Wpis z mikrobloga

Świąteczna Trylogia Smutku

Cz. II - Zdradzeni o zmierzchu. Kłamstwo betlejemskie #gdziekawostki

Dziś trochę długo, więc na samym dole zamieszczam tl;dr

Do wigilijnego stołu wszyscy siadamy wyczekując "pierwszej gwiazdki", symbolizującej biblijną Gwiazdę Betlejemską. Próbowałem więc kiedyś dotrzeć do tego, która z gwiazd naszego nieba była tak ważna dla chrześcijańskiej tradycji - skoro to jedna z gwiazd półkuli północnej, może warto zaczynać kolację razem z jej wschodem? Niestety po raz kolejny pożałowałem użycia internetu - okazało się, że Gwiazda Betlejemska to najprawdopodobniej w mniejszym lub większym stopniu kłamstwo ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Oczywiście próbowano pogodzić niektóre ważne zjawiska astronomiczna z tym właśnie obiektem, ale raczej wszystkie z nich można odrzucić.

Już na początku XVII wieku Johannes Kepler obliczył, że w roku 6 p.n.e. (co zgadza się z faktyczną datą urodzin Jezusa - rok 0 to kolejny przekręt) miała miejsce koniunkcja trzech planet - Jowisza, Saturna i Marsa. Zdarza się ona bardzo rzadko, raz na 800 lat. Szczęśliwie dla Keplera jedna z nich zdarzyła się w roku 1614 i po obliczeniu częstotliwości takich zdarzeń wpadł on na ten pomysł uzasadnienia błysku na niebie koniunkcją. Takie połączenie dałoby dużą jasność, wskazywałoby drogę mędrcom ze wschodu przez kilka miesięcy i faktycznie nadawałoby się na "gwiazdę", choć oczywiście z prawdziwą gwiazdą nie miałoby nic wspólnego (kolejna blaga). Niestety dla Pana Johannesa w XX w. obliczono, że różnica w położeniu Jowisza i Saturna (lepiej poznaliśmy orbity tych odległych planet) wynosiła aż 1 stopień na sferze niebieskiej - to dwie średnice Księżyca, czyli planety jednak nie były tak blisko siebie aby dawać taki blask. Co prawda można wciąż tłumaczyć, że jedna koniunkcja, np. Saturna z Marsem dała jedno mignięcie gwiazdy, które zawołało królów, a druga koniunkcja, np. Jowisza z Marsem kolejne rozjaśnienie, nad samym Betlejem (analogiczne efekty dałaby koniunkcja tych planet i dużych gwiazd). Są to jednak zjawiska znacznie częstsze i dużo mniej spektakularne - zbyt mało efektowne, żeby pociągnąć za sobą trzech królów z odległych krain.

Kilka spektakularnych koniunkcji, np. seria koniunkcji Jowisza i Regulusa, a także krótka Jowisza, Regulusa i Wenus również było branych pod uwagę. Zwłaszcza ta ostatnia mogła mieć zjawiskowo dużą jasność, jednak sygnalizuje ona wydarzenie pojedyncze - potrzeba co najmniej dwóch błysków, aby królowie po pierwszym "poszli", a po drugim "znaleźli dzieciątko w żłobie" (tak, wiem, że tak kolęda jest o pasterzach). Poza tym wszystkie ww wydarzenia miały miejsce 2-3 lata p.n.e i odpadły z rozważań, w momencie weryfikacji daty narodzin Chrystusa na 7-6 r. p.n.e.

Ciekawą hipotezą jest też podwójna okultacja Jowisza (wejście za i wyjście zza tarczy Księżyca, wygląda to trochę jak muzułmański półksiężyc z gwiazdką - tu zamiast gwiazdki Jowisz) na tle gwiazdozbioru Barana. Takie zdarzenia są dość częste, ale już nie tak popularne na tle konkretnego gwiazdozbioru. Odkryto natomiast, że wg jednego z astronomów doby rzymskiej, Marcusa Firminusa, okultacja na tle Barana jest zapowiedzią narodzin "wielkiego władcy". Ta hipoteza, o ile piękna i poetycka również upadła pod naporem nieubłaganych obliczeń - okultacje te miałe miejsce w dzień i dodatkowo bardzo blisko Słońca, także nie mogły być widoczne gołym okiem.

