Wpis z mikrobloga

Hipoteza sektorowych szoków podażowo popytowych prowadzących do kryzysów.

Dominują dwie interpretacje kryzysów. Keynesistowska – gdzie to brak odpowiedniego popytu powoduje spadek PKB. Tak naprawdę to jednak spadek krańcowej skłonności do konsumpcji, lub spadek konsumpcji autonomicznej w tej hipotezie powoduje spadek PKB. Czemu jednak miałby taki spadek nastąpić? Dodatkowo – czemu środki produkcji miałyby być nie w pełni wykorzystane? Są to ważne pytania, które w tej hipotezie pozostają bez odpowiedzi. Oczywiście neo-keynesiści starają się na nie znaleźć odpowiedzi. Niestety moim zdaniem nie dość skutecznie – głównie poprzez rozbudowanie modelu a nie bezpośrednią odpowiedź na powyższe pytania.

Inną ciekawą hipotezą jest trójkąt produkcyjny w szkole austriackiej. Przy tym założeniu to błędne ceny (na rynku pieniądza) powodują błędną alokację zasobów w wyniku zaburzonej oceny opłacalności inwestycji przez zaburzenia cen na rynku pieniądza (stóp procentowych). W tej koncepcji „ostatecznym złem” jest państwo i jego „emanacja” w postaci banku centralnego, który prowadzi nieodpowiedzialną politykę i zaburza rynkowe wyceny – w tym przypadku opłacalności inwestycji w czasie. Zbyt niskie stopy procentowe starające się pobudzić popyt powodują wzrost IRR dla długotrwałych projektów. Prowadzi to do realizacji zbyt dużej liczby długotrwałych projektów (np. budowy wysokich budynków – sprawdzaną przez słynny indeks erekcji). Możliwości produkcyjne są jednak ograniczone i rozrost liczby inwestycji długich powoduje wypychanie inwestycji i konsumpcji krótkoterminowej (zaburzenie trójkąta produkcyjnego). Błędna alokacja ostatecznie się jednak ujawnia – co powoduje przewartościowanie aktywów i spadek ich wartości, co oznacza kryzys. Ta hipoteza także pozostawia pytania bez odpowiedzi. Czemu taka sytuacja prowadzi do spadku PKB? Przecież jeżeli likwidujemy nieefektywną alokację i zwiększamy efektywność naszych możliwości produkcyjnych – powinniśmy prawidłowo oceniając ceny (po korekcie cen) widzieć wzrost PKB. Dodatkowo ten opis jest bardzo szczegółowy i może dotyczyć raptem kilku z wielu kryzysów w naszej ostatniej historii – jego moc wyjaśniająca wydaje się więc niestety niska.

Chciałbym zaproponować więc alternatywne wytłumaczenie kryzysów gospodarczych będące po części uogólnieniem i zarazem połączeniem powyższych hipotez.

Każdy kryzys gospodarczy można opisać jako błędną alokację (potrzebę zmiany alokacji ograniczonych zasobów) w wyniku zmiany popytu, podaży, technologii produkcji, lub struktury stóp procentowych (wynagrodzenia za odkładanie konsumpcji w czasie).

Co się stanie w sytuacji gdy np. szok technologiczny zrealizuje się "nagle"? Kapitał zainwestowany w "starą branżę" będzie nic nie wart a kapitał zainwestowany w nową branżę będzie dawał ponad przeciętne zyski. Co zobaczymy w skali makro? Nagły wzrost bezrobocia oraz upadek wielu przedsiębiorstw - w skrajnym przypadku może spaść PKB i mamy prawdziwą recesję. Jednocześnie pracownicy nowych branż będą zarabiali ponad przeciętne wynagrodzenia a właściciele tych przedsiębiorstw będą inkasować rekordowe zyski.

Co się stanie gdy "nagle" w danej gospodarce (światowej najlepiej) wystąpi nagły szok technologiczny, podażowy lub popytowy? Na przykładzie szoku technologicznego lat '20 XX wieku. Ford T osiągnął "masową" produkcję w okolicy 1923. Kilka lat aby zapełnić rynek - i mamy przełom lat '20 i '30. Samochody nie stworzyły "nowej" branży - one obniżyły koszty transportu jednocześnie eliminując pracę woźnic, kołodziejów itp. Co się stało z kapitałem osób wytwarzających wozy lub mających zajazdy i stajnie dla koni kowale lub fabryczki produkujące części dla starego rynku transportowego? Mocno stracił na wartości. Tak samo ich pracownicy - stracili źródło utrzymania i duża ich część zasiliła rzesze bezrobotnych. Jednocześnie Ford miał rekordowe zyski oraz jego pracownicy mieli płace wyższe niż średnia krajowa.

