Wpis z mikrobloga

Jestem zdruzgotany. W zasadzie mógłbym wkleić swój tekst sprzed prawie pół roku. Wtedy Legia przegrała w 31. kolejce Ekstraklasy 1:2 z Lechem u siebie i od tego zaczęła się moja pisanina tutaj. Na dziś najważniejszy wniosek jest taki, że od tamtego meczu nie doszło do żadnego postępu. Stoimy w miejscu i efekt jest taki, jaki widzimy.

Przykre jest także to, że tak naprawdę Legia pod względem walki i zaangażowania spisywała się bez zarzutu. To sprawy piłkarskie przesądziły o tym, że nie udało się nawet zremisować i bardziej będę ubolewał tu nad tym, jak ci grajkowie starają się kopać piłkę, a nie nad aspektem mentalnym. Choć i tu nie jest do końca dobrze, o czym będzie później.

W tym roku graliśmy z Lechem już po raz piąty. W zasadzie po raz pierwszy możemy powiedzieć, że z gry byliśmy wyraźnie lepsi. Tak samo jak w majowym meczu, stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji, teraz jednak zagraliśmy tak przez 80 minut, a wtedy - zaledwie połowę tego, czyli końcowe 40. Dobrych okazji było wręcz więcej niż wtedy, żeby wymienić tylko:

1. Jodłowiec w 10. minucie - trzeba to wykorzystać, bez dyskusji.
2. Nikolić w 13. minucie - dobry strzał z dystansu, Burić znakomicie obronił, nie dało tu się nic więcej zrobić, ale wpaść mogło.
3. Nikolić w 33. minucie - trzeba to wykorzystać, choć znów dobre zachowanie Buricia.
4. Kucharczyk w 38. minucie - odrobinę lepsze ustawienie jego lub Nikolicia i pewny gol. Zabrakło centymetrów.
5. Guilherme w 63. minucie - słaby strzał głową, a można było z tego zrobić o wiele więcej.
6. Sytuacja z rzutem karnym w 71. minucie - nie nasza wina, że nie został podyktowany, nie jest to też usprawiedliwienie, ale była to też idealna szansa na gola (nawet bez karnego)
7. Nikolić w 72. minucie - nie taka łatwa sytuacja, wygonił się do boku po minięciu Buricia, gdzie odprowadził go jeszcze Kadar. Trochę lepsze zachowanie Węgra (naszego) i udałoby się z tego strzelić.
8. Rzeźniczak po rzucie rożnym, wiele innych sytuacji bez strzału, gdzie piłka była wybijana w ostatniej chwili. Nie ma sensu nawet tego wymieniać.

Łącznie wychodzą mi z tego co najmniej 4 sytuacje, które po prostu muszą skończyć się golem i kolejne 3-4, w których można było zachować się trochę lepiej lub Burić bronił w sposób nieprawdopodobny. Kiedy ostatnio mieliśmy mecz, gdzie można było strzelić aż tyle? Z Ruchem i Śląskiem strzeliliśmy cztery gole, z Podbeskidziem pięć. Chyba w jednym z tych meczów rzeczywiście mogło być aż tyle okazji. Ale poza tym nie! Tym bardziej trudno jest mi pogodzić się z porażką, gdzie piłkę w siatce widziałem naprawdę często, średnio co 10 minut dzisiaj. I nic. Takie mecze z jednej strony się zdarzają, ale z drugiej też bardzo frustrują.

Nie chodzi mi o to, aby przedstawiać, że zagraliśmy jakoś fantastycznie i że jesteśmy bardzo pokrzywdzeni tym wynikiem. Tak, byliśmy z gry zdecydowanie lepsi, ale skoro nie strzeliliśmy nic, przy tylu sytuacjach, to wymówek nie ma. W takiej sytuacji nie zasługuje się na zwycięstwo i koniec. I powiem szczerze - za tego typu mecze nie miałbym pretensji, gdyby nie to, że straciliśmy już masę punktów, a dziś do tego doszedł aspekt prestiżowy. Poprzedni mecz, w którym popisywaliśmy się podobną nieskutecznością, to ten wspominany już przeze mnie - 31. kolejka z Lechem, ale też 29. z Ruchem. Po meczu w Chorzowie naprawdę widziałem, że oni wtedy starali się zrobić wszystko, żeby strzelić. Nie udało się i gdyby nie wcześniejsze porażki/remisy po bardzo słabych meczach, nie miałbym pretensji. Dziś jest bardzo podobnie.

