Wpis z mikrobloga

Ciekawą kwestią która została dzisiaj poruszona, dotyczyła oczywiście artykułu z dzisiejszego wydania Newsweeka, dotycząca tzw. płatnych trolli na usługach partii politycznych.

Cóż, nad tym nie trzeba aż za nad to się rozpisywać - oni istnieją. Jednak, jakby mogło się wydawać innym - nie są to wcale osoby z przypadkowej łapanki, czy tym też się nie zajmuję pierwsza lepsza agencja PRowa. Ten proceder o wiele bardziej zaawansowany, zaś swoje korzenie i tak ma to oczywiście w mediach standardowych, czyli telewizji i prasie.

Metoda dyskredytowania oponentów politycznych (i nie tylko) jest taktyką dobrze znaną w społeczeństwach demokratycznych. Jednak, w przeciwieństwie do "dzisiaj", by pogrążyć przeciwnika potrzeba było do zaangażowania o wiele więcej środków. W dobie internetów - można to zrobić taniej, szybciej i efektywniej. O wiele łatwiej jest znaleźć osoby, mogące nam podać informację oczerniające przeciwnika, ba, nawet taka agencja jest w stanie znaleźć takie informację na własną rękę. Już nie trzeba ściśle współpracować z dziennikarzami - wystarczy założyć jakiś gównoblog bez podawania swoich informacji by na własną rękę podawać kompromitujące doniesienia o danym polityku, czy też opcji politycznej. A w ogóle, co jest w tym wszystkim najlepsze - pisać na nim takie niestworzone rzeczy, że aż sam Goebbels by walił do tego konia - i ludzie to łykną, jako że Internet nauczył nas jednej fajnej rzeczy - BEZKRYTYCZNOŚCI. Tak też już nawet nie musimy się podpisywać pod daną tezą własnym nazwiskiem. Wystarczy napisać bzdurę w odpowiednim miejscu(czy to stworzonym przez nas, czy też innym), by niczym HIV w Afryce rozprzestrzenił się po cyberprzestrzeni - jako że większość jego użytkowników sypia z tą samą prostytutką, to jest BezMózgowiem.

Zaś wszyscy się dziwą, dlaczego jeśli ten proceder istnieję, to jeszcze nikt ich nie sprzedał? Cóż, warto by było ryzykować parę milionów, dla marnych paru patyków - gdzie i tak mogło by się okazać, że by od razu podważyli wiarygodność danych dokumentów?
Starty dla danej firmy PR, bez względu na to dla kogo piszę, by były zbyt duże - byś skorzystał z usługi kogoś, kogo wiarygodność została podważona? Czy byś chodził cały czas do tego samego księdza, który by rozpowiadał że bijesz konia do figurki Wiplera? Odpowiedz na to pytanie sam, drogi czytelniku.

Więc, konsolidując ten króciutki tekst do minimum minimum dla ubogich - dlatego nikt się nie ujawnił z tymi kontraktami, że hejcą dla partii politycznych, bo się to nie opłaca.

#4konserwy #neuropa #wykopiesobie