Wpis z mikrobloga

Mireczki, sytuacja z wczoraj, co to buractwo to ja nawet nie:

Około godziny 21 zaparkowałem sobie samochód na parkingu obok domu dziewczyny, siedzimy sobie w środku i gadamy o różnych rzeczach bo oboje mamy dużo czasu a na zewnątrz p----i.. Jakieś 30 minut później przyjeżdża on, wielki Pan, król świata i szos nowiuteńką Toyotą Avensis. Oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziałem co ma za chwilę się stać. Owy Pan zaparkował sobie równolegle do mnie, po mojej prawej, wysiadł i sobie poszedł toteż nie przykuł mojej uwagi. Około 10-15 minut później owy pan wrócił z zamiarem ponownego wejścia do samochodu.

W momencie kiedy otworzył drzwi, tak się nimi zamachnął, że walnął nimi mocno w mój prawy bok, aż się cały samochód zakołysał. Ja trochę w szoku, pytam się dziewczyny czy zwidów nie mam i czy faktycznie mnie walnął, na co ona przytakuje. No to ja niewiele myśląc wysiadam i obchodzę samochód, patrząc na szkody. Było dość mocne wgniecenie w jednym miejscu i zdarty lakier. Odwracam się i pukam w szybę samochodu tamtego osobnika. Pan nie raczy wysiąść, tylko opuszcza szybę, chociaż sądząc po jego minie nie spodziewał się nikogo tu zobaczyć i nie wiedział, że ja byłem w środku. I wywiązuje się taki dialog:

Ja: Dobry wieczór proszę pana, otwierając drzwi uderzył pan w mój samochód stojący obok. Z tego co widzę, jest wgniecenie i zdarty lakier. Prosiłbym o wyjście, żebyśmy ocenili szkody i ewentualnie spisali oświadczenie bądź wezwali policje.

Pan: A ja tylko pana dotknąłem, poza tym mam gumki ochronne.

Ja: Ale proszę pana, nie interesują mnie żadne gumki, chcę żeby pan wysiadł i żebyśmy spisali oświadczenie, bo szkody są.

Pan: Nie wysiądę, na drugi raz proszę parkować dalej, to pana wina także dziękuje i dobranoc.

Tutaj chcę napomnieć, że były trzy wolne miejsca tuż obok mnie, jedno na którym on stał i dwa kolejne, więc miejsca było do woli, natomiast on zaparkował się bardzo blisko mnie.

Nie powiem, trochę mnie zszokowało. Pan zasunął szybę i odpalił silnik z zamiarem odjechania. A ja niestety temperamencik po ojcu odziedziczyłem i buractwa nie toleruje ( ͡° ͜ʖ ͡°). Niewiele myśląc zamachnąłem się i z całej siły przypierniczyłem mu w maskę, a trochę pary w łapach mam. Patrzę na wyniki i jest, duże wgniecenie centralnie na środku maski. Pan chyba się troszkę przestraszył bo z szybciutko się wycofał i z piskiem opon odjechał.

Po tym jak trochę się uspokoiłem, odprowadziłem dziewczynę i poszedłem do ochrony, bo jak to osiedle w #warszawa , ogrodzone być musi i monitoring też być musi. Przejrzałem taśmy i faktycznie, całe zajście jest ale nie widać momentu kiedy ja walnąłem mu w maskę. Tablic też niestety nie widać, no ale trudno. Natomiast widać dokładnie cały zarys samochodu, łącznie z felgami, które będą odgrywały główną rolę.

Ochronie podziękowałem, poszedłem do samochodu, ruszyłem i pojechałem śladami owego osobnika. Dosłownie po kilku minutach rzucił mi się w oczy bardzo podobny samochód, więc zaparkowałem i wysiadłem sprawdzić czy to ten. I jak się okazało, to ten. Wgniecenie w masce jest, felgi te same, marka ta sama. Frajer zapomniał nawet wyłączyć światła w kabinie kierowcy, dzięki czemu rano pewnie miał rozładowany akumulator ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wyciągam telefon i dzwonię po policję. Po 10 minutach przyjeżdżają, nawet zdziwiony byłem, że tak szybko. Wyjaśniam policjantowi co się stało z pominięciem szczegółu odnośnie maski. Policjant dokładnie ogląda oba samochodu i faktycznie, jest u niego zdrapanie w miejscu odpowiadającym szkodzie na moim samochodzie. Wyjaśniam poza tym, że można poznać po felgach, bo ma takie same jak na monitoringu widać. Bierze dokumenty i idzie spisywać dane. Po kilku minutach wraca, a z jego ust pada pytanie:

Policjant: A czy wie pan coś o tym wgnieceniu na masce tej Toyoty?

Ja: No nie, nie wiem.

Policjant chyba śmieszek, bo lekko zaczyna się uśmiechać.

Policjant: Gdyby jednak pan coś "wiedział", to proszę się nie martwić, też nie lubię buractwa na drodze, także w notatce odnośnie zdarzenia będzie jasno napisane, że to wgniecenie nie zostało spowodowane przez pana bo wynika to z monitoringu, czyli musiało być nabyte wcześniej. Natomiast jeżeli pan chcę dalej sprawę ciągnąć to proszę się zgłosić na komisariat i zgłosić uszkodzenie pojazdu i podać numer notatki: xx-xxxx/xxxxx, chociaż może być ciężko bez tablic rejestracyjnych.

Podziękował, oddał dokumenty i życzył dobrej nocy i pojechali, jak przypuszczam, sprawdzić monitoring.

Ja w sumie z bananem na twarzy wsiadłem do samochodu i też pojechałem w swoją stronę.

A wszystko można było załatwić po ludzku, gdyby tamten człowiek nie okazał się takim burakiem. I w sumie uświadomiłem sobie też, że policja nie taka zła jak ją malują.

Mireczki i tu do was prośba, doradźcie mi czy ciągnąć to do końca? ( ͡º ͜ʖ͡º)

#coolstory #ocieplaniewizerunkupolicji #takbylo
  • 36
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@TenCoKradnieCebule: Niepotrzebnie biłeś w tą maskę i burak może to przyjąć jako główną linię obrony, chociaż z drugiej strony policja nic nie stwierdziła ( ͡° ͜ʖ ͡°) JA bym to ciągnął, nie znoszę cwaniactwa i buractwa na drodze.
  • Odpowiedz