Zazwyczaj rzadko wypowiadam się o naszych przeciwnikach, bo jako Legia powinniśmy patrzeć na siebie i mecze w lidze powinniśmy wygrywać bez względu na postawę rywali. Tutaj jednak nie sposób nie wspomnieć o Lechu. Oglądałem każdy ich mecz w tym sezonie ligowym i powiem Wam, że w żadnym nie grali z takim poświęceniem i zaangażowaniem, jak dzisiaj. Z jednej strony to nic dziwnego, wiadomo, że na Legię spinają się niebywale. Chodzi mi jednak o to, aby pokazać dysonans między ich postawą wtedy i dzisiaj (kto widział mecze z Cracovią, Górnikiem, Podbeskidziem, Termalicą, Zagłębiem, Koroną, Pogonią i inne, ten wie, co mam na myśli...). Z Lechem z tamtych meczów wygralibyśmy może nawet 1:0, bo oni zawsze popełniali co najmniej jeden błąd, którego nie dało się nie wykorzystać (czasem było tego więcej). Ale raczej wynik byłby w okolicach 5:0. Tymczasem dziś przy Łazienkowskiej zagrała drużyna w niczym nie przypominająca tej z okresu lipiec-wrzesień, a bardziej zbliżona do wiosny poprzedniego roku. Ten sam Lovrencsics, który potrafił podając trafić w swoją drugą nogę i piłka wylatywała poza boisko, teraz jeździ na zadzie tak, że się za nim kurzy, a Brzyski z trudem dotrzymuje mu kroku. Burić przepuszczający byle strzał lecący w jego stronę, teraz fruwa jak nie przymierzając jakiś kosmonauta... Nagle okazuje się, że Kadar, Tetteh, Linetty i pozostali też mogą zasuwać i bronić na poziomie... Między innymi dlatego to, że graliśmy z 16. drużyną tabeli, było niezwykle złudne. Po przyjściu trenera Urbana i zwycięstwie we Florencji jest to już inny zespół i tak trzeba to ująć. Nie zmienia to oczywiście faktu, że oczywiście to my musimy przełamywać ich serie typu komplet porażek wyjazdowych lub 3 miesiące bez wygranej ligowej... Ech.

Dobra, może teraz więcej o Legii. W defensywie było stosunkowo poprawnie, ale też udawało się przez pewien czas zamykać Lecha na jego 25 metrach od bramki i obrońcy musieli sobie radzić ze sporadycznymi kontrami. W pierwszej połowie było jednak trochę więcej momentów, kiedy trzeba było zachować koncentrację i to by wystarczyło. W zasadzie do nikogo z trójki Brzyski, Lewczuk, Bereszyński nie mam pretensji za grę obronną. Gdzie jest niepasujący element? Tam, gdzie zwykle... To znaczy, teraz Rzeźniczak gra pół-lewego, a nie pół-prawego stopera, ale wszystko jedno. Zawala nam KOLEJNĄ bramkę i po prostu nie mogę już na to patrzeć. Facet ewidentnie leży mentalnie, jest spięty, przemotywowany, co kończy się tak jak dzisiaj. Mecze ze Śląskiem, Koroną, Górnikiem Zabrze, Termaliką, Napoli, Brugią, czy dzisiaj z Lechem... Przypominacie to sobie? Zawsze przytrafiał mu się błąd nie wynikający z jakiegoś braku umiejętności (choć tych też nie ma za wysokich), ale z je****go braku koncentracji. Ile jeszcze potrzeba, aby trafił na ławkę? Rozumiem argumenty Czerczesowa, że potrzebuje Pazdana w środku pola, aby ten czyścił mu przedpole. Ale z tyłu potrafi być przez długi czas spokój, po czym jest pożar wywołany przez Rzeźnika. Coś trzeba z tym zrobić i to natychmiast.

