizyjnym z różnych zakątków globu. Przyjechał też Pereira ale nikt z nim nie chciał rozmawiać. Lekarz wyprawy chciał już mu powiedzieć: „#!$%@? leszczu!”, ale gdy tylko otworzył usta zobaczył, że biedak siedzi skulony i kurczowo trzyma się bagażów. Początkowo myślał, że chroni wart setki tysięcy profesjonalny sprzęt do nagrywania reportaży w górach wysokich - w końcu nigdy nie wiadomo kiedy ta hiena himalajska i rabuś, Adam Bielecki, odkryje w sobie żyłkę filmowca. Nie wiedział, że reporter jako jedyny zarejestrował przypadkiem co się stało w BC. Prawdopodobnie tylko z powodu taśmy zdeponowanej w nieznanym Bieleckiemu miejscu jeszcze w ogóle żyje. Telefonów od stacji telewizyjnych było tak wiele, że nieświadomy rozboju Urubko nawet nie zdążył wejść przed ostatecznym spakowaniem się do swojego namiotu, w którym poza skromną poduszką ze śniegu niewiele już zostało. Oczywiście nastoje w bazie nie były zbyt wesołe, swoją cegiełkę do tego dołożył telefon od premiera Mateusza Morawieckiego, który nakrzyczał na Wielickiego że znów wszyscy trąbią o himalaiście opuszczającym polski obóz. Niedługo po tym Urubko zorientował się, że został skrojony przez polskich wysokogórskich złodziei, a członkowie ekipy dowiedzieli się z onetu, że nie usłyszą przeprosin. Jeszcze przed zejściem Urubki na lodowiec Askole z tragarzami 11, 12 i 19 podszedł do niego prowodyr, któremu wcisnął mu szybko jeszcze do kieszeni liścik. Adam Bielecki, lodowy wojownik z lepkimi rękami nieznającymi litości, klępnął go w ramię i powiedział: „Nie tylko wi-fi ci #!$%@?śmy”.
Nie wiedział jeszcze, że wieczorem siedząc w kradzionym namiocie wśród zrabowanego sprzętu do wspinaczki wysokogórskiej znajdzie w kieszeni karteczkę od kazachskiego zakapiora. "Nikt nam nie powiedział, kiedy mamy się pożegnać, i ile mamy czekać, aby znowu się pojednać. -Denis”. Co ciekawe przez cały czas podczas pakowania reszty nic nie wartych pozostałych mu rzeczy Urubko nie zauważył, że chłopaki zrobili mu z plecaka kebab i wszystko ma odwrócone na drugą stronę.