Inne hipotezy traktują o różnych zjawiskach, zwłaszcza takich, które faktycznie wskazują konkretny punkt na Ziemi, są to np.:

- kometa Halley'a, która pojawiła się w 12 r. p.n.e. (jest to jednak za wcześnie na narodziny Chrystusa, poza tym w Biblii kometa to raczej zły omen)

- nowa widziana w Chinach w 5-4 r. p.n.e. (czy była widoczna na Bliskim Wschodzie? czy nie za późno?)

- meteoryt (jednak trochę by było słabo jakby meteoryt subtelnie wskazał stajenkę rozpiżając ją w drobny mak XD)

I obecnie jeśli już uznaje się istnienie "Gwiazdy Betlejemskiej" mówi się o nowej lub meteorze (kamyk, który nie doleciał do powierzchni Ziemi, tylko rozpadł się i stopił w atmosferze) jednak ich istnienia nie jesteśmy w stanie sprawdzić ani udowodnić, a źródła pisane nie potwierdzają istnienia takich rewelacji.

Zgodnie z teorią brzytwy Ockhama możemy śmiało zakładać, że Gwiazda Betlejemska była literacką fikcją, lub rzeczywistym cudem (jeśli ktoś jest wierzący). Gwiazda pojawia się jako wzmianka tylko w Ewangelii wg św. Mateusza - u św. Marka, mimo istnienia relacji narodzin nie jest wspomniane takie zjawisko. Wyjaśnieniem mogą być wydarzenia towarzyszące pisaniu tej Ewangelii - w 66 r n.e do Rzymu przybył ormiański król Tiridates, rzekomo podążający w drodze za widoczną ponownie kometą Halley'a. Co więcej mateuszowy opis narodzin łudząco przypomina zachowany w kronikach, deifikacyjny opis narodzin Oktawiana Augusta, pierwszego cesarza Rzymu. Wygląda więc na to, że zgodnie z licentia poetica św. Mateusz upstrzył to wydarzenie symbolami i znakami, niemającymi wiele wspólnego z rzeczywistością

Na gifie widok nieba nad Jerozolimą 12 XI 7 p.n.e., podczas największego zbliżenia domniemanej Keplerowskiej koniunkcji

tl;dr



#gdziekawostki | #ciekawostki | #astronomia | #religia | #chrzescijanstwo | #historia
Enmebaragesi - Świąteczna Trylogia Smutku

Cz. II - Zdradzeni o zmierzchu. Kłamstwo b...

źródło: comment_2G48kdjzbAybmqVaPE1LlIsr4AdVmNC0.gif

Pobierz
  • 10
W ogóle to z tymi Trzema Królami to też niezła ściema:

- Wcale nie nazywali się Kacper, Melchior i Baltazar

- Wcale nie byli królami, tylko "mędrcami" (najpewniej astronomami, skoro zwracać mieli uwagę na jakieś świecidełka na niebie)

- Wcale nie było ich trzech

- Wcale nie wiadomo, czy w ogóle kimś sobie byli - pojawiają się tylko u Mateusza (pozdro, kłamczuszku)
Enmebaragesi - W ogóle to z tymi Trzema Królami to też niezła ściema:

- Wcale nie na...
@Enmebaragesi: Miszczu ucz mnie! Od czasu pewnej pamiętnej nocy z różowym paskiem bardzo interesuje się astronomią. Póki co ogarnąłem mniej więcej wszystkie gwiazdozbiory co u nas widać i próbuję zapamiętać nazwy co ważniejszych gwiazd. Jak dalej mogę się w tym kierunku rozwijać?
@Enmebaragesi: Zawsze byłem jak osioł ze szreka widząc bracie tylko jakieś małe kropki. Dopiero niedawno zmusiłem się do kontemplacji nieboskłonu i po długim wpatrywaniu się w niebo zacząłem dostrzegać poszukiwane kształty. Zadziwiły mnie swoim ogromem, początkowo nie widziałem ich z powodu ich rozmiarów. Potem urzekły mnie swoim dynamizmem, orion czy smok wyglądają jak naskalne dzieła jaskiniowców ciągle żywe, choć zaklęte w skale. No i ich znajomość rzeczywiście imponuje innym. Ciągle się