Problemem po '29 była błędna identyfikacja problemu i złe rozwiązanie - wojny celne, które tylko pogorszyły sytuację dalej dezorganizując popyt i podaż. Obrazuje to, że ta teoria wnosi nowe odpowiedzi. Pokazuje czego nie robić. Wielki kryzys stał się wielkim w wyniku prób jego zmniejszenia przez polityków. Ładnie Smith pisze o wojnach celnych - że doprowadzą one do biedy ludzi z danego kraju (do kryzysu) w danej dziedzinie życia. Tak samo wyglądała sytuacja w II RP. Po wybudowaniu Gdyni i po ustaniu wojny celnej z Niemcami mieliśmy mniejszy eksport na osobę niż w trakcie wojny celnej i bez Gdyni... Inwestycje centralne rzadko są poprawne i nie są celne oraz decydent centralny nie ma bodźców do obniżania cen.

Chyba najładniejszym przykładem będzie tutaj kryzys naftowy 1973r. W jego wyniku ograniczona została podaż ropy, co skutkowało ograniczeniem jej dostępności i podniesieniem jej cen. To z kolei wymusiło drastyczną realokację zasobów w wyniku zmian w popycie i podaży. Drożejąca benzyna wymusiła zmiany w sposobie transportu i w wyniku np. ograniczyła sprzedaż samochodów. Jednocześnie ograniczone zasoby produkcyjne społeczeństw zostały przeznaczone na kupno alternatywnych środków transportu – lub na kupno samochodów spalających mniej dobra cennego i rzadkiego – benzyny. Czy wystąpiły więc w przypadku tego kryzysu wolne i niewykorzystane moce produkcyjne – tak jak opisuje to Keynes? Tak – takie moce produkcyjne wystąpiły (w fabrykach produkujących samochody spalające dużo benzyny). Czy rozsądnym byłoby więc zgodnie z radą Keynesa pobudzić gospodarkę – mobilizując te unieruchomione rezerwy produkcyjne? Mam nadzieję, że zgodzicie się, że jest to pomysł absurdalny. Wyjaśnienie kryzysów przez szkołę austriacką także wydaje się być niesatysfakcjonujące w tym przypadku.

Jak A Smith pisał ludzie mają zadziwiającą skłonność do szukania minimalizacji kosztów oraz do maksymalizacji swojej przyjemności wynikającej z ich potrzeb. Te dwie cechy naszego gatunku prowadzą do tego, że o ile jesteśmy postawieni w stabilnym otoczeniu prawnym oraz kalkulacja ekonomiczna (ceny) nie jest zakłócona – nasze indywidualne samolubne działania prowadzą nieumyślnie do dobrobytu ogółu. W tej kwestii nie można się nie zgodzić ze szkołą austriacką, że państwo jest wrogiem bo potrafi zakłócać poprawną kalkulację ekonomiczną (ceny) – sabotując w ten sposób poprawną alokację dóbr i wzrost dobrobytu. Mam nadzieję, że z tym stwierdzeniem zgodzi się każdy kto miał styczność z mikroekonomią i tym jak np. ceny minimalne i maksymalne wpływają na ogólny dobrobyt.

Bańka dot.com. W wyniku błędnych decyzji inwestycyjnych zbyt wysoko wyceniono przedsiębiorstwa IT, nawet takie, które nie miały szansy na zyski. Doprowadziło to do nieefektywnych decyzji inwestycyjnych – błędnej alokacji możliwości produkcyjnych. Doprowadziło to do „bumu” w branży IT – dużej konkurencji w niej i wzrostu płac. Po wstrzymaniu finansowania „dot-comów” przez inwestorów wiele osób pracujących w tych firmach nagle straciło prace. To z kolei doprowadziło do ograniczenie konsumpcji osób zwalnianych – zgłaszanego do innych branż, co spowodowało efekt rozlania się kryzysu na inne dziedziny. Kryzys skończył się wraz z realokacją zasobów (pracowników) do nowych zadań. Czy stymulacja Keynesowska mogłaby przyśpieszyć wychodzenie z takiego kryzysu, np. poprzez zwiększenie wydatków rządowych? Zwolnione osoby znalazłyby wtedy pracę w sektorze rządowym. Pytanie czy wypracowana wartość poprzez zatrudnienie tych osób w sektorze rządowym byłaby równie duża jak w sektorze prywatnym. Dodatkowo – jaką motywację mieliby ci ludzie w znalezieniu pracy w sektorze prywatnym?

