Wpis z mikrobloga

Kilka dni temu ukończyłem ostatnią część serii #shadowrun i myślę, że warto napisać tu o tych #gry #crpg , bo mam wrażenie, że w Polsce przeszły one bez większego echa. Ba, sam dowiedziałem się o nich dopiero kilka miesięcy temu i to przypadkiem, mimo iż dobrze kojarzę sam świat Shadowruna z lat młodzieńczych, gdy wraz z kumplami rozgrywaliśmy sesje fabularne.

Same gry nawiązują mocno do turowych #rpg w starym, dobrym, narracyjnym stylu, gdzie trzeba się sporo naczytać, by wczuć się w świat. Są jednak nieco mniej rozbudowane fabularnie i bardziej liniowe. Rzekłbym - bardziej casualowe. Wrzuć do miksera pierwszego #fallout oraz #arcanum dodaj styl walki z nowego #xcom przypraw nieco #deusex i dostaniesz mniej więcej to, co prezentuje ta seria. Radzę nie sugerować się ocenami na polskich portalach, bo gry zostały zbombardowane niskimi notami przez gimbusów, którzy mają problemy z czytaniem i językiem angielskim (żadna z gier nie ma polskiej wersji). Swoją drogą nie wiem jaką amebą umysłową trzeba być, aby dać jakiejś grze 1/10 tylko dlatego, że samemu się nie zna angielskiego, no ale nieważne.

Uniwersum Shadowruna jest dość specyficzne - jest to połączenie cyberpunka z fantasy. To świat z niedalekiej przyszłości, opanowany przez wielkie korporacje, w którym niedawno doszło do tzw. "Przebudzenia", w wyniku którego powróciła magia oraz zaczęły rodzić się różne zmutowane istoty jak elfy, gobliny, orki, trolle...

W grze możemy dowolnie wybrać rasę naszej postaci oraz jaką ścieżką będziemy podążać. Można zostać deckerem, którego głównym zadaniem będzie włamywanie się do Matrixa, hackowanie zabezpieczeń i wykradanie cennych danych. Można iść w kierunku osoby posługującej się magią i miotać we wrogów kulami ognia bądź przywoływać krwiożercze demony. Można być riggerem, który do boju wyśle swoje drony albo samemu rzucić się w wir walki jako nafaszerowana różnymi cyber-wszczepami maszyna do zabijania. Możliwości jest sporo. Zwłaszcza, że możemy dowolnie mieszać umiejętności i nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć np. maga, który będzie też pełnił rolę snajpera, albo szamana, który wraz z demonami pośle do walki drony...

Jeśli chodzi o kolejność podchodzenia do gier, to polecam grać tak, jak były one wydawane(1.Returns, 2.Dragonfall, 3.Hong Kong). Niby każda z nich jest oddzielna fabularnie, ale pojawiają się fajne smaczki i nawiązania, które można wyłapać tylko grając chronologicznie. Dodatkowo, gdy zaczniemy od Dragonfalla lub Hong Kongu, to potem przy próbie zagrania we wcześniejsze części doskwierać nam będą różne braki i niedoróbki, na które normalnie nie zwrócilibyśmy uwagi. Taki "Returns" z pewnością wyda się grą znacznie gorszą, gdyby patrzeć na niego przez pryzmat Dragonfalla, niż gdy podchodzi się do niego "na czysto".

Co nieco o każdej z gier:

Shadowrun: Returns - inaczej zwany "Dead Man's Switch", jest dość krótki i bardzo liniowy. Bliżej mu chyba do przygodówki, niż do rasowego erpega. Nadal jednak jest to gra bardzo dobra i świetny wstęp do serii - tak do samego świata, jak i do mechaniki gry. Jest w miarę ciekawie rozwijająca się historia, bardzo dobre dialogi, interesujące postacie, fajne misje. Wszystko to w cudnym klimacie, na budowę którego w ogromnym stopniu wpływa doskonała muzyka. Dałbym grze solidne 7 albo i nawet 7,5/10. Jest to świetna przystawka przed daniem głównym, którym jest...
.