Jest jeszcze Kuciak, który nie miał dziś za wiele pracy. Sytuacja sam na sam z Hamalainenem była trudna, ale kiedyś takie bronił... Teraz niestety nie udało się. Poza tym w miarę pewny, na tyle, na ile mógł być (czyt. znów nie zawsze utrzymywał piłkę w rękach po mocniejszych strzałach).

Jodłowiec i Pazdan mieli duże problemy z walką o środek pola. Ten pierwszy był jakiś taki nieobecny, po jego prostej stracie poszła akcja bramkowa Lecha, do idealnej sytuacji kilka chwil później też się niezbyt przyłożył. Starał się grać do przodu, po ziemi (co nie było takie oczywiste! Znowu było dużo długiej piłki, której Legia - według trenera - wcale nie miała grać), ale słabo to wychodziło. Pazdan, owszem, starał się czyścić, ale no właśnie - do rozegrania niewiele wnosił. Raczej jeden z tych zawodników, co do których nie można mieć pretensji pod żadnym względem.

Gra do przodu bocznych obrońców. W końcówce Brzyski grał już wręcz jako lewy pomocnik (Bereszyńskiego już wtedy nie było na boisku). I powiem, że tym razem dużo lepiej spisywał się w obronie niż w ataku. Miał co najmniej 15 dośrodkowań ze stojącej piłki i chyba jedno, może dwa, stanowiły prawdziwe zagrożenie dla bramki Lecha. Ok, tam są Arajuuri, Kadar, Tetteh, silne i wysokie chłopy. Nie po to mamy jednak Jodłowca czy Lewczuka, żeby nie móc z tamtymi powalczyć... Także Rzeźniczak potrafił się nie tak dawno odnajdywać w polu karnym przeciwnika, a dziś udało mu się to może raz. Głównie jednak to te centry były słabe i dziwię się, że z rzadka ktoś go w tym zastępował, np. Duda. Generalnie występ na minus, bo od Brzyskiego trzeba oczekiwać dużo lepszych dośrodkowań i nie ma co do tego dwóch zdań.

Bereszyński, jak to w meczu z Lechem, starał się bardzo, do przodu, jak na siebie, grał całkiem dobrze. Podanie do Nikolicia/Kucharczyka (którą to sytuację omówiłem wyżej), było naprawdę świetne. Było też kilka innych ciekawych wejść. Wciąż jednak bez konkretów... Czyli do końca pozytywnej oceny być nie może.

No i pora na naszych, pożal się Boże, kreatorów gry... Kucharczyk to kolejny, który nawiązywał walkę, starał się bardzo (końcówka meczu pokazała, że chyba aż nadto). Jednak jak zwykle zabrakło mu argumentów piłkarskich. To nie zarzut tylko do jego jednego, ale po nim akurat wiedzieliśmy czego się spodziewać, i jego występ był z tym mniej więcej zgodny. Duda miewał fajne momenty, gdzie otwierał mu się ten jego zmysł kreatywności, potrafił minąć przeciwnika, ale już z dobrym rozegraniem było cienko... Był bardzo często podwajany czy potrajany przez lechitów i rzadko wychodził z tych starć zwycięsko. To jeden z tych piłkarzy, od których trzeba oczekiwać dużo więcej i wciąż czekam na jego występ dobry od A do Z. Zostaje jeszcze Trickovski... Ciężko mi oceniać tego piłkarza. Wydaje mi się, że umiejętności ma dobre, liczby potrafi sobie nastukać, ale ma coś takiego, że po dobrym początku meczu (czy to od początku, czy z ławki) potrafi zniknąć i nie ma już z niego pożytku. Tak było też dzisiaj. Jednak kwestia tego przygotowania fizycznego? Może, ale chyba w dalszym ciągu nie usprawiedliwia to dobrych zaledwie 10 czy 15 minut. Może, a wręcz powinno być tego więcej. O jego zmienniku, Guilherme, można powiedzieć to, co zwykle - podawać umie świetnie (vide sytuacja z minięciem Buricia przez Nikolicia), dryblować też nieźle, ale strzelać niestety nie. Kolejny raz łatwo marnuje sytuację w meczu z Lechem i nie może mu to zostać zaliczone na plus. Aczkolwiek zmianę dał całkiem obiecującą mimo wszystko.