Znów odwołam się tutaj do Smitha, który pisał, że jeżeli ktoś wiedziałby jak osiągnąć wysoką stopę zwrotu (wiedziałby jak efektywnie alokować rzadkie zasoby takie jak praca ludzka) – nie szukałby kariery w rządzie ale odnosiłby sukcesy jako przedsiębiorca.

Innym przykładem kryzysu jest kryzys rynku hipotecznego w 2007. Jego wystąpienie można wytłumaczyć częściowo zaburzeniami w stopach procentowych (czyli klasyczną hipotezą „trójkąta produkcyjnego” ASE). Rozwijając to jednak o powyższą analizę – błędna alokacja przyciągnęła dodatkowych pracowników do branży budowlano - wykończeniowej oraz podniosła w niej pensje ponad optymalny poziom. Nagłe załamanie rynku hipotecznego i cen nieruchomości spowodowało nieopłacalność budowy nowych domów i konieczność obniżenia płac i zatrudnienia w branży budowlanej. Osoby zwolnione z tej branży zgłaszały mniejszy popyt na inne branże. Ostatecznie jednak zwolnione osoby znalazły zatrudnienie w zupełnie innych branżach – nowa alokacja i nowe zawody nie mogły być przewidziane przez centralne planowanie.

Innym ładnym przykładem jest Polska w latach ‘90 i na początku tego wieku. Przez ten okres byliśmy w ustawicznym nie pełnym zatrudnieniu i wielu zamykanych fabrykach. Jednocześnie paradoksalnie pomimo wysokiego bezrobocia i pozornego nie pełnego wykorzystywania środków produkcji – osiągaliśmy średnio ogromny wzrost gospodarczy oraz wysoki wzrost płac przez wiele lat. Niepełne wykorzystanie środków produkcji oraz ustawiczny wzrost płac jest w zasadzie zaprzeczeniem modelu Keynesa. Jednocześnie idealnie pasuje do proponowanego tutaj modelu. Kolejne branże przeżywające gwałtowny skok technologiczny powodowały jednoczesną likwidację miejsc pracy w branżach przestarzałych jak i wzrost pensji pracowników pracujących w branżach / przedsiębiorstwach przeżywających gwałtowny skok technologiczny.

Jakakolwiek hipoteza bez sposobu jej weryfikacji (falsyfikacji) jest bezwartościowa. Ta hipoteza w odróżnieniu od innych jest łatwo falsyfikowalna. Proponuję następujące testy:
- w przypadku każdego kryzysu wzrost bezrobocia nie powinien być symetryczny w przekroju wszystkich branż (chyba, że kryzys jest spowodowany np. wprowadzeniem komunizmu, który w równym stopniu dotknie wzrostem niegospodarności we wszystkich branżach),
- po wykryciu branż dotkniętych kryzysem – (potwierdzeniu pierwszej hipotezy) powinien wystąpić w spadek płac w branżach „spadkowych”
- może się zdarzyć, że podczas wykonywania pierwszej analizy wykryjemy branże zwiększające zatrudnienie w okresie kryzysu (lub tuż przed lub po). Hipoteza: pensje w tych branżach powinny rosnąć (lub spadać wolniej) niż w innych branżach
- fajnym potwierdzeniem tej hipotezy byłoby gdyby branża „schyłkowa” i „wzrastająca” były ze sobą powiązane – tak jak samochody i przewozy wozami konnymi.

Potwierdzenie lub zaprzeczenie tej hipotezie byłoby zadaniem tytanicznym. Nie byłoby jednak nie możliwe. Jest wśród nas kilka osób zajmujących się profesjonalnie nauczaniem ekonomii. Chciałbym Was poprosić o to abyście pochylili się nad powyższą teorią i spróbowali zachęcić swoich studentów do jej obalenia/ potwierdzenia. Zdaję sobie, że wymagałoby to ogromnej pracy – ponieważ wymaga poznania rozkładu PKB nie tylko na klasyczne agregaty jak „transport” czy „usługi” ale także na strukturę tych agregatów (np. transport konny vs transport samochodowy).

Dodatkowo chciałbym zwrócić Waszą uwagę (o ile ktoś doczytał ten tekst do tego momentu) na nadchodzące dwie zmiany w globalnej gospodarce.

