Wpis z mikrobloga

Historia z irlandzką służbą zdrowia w tle z "heppi endem".
Kilka dni temu zaczęło boleć mnie jądro.Nie ot tak, tylko wtedy kiedy gdzieś dotknąłem (spodnie, ręka, cokolwiek). Dałem sobie 2 dni na rozeznanie co i jak.
Po 2 dniach nie było lepiej, a do tego zaczły mnie boleć plecy i pachwina.
Mam 35 lat więc całkiem dobry okres na jakieś cholerne raczysko. Ponieważ wszędzie w ulotkach piszą: "naucz się wykrywać pierwsze symptomy", "nie lekceważ nawet lekkiego bólu" itp. Cóż, poszedłem do GP (lekarz pierwszego kontaktu), który podszedł do sprawy profesjonalnie.
Wywiad.
Nawet jak chciał mi zadać pytanie czy mam partnerów/partnerki "na boku" to najpierw przeprosił, jeśli to mogłoby być dla mnie obraźliwe, ale zaznaczył, że musi zapytać. Później badanie i decyzja. Kierujemy na USG. Dostałem skierowanie i pojechałem do szpitala. W szpitalu miły pan mówi w recepcji: "Super, proszę podać swój numer telefonu, zadzwonimy na kiedy będzie badanie", więc pytam o przypuszczalny czas oczekiwania. I tu ściana: "Od 10 do 20 tygodni czasami 25 tygodni". Pierwsze co zrobiłem to się uśmiechnąłem i zapytałem czy żartuje? On stwierdził, że nie, bo tak jest ("busy").Wróciłem na chatę. Myślę. Ok, jak to tylko jakieś lekkie sprawy to ok, ale jeśli to coś czego żadna osoba nie chce usłyszeć - rak.Przecież wszędzie fachowe umysły piszą, że z nowotworem jądra jest z jednej strony prosta sprawa, bo łatwo wykrywalny, łatwo wyleczalny jeśli wykryty w czasie, ale z drugiej strony bardzo szybko się rozprzestrzeniający się i nawet tydzień spóźnienie może zaważyć o jego nieuleczalności. To gdzie do cholery 10 albo 20 tygodni.Zdąrzę umrzeć.
Najpierw zacząłem szukać prywatnych gabinetów, ale USG dla kobiet to po kilka w każdym miasteczku, ale dla faceta? Zapomnieć. Jak już znalazłem to koszta w wysokości €150 lub więcej. Dużo trochę. W końcu płacę moje podatki też na służbę zdrowia.
Szukając innych gabinetów trafiłem na stronę szpitala w moim mieście. Znalazłem email do managera departamentu zajmującego się wszystkimi sprawami prześwietleń. Napisałem email. Napisałem, że jestem rozczarowany, że wszędzie mówią o pierwszych symptomach, o szybkim wykrywaniu, a ja kiedy chcę szybko wykryć to napotykam mur złożony z 10 do 20 tygodni. Napisałem, że chciałbym iść do pracy, ale niestety mam problem ze schylaniem i założeniem mojego ubrania roboczego. Napisałem, że mam nadzieję, że nie mam raka i za 10 tygodni już nie będę musiał iść na USG bo mi po prostu przejdzie.
Dzisiaj rano stwierdziłem, że podjadę jeszcze raz do szpitala zapytać i jakąś lukę w przyjęciach. Możę ktoś odmówi i mnie przyjmą. Nagle dostaję telefon. Proszę przyjść jutro o 10 do szpitala na badanie. Mówię:"Super" i zastanawiam się, czy mam fuksa czy odczytali mojego emaila. Za chwilę drugi telefon. Czy mogę przyjść jeszcze dziś za 2h., bo ktoś zrezygnował. Jasne. Idę.
Siedzę na poczekalni i podchodzi do mnie elegancko ubrana kobieta i prosi mnie do siebie do biura. Okazało się, że przeczytała mojego emaila i postanowiła, że coś trzeba zrobić. Przeprosiła mnie za całą sytuację. Oczywiście zauważyłem również, że to nie jej wina. Zwróciłem uwagę na brak odpowiedniego zaplecza dotyczącego zdrowia mężczyzn. Kobiety mają darmowe mammografie, cytologie i jakieś inne badania. Facet?! Po co? Zapytałem, co z takimi osobami co nie napiszą emaila?
Powiedziała, że przekaże moje uwagi w raporcie. Pewnie to nic nie da, ale ziarnko do ziarnka.
Poszedłem na badanie.
Wszystko ok, nie ma wyroku. Ból? Trzeba szukać gdzie indziej, albo przejdzie sam.
#coolstory #irlandia #sluzbazdrowia
  • 4