Aktywne Wpisy
olo1917 +555
Niech mi ktoś pokaże inne media, które znalazly / nagłośniły więcej afer niż TVN i Gazeta Wyborcza.
Bez whatabothizmu, bez zmian tematu, kto?
Jak tam fani Solorza, co tak cicho?
Tak, to są wolne media i bardzo, bardzo dobrze wykonują swoją funkcję. Dzięki nim mamy jeszcze w tym kraju szansę na demokrację.
Bez nich o aferach dowiadywali byśmy się z zagranicy jak Węgrzy albo wcale.
Bez nich my na wykopku i reszta
Bez whatabothizmu, bez zmian tematu, kto?
Jak tam fani Solorza, co tak cicho?
Tak, to są wolne media i bardzo, bardzo dobrze wykonują swoją funkcję. Dzięki nim mamy jeszcze w tym kraju szansę na demokrację.
Bez nich o aferach dowiadywali byśmy się z zagranicy jak Węgrzy albo wcale.
Bez nich my na wykopku i reszta
Tumurochir +89
pewnie nie zastanawialiście się, skąd wziął się polski frazeologizm "czeski film", oznaczający sytuację, w której nikt nic nie wie, w której panuje wszechobecny chaos i zamieszanie.
genezy należy się doszukiwać w niczym innym jak w czeskim filmie "Nikt nic nie wie" (cz. "Nikdo nic neví"). opowiada on nieprawdopodobną historię czeskiego Niemca, ubranego w mundur ze swastyką, niejakiego Fritza - pijaka i ofermy, szantażującego piękną Vérę. pewnego razu podczas sprzeczki ta uderza go w głowę, a kiedy Fritz upada, sąsiedzi pomagają jej przeciągnąć jego zwłoki kolejno - w koszu na bieliznę, futerale wiolonczeli, następnie wieźć w wózku dziecięcym, na taczkach, autem dostawczym, żeby na końcu wrzucić go do rzeki. Fritz ożywa, nachodząc tych, którzy chcieli się go pozbyć.
Polakom bardzo spodobała się czeska groteska, po części niezrozumiała bezpośrednio dla wielu odbiorców fabuła i zachowany przez południowych sąsiadów dystans do siebie, natomiast sam frazeologizm prawdopodobnie powstał po przeczytaniu hasła na jednym z plakatów filmowych "Nikt nic nie wie. Czeski film".
#ciekawostki #ciekawostkijezykowe #czeski
Prawdopobnie z powodu, że chińscy aktorzy bardzo dobrze udają Czechów
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez autora
Taktyk, chociaż przeczytam sobie jeszcze raz.