Shadowrun: Dragonfall - jak dla mnie istny majstersztyk w swojej klasie. Nie spodziewałem się po tej grze wiele, bo początkowo miał to być tylko DLC do części pierwszej. Wyszło trochę inaczej, bo dostaliśmy pełnoprawną grę, która w każdym aspekcie deklasowała część poprzednią. Spokojnie mogę dać 9/10 i postawić ją na półce obok takich perełek jak Fallout 1 czy Baldur's Gate. Zasłużyła sobie.
Zacząć należy od najważniejszej zalety - warsztat pisarski. Główny wątek nie jest może jakimś arcydziełem, ale wszystkie dialogi i postacie (szczególnie członkowie naszej drużyny) zostały tak dobrze napisane, że czytanie tego to czysta przyjemność i to do tego stopnia, że frajdy dostarcza nawet przeglądanie głupich forumowych dyskusji na shadowrunowym odpowiedniku dark neta. Krótko mówiąc, wciąga jak porządna książka. Tekstu jest dużo, ale "wchodzi" on gładko, a proporcje między czytaniem a akcją są doskonale wyważone. Misje są ciekawe i na tyle dobrze rozplanowane, że praktycznie każdy typ postaci ma szansę się wykazać. Wszystko to uzupełniają śliczne portrety postaci przy dialogach oraz cudowny soundtrack, który wzbogacono o nowe kawałki i w sumie mamy już jakieś 60 utworów.

Jeśli miałbym się czegoś przyczepić, to tylko dość małej długości rozgrywki (nie spiesząc się 45 godzin na Hardzie) i nieco karykaturalnych modeli 3D. Nie potrafię też wybaczyć twórcom braku rozwinięcia wątku Lucy Strike, bo jak dla mnie ta postać miała ogromny potencjał, którego po prostu nie wykorzystano. Pomijając wymienione rzeczy i drobne bugi, to jest cud, miód i orzeszki.
.

Shadowrun: Hong Kong - trochę bałem się podchodzić do tej gry. Raz, że Dragonfall bardzo wysoko zawiesił jej poprzeczkę, a dwa, że klimaty dalekowschodnie to nie do końca moja bajka. Już po pierwszych misjach widać było, że silnik gry został nieco podrasowany, poprawiono sporo kwestii technicznych, walkę, wygląd postaci, przerobiono znacznie Matrixa, by misje w nim były o wiele ciekawsze, doszły nowe czary, umiejętności, przedmioty, cyber-wszczepy... Słowem, powinno być lepiej.
Coś gdzieś jednak po drodze poszło nie tak. Muzyka, która wcześniej zachwycała i budowała wspaniały klimat, tutaj głównie nuży i usypia. Walka niby została ulepszona, ale jest łatwiejsza, jest jej o wiele mniej i nie ma kiedy się nią nacieszyć. To samo tyczy się misji w Matrixie - nie ma wystarczająco okazji, by docenić jak bardzo system rozbudowano. Członkowie drużyny, z którymi wcześniej z ochotą się rozmawiało odkrywając historie z ich życia, tutaj głównie irytują (przoduje w tym zwłaszcza nasz "brat", Duncan "Kapitan Oczywisty" Wu).

Tekstu jest tyle, że jego ogrom przytłacza, a jego forma nie jest już tak naturalna i tak łatwo przyswajalna, jak w DMS i Dragonfallu, przez co czytanie opisów i dialogów, które wcześniej było niezwykle przyjemne, teraz miejscami stało się udręką. Mam wrażenie, że ktoś porzucił jakość i poszedł na ilość. Efekt jest taki, że przez jakieś 80% gry wlepiamy się w prawy górny róg ekranu i próbujemy przebrnąć przez kolejne zwały tekstu.

