Wpis z mikrobloga

Ok, w ramach zadania zrobię tu coś, czego wcześniej nigdy nie robiłem - pochwalę się czymś. A będzie to moje życiowe osiągnięcie.

Było to 3 lata temu, dzień przeprowadzki do Warszawy. Jako młody Olsztynianin zaraz po maturze byłem w stanie apogeum gotowości zrobienia czegoś ze swoim życiem. Miałem za sobą 4 lata marzeń o wyprowadzeniu się z domu i ograniczenia kontaktu z toksyczną rodziną, ułożenia sobie życia tak jak mi się podoba, nauka wydawania swoich pieniędzy. Zostawiałem sporą ilość znajomych, ale to właśnie z tymi najbliższymi się przeprowadziłem. Jak się okazało - nie zrobiłbym tego nigdy więcej w ten sposób xD
Dwa miesiące przed wyjazdem postanowiłem zaciągnąć się do prostej pracy, żeby spłacić drobne długi i nazbierać na miesiąc życia. Po wysłaniu kilku CV odezwało się do mnie biuro kredytowe. Nie wymagałem dużo, ale jak się okazało nie płaciliby ani za godzinę ani żadnej stałej stawki. Chodziło o sam efekt - sprzedanie kredytu, od tego prowizja. Fajnie było sobie chodzić do pracy, w garniaku, śmieszkować z szefem, spędzać trochę czasu poza domem i pokazać mamie, że coś tam robię poza lubieżnym chlaniem. Czas w końcu pokazał - przez dwa miesiące nie zarobiłem dosłownie nic xD W ostatnim tygodniu wpadły dwie umowy (uff) z których dostałem łącznie 200zł. Fajnie, co? Starczy na transport. Złożyłem wypowiedzenie, po czym wpadłem na genialny pomysł. Zadzwonię do taty i przekażę, że od teraz się wyprowadzam i ma przelewać kasę tylko na moje konto (do wtedy wszystkim gospodarowała mama). Ucieszył się, a ja z początkiem miesiąca miałem dostać swoje pierwsze 500 zł. Było już 700! Ale ze mnie cwaniak. Zostało 7 dni do wyjazdu, trzeba się ze wszystkimi pożegnać, opić ostatnie sprawy. W przeddzień wyczekiwanej przygody poszedłem na browar, w końcu hehe powinno się. Wypiłem 4 piwa i 0,5l. Jak się okazało - wszystkim stawiałem. Wróciłem #!$%@? w trzy dupy do domu - a tam matka pyta, gdzie się spakowałem, bo ma mi włożyć jakieś sztućce bo mogą się przydać. Ja #!$%@?, nie spakowałem nic xD
Wyobraźcie sobie jak się zesrałem ze strachu, mając powoli tego wszystkiego dość, napruty jak atom biegałem po domu i nieudolnie próbowałem sobie przypomnieć co może mi się przydać. Na szczęście matka się zlitowała i coś tam pomogła. Ok 2 w nocy poszedłem w końcu spać. Po 5h nieudanego snu wpakowałem się do autobusu, gdzie targany wyrzutami z tyłu głowy, że czegoś zapomniałem odpaliłem telefon by sprawdzić stan konta. #!$%@? 380 zł. Z czego 250 miało iść na kaucję za mieszkanie, a reszta na bilet miesięczny i wyżywienie na 2 tygodnie. Nikomu nie polecam.
Powiem tak - wszystko skończyło się dobrze. Uczelnia świadczyła stypendium socjalne, z alimentami i drobną pomocą mamy przetrwałem jako tako rok, po czym rzuciłem studia i poszedłem do pracy, przeprowadziłem się w lepsze miejsce. Gdyby ktoś miał zapytać, czy da się przeprowadzić za 4 stówy to odpowiedź brzmi twierdząco. Ale to kompletnie nierozsądne, głowa boli od myślenia i kombinowania. Mimo to jest to mój sukces życiowy, bo gdybym wtedy zaczął analizować wszystko tak, jak dziś, to nic by z tego nie wyszło. Dziękuję.
#chwalesie #wieloryb @Jeszcze_jak #truestory
  • 3
  • Odpowiedz