Wpis z mikrobloga

Kiedyś, dawno temu oglądałem odcinek pewnego serialu. Choć nie byłem początkowo do niego pozytywnie przekonany - chociaż pewne motywy mające się w nim pojawić dodawały pewnej "pikanterii" - kiedy go już obejrzałem, cóż stwierdzenie "zaskoczony" jest zbyt słabe by określić ten stan. Co było w nim takiego charakterystycznego? Pokazał jak łatwo idzie manipulować ludzkim społeczeństwem, za pomocą narzędzi, które zostało wykorzystane przy produkcji samego serialu. Z jednej strony, byłem podekscytowany po zakończonym seansie tak dobrze wykonaną robotą, ale z drugiej - przecież on posiada w sobie drugie, a nawet trzecie dno. O jaki serial mi dokładnie chodzi? Oczywiście, jak już zapewne się domyślasz, o odcinek pilotażowy mini serii zatytułowanej "Black Mirror".

Jednak nie o samej fabule, czy też o stronie technicznej nie będę tu mówić – ale właśnie o tym, jak kreuję się (czasami na zawołanie) światopogląd w społeczeństwie. Oczywiście socjotechnika, czy też inżynieria społeczna, nie są żadnymi nowymi zagadnieniami. Nie są częścią nowomowy, a co dopiero wytworem komunistów. Darujmy sobie jednak definicję, gdyż przykłady na to, jak one działają, uświadczmy na każdym kroku.

Najprostszym przykładem tego, jak zadziała socjotechnika, niech będzie przykład zamachów z 11 września 2001 roku. Wtedy też, George Bush, nie cieszący się zaufaniem amerykanów, nagle stał się człowiekiem na odpowiednim stanowisku w odpowiednim czasie. Kiedy powoli społeczeństwo USA chciało ograniczać swoje działania militarne na arenie międzynarodowej, znów odczuło potrzebę, by ich kraj stał się ponownie narzędziem szerzenia demokracji. I tak ponownie, po małej przerwie, rozpoczęły się operację amerykańskiej armii w krajach zewnętrznych. Dodatkowo, wcześniejsi sprzymierzeńcy w walce z komunizmem, w postaci Talibów, stali się wrogami. A co za tym idzie, muzułmanie stali się głównym wrogiem wszystkiego i wszystkich. Zaś do tego wystarczył jeden konkretny zamach.

Jednak nie do końca owe emocję w stosunku do Islamu zostały podtrzymane. Pomimo kolejnych zamachów w Londynie w 2005 roku i w Madrycie w 2004, zwłaszcza społeczeństwa Europy Zachodniej, dość krótko pałały do nich nienawiścią, zaś negatywne emocję rozpłynęły się w niepamięć. Tak, że owe daty nie są pamiętane, a raczej przypominane. Dodatkowo, nie są aż tak utożsamiane z działalnością islamskich ekstremistów. Co było tego powodem – może to, iż wtedy, dostrzegane to było jako „wypadek przy pracy”, aniżeli coś, co miałoby zagrozić realnie europejczykom. Choć bardziej prawdopodobne jest to, że wtedy nie był to „właściwy czas”. Wtedy też nie udało się przebudzić tego, co teraz właśnie wstaję ze swojego snu – czyli jawnego, czasem też siłowego, nie popierania danego wyznania(łagodnie to ujmując).

Aktualnie, czyli po zamachach w Paryżu, coraz bardziej, czy to na zachodzie czy to u nas, można zauważać coraz bardziej radykalne głosy skierowane wobec imigrantów wszelakiej maści. Sprowadza się ich też do jednej masy, nie zależnie jakiego są wyznania czy poglądów. Wszyscy „ciapaci” stali się muzułmańskimi terrorystami – nawet jeśli deklaruję się jako ateista. I tak jedno wydarzenie(podzielone na parę serii) zdeterminowało to, jak społeczność będzie i zacznie postrzegać innych. Ponieważ od tego już nie będzie odwrotu. Wcześniej istniała potrzeba liberalizacji światopoglądowej, teraz znów pojawiła się potrzeba dążenia do konserwatyzmu.

Czym jest to wywołane? Oczywiście zmianami, od których jeszcze żadna cywilizacje nie uciekła. Próbowali tego Starożytni Egipcjanie, Grecy, czy Rzymianie. W swojej pierwotnej formie nie udało się nim przetrwać. Ale czy też, to nie jest tak, że całkowicie zanikły? Istnieję wiele teorii na temat tego, jak powstają cywilizację. Jednak najbliższa mi jest ta zakładające, że tak naprawdę, kolejne cywilizację bazują na osiągnięciach poprzedniej, zaś jeśli osiągnęła swoje limity, prawdopodobnie zostanie wchłonięta przez inną „świeżą”, która na dane rzeczy będzie patrzeć z zupełnie innej perspektywy. Najlepszy tego przykład? Rzym i Wandale.

Ponoć też dość często dochodzi również dość znaczący czynnik mówiący o tym, czy dana cywilizacja ma jeszcze szanse się obronić – jeśli dany człowiek ma więcej powodów by żyć, aniżeli umierać, no to niestety, ma słabe do tego szanse. Dlatego też, czemu władcom, elitom i innym zależało na tym, by tylko nie liczni posiadali jakieś znaczące wykształcenie, majątek i tym podobne? Łatwiej zmusić do wojska biednego chłopa, czy też bogatego mieszczanina?

Gdyby sprowadzić przyczynę klęski Rzymian na barbarzyńcami do jednego zdania, brzmiało by ono – Wandale nie mieli nic do stracenia. A co mają dzisiaj do stracenia fanatycy islamscy? Również nic. Jeżeli by się tak mocniej zastanowić nad tym, w jakiej sytuacji psychologicznej są muzułmańscy terroryści, to oczywiście WIN/WIN. Cokolwiek by nie zrobili aktualnie, i tak są na lepszej pozycji. Niewątpliwie liczą na to, że społeczeństwo będzie wysyłało z kwitkiem kolejnych imigrantów, w małych społecznościach ich poniewierać i pokazywać, gdzie są ich miejsce. Poniekąd chcą udowodnić, że oni siedzą tylko na zasiłkach, zaś niczego bardziej nie pragną jak odciąć Tobie głowę i przy okazji zgwałcić Twoją żonę, lub rozerwać siebie i Twoich bliskich. Po to, byś zaczął nienawidzić WSZYSTKICH muzułmanów tak, jak ekstremiści chcą, by wszyscy islamiści nienawidzili CAŁY zachód. To dla nich wyjdzie z korzyścią. Ale czy dla nas?

Z jedną tezą mogę się zgodzić – zderzenie cywilizacji nas czeka. Jednak, czy będzie wojna, oraz jak będzie ono wyglądać(czyli czy, i ile pochłonie ofiar), głównie będzie zależało od nas samych. Przecież lubimy mieć, w przeciwieństwie do wyznawców Allaha, mieć swoje zdanie?

#4konserwy #neuropa #polityka #wykopiesobie
Pobierz MarnaImitacjaTuwima - Kiedyś, dawno temu oglądałem odcinek pewnego serialu. Choć nie ...
źródło: comment_K7yvtqN1k0GqYbwprEmgnRAMdAST3S2Z.jpg