Pierwszą jest pełzająca rewolucja w wytwarzaniu energii. W roku 2017 byliśmy świadkami kilku rekordowych przetargów odnoście OZE. Obecnie cena za 1kWh z PV / wiatru w wielu krajach jest KILKUKROTNIE niższa niż cena z węgla / atomu. Kilkukrotnie pisałem też tutaj, że najprawdopodobniej w 2018 cena za OZE + składowanie energii w bateriach będzie niższa niż cena wytworzenia energii z węgla. JEŻELI to się spełni – czeka nas bardzo gwałtowne dostosowanie się gospodarki…

Kolejną pełzającą rewolucją mogą byś samochody autonomiczne + elektryczne. Samochód autonomiczny z napędem elektrycznym będzie mógł przejechać kilka milionów kilometrów bez większych napraw. Odchodzą koszty napraw powypadkowych oraz tych związanych z utrzymaniem silnika, skrzyni biegów itp. Takich samochodów będzie też potrzeba mniej – ponieważ będą bardziej efektywnie wykorzystywane (spadek produkcji). Zsumujcie mechaników, kierowców, pracowników fabryk samochodów. To jest pokaźna grupa osób, która naraz zostanie wypchnięta z rynku. Jednocześnie zatrudnienie i zarobki w innych grupach wzrosną. Czy jesteśmy na to gotowi jako kraj – zwłaszcza, że z tego co pamiętam najwięcej ciężarówek w UE jest zarejestrowanych w Polsce i to nasze firmy i nasi pracownicy obsługują największą część handlu w UE.

#ekonomia
  • 9
piękny wpis. rzeczywiście ważne jest to że postęp będzie wpływał w relokacje zasobów a to zawsze stanowi koszta społeczne i chęć napraw przez polityków

a co do samojazdów. to skala zmian będzie jeszcze większa. zniknie np. potrzeba posiadania np. drugiego samochodu w rodzinie. po prostu po użyciu samochodu przez pierwszego kierowce, drugi kierowca może przywołać samochód, który przyjedzie samodzielnie.
po użyciu przez drugiego kierowce, samochód bedzie czekał np. na wezwanie przez pierwszego.
@Cheater:

Sprecyzuj bardziej pls, bo się gubię. Dlaczego pisząc o szokach technologicznych ("dodatnich") wkręcasz w to wzrost bezrobocia? ...czy chodzi tylko o czas pęknięcia balona i ja nie zrozumiałem?


Odnosząc się do przykładu samochodów i powozów.
Sektor samochodów gwałtownie się rozwijał i wykluczał z rynku powozy. Przewoźnicy używający powozów (a tym bardziej właściciele warsztatów wytwarzających powozy) mogli się bronić początkowo obniżając marże, później jadąc po kosztach zmiennych i na koniec poniżej
@pitersi: Przeczytałem z wielką przyjemnością ten wpis, nie tylko ze względu na jego wysoki poziom, ale także dlatego, że sam miałem przez długi czas podobne poglądy. Były jednak osadzone paradygmacie neoklasycznym. Porzuciłem je, ponieważ okazały się sprzeczne ze świadectwem empirycznym. Po kolei:

Każdy kryzys gospodarczy można opisać jako błędną alokację (potrzebę zmiany alokacji ograniczonych zasobów) w wyniku zmiany popytu, podaży, technologii produkcji, lub struktury stóp procentowych (wynagrodzenia za odkładanie konsumpcji
@shadowboxer: Defacto to jest to o czym myślałem, ale ja raczej myślałem, że kanałem transmisji nie jest większa liczba godzin, ale przeniesienie pracowników pomiędzy sektorami i późniejszy schyłek jednego z sektorów - tak jak we wpisie powyżej Twojego. Czy to Twoim zdaniem mogłoby się obronić?

Wielkie dzięki za rzeczowy wpis! Znów prawdziwe jest stwierdzenie, że "już wszystko wymyślono". ( ͡° ͜ʖ ͡°)

E: Wniosek, że powinna wzrosnąć
raczej myślałem, że kanałem transmisji nie jest większa liczba godzin, ale przeniesienie pracowników pomiędzy sektorami i późniejszy schyłek jednego z sektorów - tak jak we wpisie powyżej Twojego. Czy to Twoim zdaniem mogłoby się obronić?


@pitersi: Musiałbyś chyba poczynić dodatkowe założenia względem bezrobocia. Neoklasycy odpowiedzieliby, że te przenosiny są odzwierciedleniem naturalnej stopy bezrobocia w gospodarce i odzwierciedlają pełną moc przerobową systemu w czasie zakłócenia stanu równowagi. To znaczy, że nie należy