Hong Konga ukończyłem w 40 godzin na Hardzie, czyli jest krótszy od Dragonfalla nawet pomimo tego, że samego czytania jest kilkukrotnie więcej i to głównie na tym traci się większość czasu. Nie liczyłem ile dokładnie jest misji, ale musi ich być zatem znacznie mniej.
Mimo wszystko nie uważam, że gra jest zła. Osobiście jest dla mnie sporym rozczarowaniem, ale nadal dałbym te 7/10, może nawet 8/10, bo ma miejscami przebłyski świetności.
.

Ogólnie rzecz biorąc, z czystym sumieniem polecam całą serię każdemu, kto lubił stare Fallouty, Baldursy, Tormenta i inne klasyczne erpegi. Naprawdę warto, zwłaszcza że na allegro można dorwać te gry za grosze (ja dałem jakieś 20zł za całą trylogię).
daedalus_pl - Kilka dni temu ukończyłem ostatnią część serii #shadowrun i myślę, że w...
  • 8
Wołam @kurp i @wielooczek

W ogólności zgadzam się, że warto zwrócić uwagę na gry z tej serii (w szczególności Dragonfall), ale tylko dlatego, że te erpegi nie mają jakiejś wielkiej konkurencji poza indykami (jak genialne Age of Decadence). Piszę "w ogólności", bo nawet Dragonfall jest jedynie tabletową gierką na raz. Na moje seria Shadowrun jest przykładem zmarnowanego potencjału, bo setting jest świetny, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia, wszystko idzie jak
@daedalus_pl: W pełni zgadzam się z twoją oceną każdej z części- Returns tylko ok, Dragonfall świetny, Hong Kong wielkie rozczarowanie. Cieszę się również, że nie jestem jedyną osobą, która zauważyła WIELKI regres pod względem muzyki w HK, a muzyka w tego typu jest dla mnie ważna, bo buduje większość klimatu.

@Asterling: Mnie również Returns nie podeszło, ani za pierwszym, ani drugim razem. Aż pewnego dnia, pod wpływem %, zakupiłem Dragonfalla
@Bethesda_sucks: ja bym powiedział, że FT to lepsza gra taktyczna, a Dragonfall to lepsze RPG — wygrywa settingiem (bardzo lubię ten świat), fabułą, postaciami, wielowątkowością, różnymi zakończeniami… Ma natomiast odczuwalnie słabsze projekty poziomów i trochę gorszą mechanikę (chociaż ta z Fallouta też nie zachwyca). Ostatecznie dla każdego coś fajnego, chciałbym więcej takich gier.

Swoją drogą, nosi mnie ostatnio, żeby pograć w „papierowego” Shadowruna (piątą edycję). Więc jeśli ktoś by chciał
wszystko idzie jak po sznurku i to zwyczajnie zlepek misji jak w Fallout Tactics


@Bethesda_sucks: Zlepek misji - owszem. Jednak tak jak napisał @Althorion: F:T to tylko gra taktyczna, podczas gdy Shadowrun idzie mocno w stronę odgrywania roli, wczuwania się w postać i próbowania różnych ścieżek. W sumie to podczas gry wielokrotnie czułem lekkie ukłucie nostalgii i przypominały mi się fabularne sesje z kumplami, bo każda misja w SR była
@daedalus_pl: Ja traktuję Shadowrun: Returns jako tutorial i wprowadzenie do świata Shadowrun: Dragonfall. Takie połączenie wypada o wiele lepiej :)

Shadowrun: Hong Kong jeszcze nie miałem czasu odpalić, może jak nie będę miał żadnych ciekawych cRPG do ogrania to sprawdzę.
@daedalus_pl Bardzo fajna i składna opinia. Dzięki za zawołanie, @Bethesda_sucks.

Na podstawie przygody z S:R byłbym skłonny zgodzić się z prawie wszystkim poza dialogami. Może i nie były napisane źle, ale czułem się permanentnie robiony w jajo, ponieważ był tam niby wybór, ale nie miał prasie nigdy znaczenia dla dalszego przebiegu nie tylko rozgrywki, ale nawet danej rozmowy!

Na pewno jednak narobiłeś (ty i komentujący) mi apetytu na S:D!

Pod opinią