Wpis z mikrobloga

Jechałem autobustem. Nagle wszystko stanęło. Wszyscy poczuli przeraźliwy strach. Nie da się tego opisać. To nie przypominało niczego innego co do tej pory znałem. Zaczęło się. Wszystkie samochody na ulicach stanęły. Ludzie zaczeli biec przd siebie, chyba bez pomysłu. Po prostu uciekali. Nikt już nie dbał o innych, po prostu każdy był zdany sam na siebie. Nikt jeszcze nie przypuszczał, że nie da się uciec. Pamiętam, że wbiegłem do jakiegoś budynku. Biedłem po schodach na górę. To był jakiś blok. Po minięciu kilku pięter, wbiegłem do jakiegoś mieszkania. Schowałem się w jednym z pokoi za fotelem. ONI zaraz tam przyszli. Nie mieli ani skrzydeł ani aureoli nad głowami. Wyglądali jak my z tym, że byli szarzy, bez kolorów. Złapali kogoś kto też był w tym pokoju. Zaczeli coś mówić. Przyłożyli mu coś do głowy i zabrali duszę. Po chwili byli już po mnie. Nie śpieszyli się ani nie szukali. Wiedzieli, że tam jestem. Wiedziałem, że to już koniec. Nie bałem się niczego poza tym, czy będzie bolało. Powiedzieli, że nawet gdyby bolało to i tak nie będę nic pamiętał. Klęczałem na ziemi z głową spuszczoną w dół. Trzymali mnie za ręce. Poczyłem zimny przedmiot na karku. Po chwili poczułem nie tyle ból co przeraźliwy wrzask, jasność i ciemność zarazem oraz pisk. Miałem tego nie pamiętać... Miałem nie pamiętać tego co mówili: o ponownym urodzeniu się w innym życiu... Ale ja pamiętam... Wydawało się, że to sen... A to nie był sen...

#apokalipsa #story #opowiesc
  • 2
  • Odpowiedz