Zostaje jeszcze Nikolić, bo Prijović i Furman chyba mimo wszystko grali za krótko, aby ich jakoś poważnie oceniać. Wszyscy się cieszą, bo nie strzelił, a przed meczem tak się odgrażał Lechowi. Radzę sobie odszukać tamten wywiad z "Przeglądu Sportowego" i przeczytać, że on w tamtej wypowiedzi akcentuje to, że Lech go w ogóle nie interesuje, tak że mógłby nawet spaść i on nie widziałby różnicy. Tymczasem oczywiście cytowany był tylko ten drugi fragment i rozpętała się burza. Myślę, że przede wszystkim możemy go jednak rozliczać z boiska.

Hehe, z dobrymi nie strzela, tylko z ogórami. To ma być napastnik?


Jeśli za dobre zespoły uznamy Zorię, Midtjylland, Napoli i Brugię, to proszę mnie poprawić, ale on chyba miał w tych 5 meczach... dwie sytuacje. Jedną w Kijowie, gdy nie trafił z bliska, i jedną w 1. minucie w Danii. Poza tym nic. Pytanie, czy chcemy go rozliczać z tego, że drużyna nie stworzyła mu sytuacji (sam sobie nie stworzy, to nie ten typ napastnika), czy z samej skuteczności? Bo dopiero dzisiaj miał mecz, w którym rzeczywiście miał możliwość trafić trzy-cztery razy, a nie udało się w ogóle. Rozumiem też, że przyjmujemy moją retorykę z góry i uznajemy, że dzisiejszy Lech to był dobry rywal (a nie ten, który, bilansem z ostatnich 12 kolejek, siedział na ostatnim miejscu w tabeli). W tej sytuacji mogę powiedzieć, że owszem, zawiódł. Za wcześnie jednak na to, aby oceniać, czy nie radzi sobie z lepszymi. Jeśli do końca fazy grupowej LE nic nie strzeli (mając sytuacje), to chyba nie będzie już więcej okazji do weryfikacji, bo w naszej lidze nawet lidera, Piasta, się deprecjonuje. Zatem poczekamy i zobaczymy, choć przyznam, że tendencja nie jest zbyt obiecująca.

Jeszcze co do mentalności i atmosfery w szatni. Co jakiś czas wychodzą stamtąd jakieś dziwne "afery", jak ostatnio z Malarzem, dziś mieliśmy po meczu kłótnię Lewczuka z Prijoviciem... Gdy zaś była przepychanka Kucharczyka z Douglasem, rzuciła się na nich cała ławka Lecha, a nasza została u siebie... I wszystko jedno, że oni mieli bliżej. Dobrze na pewno nie jest. Wyniki nie pomagają, ale wiele rzeczy wymyka się spod kontroli. Berg podobno nad tym nie panował, pytanie, czy zrobi coś z tym Czerczesow.

W zasadzie mógłbym siedzieć tu dalej i wylewać swoje żale, o wielu rzeczach pewnie zapomniałem, ale też ile można pisać to samo? Jesteśmy obecnie zbyt ciency personalnie, aby zdominować tę ligę. Moment, kiedy można było zbudować taką krajową potęgę, został przegapiony i teraz to, że mamy wyższy budżet od innych, niczego nie oznacza. Korona ledwo skleciła skład na obecny sezon (grają tam m.in. goście, którzy przez ostatni rok nie grali w piłkę lub nie potrafili się przebić w Dolcanie Ząbki), a ma tyle samo punktów, co my. Zresztą szukam i szukam, nie mogąc znaleźć gorszego startu w lidze po 13 kolejkach. Nawet w sezonie 2010/11, gdzie była duża liczba porażek, było na tym etapie lepiej. 20 punktów na 13 meczów? Ludzie złoci, to jest ok. 1,5 punktu na mecz! Wygrywamy rzadziej niż co drugie spotkanie. To jest katastrofa. Jasne, mogliśmy mieć 8 porażek i przedostatnie miejsce, ale teraz to właśnie drużynę z takim bilansem się chwali, a nas miesza z błotem. Zasłużenie, bo gramy katastrofę. Nie jest to wina trenera i coraz bardziej przekonuję się ku temu, że tak samo jak Berg były też winne władze klubu, sprowadzając takich piłkarzy, a nie innych... Ok, z ostatnich transferów udane były przyjścia Pazdana czy Nikolicia, wreszcie też na dobrym poziomie gra Lewczuk. Ale gdzie są pozostali? Czemu praktycznie nie mamy ławki? Czemu młodzi piłkarze nie są na tyle dobrzy, aby wchodzić i coś dawać drużynie? To wszystko podważa działanie całego klubu, a nie tylko sztabu szkoleniowego. Ten swoje może zrobić, ale pewnych rzeczy w dłuższym okresie nie przeskoczy. Dlatego wygląda to wszystko tak, a nie inaczej. Sami to zresztą widzicie. Dobranoc, pora na kolejny beznadziejny poniedziałek.

