Wpis z mikrobloga

Bawiłem się kiedyś zapałkami i nagle podpaliłem dom. Najpierw zapaliły się ubrania, a potem słodycze.
Zadzwoniłem po Straż Pożarną i przyjechali za minutę.
Dobry czas mieli.
Dzwonią do drzwi, otwieram i okazało się, że afery narobiłem, bo to nie była Straż Pożarna, tylko Zorro.
Widać źle mnie połączyło.
No więc Zorro podchodzi do mnie, powiewa czarną peleryną i pyta:
- Czemuś mnie wzywał?
- Panie Zorro - mówię mu - dogadajmy się jakoś, tu się przecież pali - i pokazałem mu palcem.
Zdziwił się i znowu zaczął mnie wypytywać: a jak to się stało? A ja musiałem mu tłumaczyć, że to nie moja wina, bo skąd miałem wiedzieć, że uda mi się podpalić dom.
- Ach tak - powiedział - chłopczyku nie baw się więcej zapałkami, dobrze?
No i wreszcie wziął się do gaszenia. Wyjął gaśnicę z kieszeni i zgasił ogień.
- Panie Krzysztofie, przepraszam, że tak na pana nakrzyczałem, ale już taki jestem zimny drań...
Morał z tej opowieści jest taki:
1. Nie baw się zapałkami dziecino dopóki rodziców nie ma w domu.
2. Jak już dzwonisz po pomoc, to lepiej do Straży Pożarnej, bo Zorro za dużo


  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach