Wpis z mikrobloga

Ja mam pytanie. Załóżmy, że do raju idzie osoba, która przez całe życie czyniła dobro innym ludziom by wynagrodzić sobie zło, które spotkało ją w dzieciństwie. Pomaga w wolontariacie, bierze udział we wszystkich akcjach charytatywnych i pomaga absolutnie wszystkim nie wyrządzając nikomu żadnej krzywdy. Jednak jej jedyną chęcią w życiu jest odczuwanie cierpienia. Przecież to możliwe. Rozdaje wszystkim ludziom dobro, a sama tkwi w absolutnym cierpieniu i pustce. I ta osoba trafia do raju, który przecież z założenia powinien być źródłem szczęścia. Jednak dla osoby, która pożąda cierpienia raj będzie...właściwie źródłem nieszczęścia. Bóg, który wyrządziłby cierpienie tejże osobie musiałby złamać swoje własne zasady. Czy w takim wypadku raj sam w sobie jest absurdem?
#teologia
  • 7
@NonOmnisMoriar: Tak naprawdę nie chce mi się wdawać w tą dyskusję bo sam jestem najwyżej agnostykiem (głównie dlatego, że z samej nauki wynika, że musiał istnieć jakiś absolutny początek - niekoniecznie osobowy byt) i w żadne raje itp. pierdoły nie wierzę.

A czynienie dobra z pobudek egoistycznych nie jest czynieniem dobra, tylko wyrachowaną inwestycją, w której zwrotem jest nasze dobre samopoczucie.