#legia
  • 8
@Kimbaloula: lektura twojego postu, to dla mnie element meczu legii. tak trzymaj.

co do meczu, to trudno, tak bywa, czasami piłka po prostu nie chce wpaść do siatki. Nie dziwie się, że nawet Stasiek powiedział, że nie ma pretensji do piłkarzy. Zaangażowania im nie brakowało, sytuacji też nie.
Nie wiem co się stało z lechem, ale drugi mecz są niemiłosiernie gnieceni, a mimo to wygrywaja, niewytłumaczalne.
W temacie Nikolicia, to nie
@Kid_A: W niektórych meczach Lechowi tego szczęścia brakowało. Teraz ono wraca i to w bardzo dużej ilości. Kiedy musiał prowadzić grę, nie radził sobie. Kiedy cofnął się i bronił całą drużyną, osiągnął dwa zwycięstwa. Teraz pewnie zacznie im iść trochę lepiej, ale nadal jestem ciekaw, jak będą rozgrywali spotkania, w których będą faworytami.

Ja sam o Nikoliciu zdanie mam dobre. To napastnik, jakiego nie mieliśmy od lat. Nie będę też pisał,
@Kimbaloula: Trener wczoraj mowil ze te dlugie pilki do Nikolica to jeszcze efekt poprzedniego trenera i stara sie z tym walczyc i jak patrzy sie na gre Legii to te zagrania nie maja najmniejszego sensu. Wszyscy w Legii powtarzaja ze najwazniejszym celem jest odzyskanie MP i jezeli tak ma sie stac to czas zaczac regularnie punktowac bo w tym sezonie przegrac mistrza przy takim poczatku sezona Lecha to absurd.
@Kimbaloula: wez jeszcze pod uwage, ze zespol sedziowski w 1. polowie przekrecil mase autow nieslusznie na korzysc lecha, a najbardziej mi sie podobalo jak Buric rzucil sie na pilke i wylecial z nia za linie koncowa, a sedzia pokazal na wznowienie od bramki :)
@zero7: Byle do zimy. Do tego czasu nie można zwiększyć straty do Piasta, a najlepiej wygrać z nim grudniowy mecz. Z obecną średnią punktową to się nie uda, więc poprawa jest konieczna natychmiast. Terminarz nie jest łatwy, ale trzeba z niego wyciągnąć jak najwięcej.

@Kura_Wasylisa: Tak było, ale specjalnie nie spinam się o te decyzje. Jakoś dziwnym trafem ci, którzy tak chętnie je komentują, teraz nagle są cicho... Ale tak
@4kroki: Gdyby była w stanie osiągnąć wszystko, co sobie zakłada, nie byłoby o czym pisać. To porażki przede wszystkim skłaniają do przemyśleń, choć na zwycięstwa też nie patrzę bezkrytycznie. Od dawna zastanawiam się, co się dzieje z tym zespołem, a do pisania skłonił mnie mecz jeszcze gorszy niż ten niedzielny. Tak, chce mi się, bo mam potrzebę wyrażenia tego, co myślę, a nie mam innego miejsca, w którym mógłbym to zrobić.