@staa: nie wiem. Przecież to nie moja audycja będzie. @Pinius: Skąd ten pomysł, że telefony z androidem są jakieś drogie? Mam agat, więc tu bardzo dobry tel, ale po samym andku takie wnioski?
@Ryu: Może zainteresuje Cię zdanie „drugiej strony”, chociaż nie mam zamiaru prowokować dyskusji.
Sama książka (jak ją przedstawiono) i początek dyskusji jest jednostronny, żeby nie powiedzieć tendencyjny (może się rozkręci). Na pewno nie jest to przymiarka debaty tylko „mówienie do swoich”.
Nie wiadomo o czym mowa, bo nie zdefiniowano podmiotu dyskusji, religii. Pojawiają się przykłady z chrześcijaństwa, islamu itd, ale brakuje w tym istoty, odniesienia się do jakiejś transcendentalności. Tak pojęta
2. No widzisz - sęk w tym, że audycja nie polega na tym, żeby obalić istnienie Boga. Jeden z zaproszonych gości nawet wyraźnie powiedział w pewnym momencie, że ksiązka powinna nazywać się "Koniec Wiary Magicznej" bo skupia się przede wszystkim na krytyce tego magicznego aspektu religii (wiara w przemianę wafelka w czyjeś ciało, albo w to, że kobieta powstała z żebra
@Ryu: 1) Jeśli zaczyna się jakiś temat, trzeba być otwartym na wszystkich. Elementy debaty są potrzebne żeby nie paść pod pierwszymi słowami krytyki.
2) Nie miałem książki w ręku więc ciężko mi się odnieść. Kobieta z żebra mężczyzny, literalna wiara w to jest dziecinna, ale krytyka literacka (np. początek księgi rodzaju jako krytyka babilońskiego mitu) całkowicie zmienia punkt widzenia. Moim zdaniem od tego trzeba zaczynać, ale temat rozległy więc nie
1. Według mnie nie każda rozmowa o kazdym temacie musi mieć charakter debaty dwóch przeciwstawnych stron.
2. Pamiętaj, że Harris jest amerykańskim autorem i przede wszystkim kierował swoją książkę do amerykańskiego odbiorcy. Tam dosłowne interpretowanie Biblii (łącznie ze światem stworzonym w 6 dni, mężczyzną z gliny i kobietą z męskiego żebra) jest bardzo popularne. Popularne do tego stopnia, że w różnych stanach trzeba walczyć o to by trzymać te opowieści
@Ryu: Mam wrażenie, że przez całą rozmowę brano pod uwagę adresatów książki i amerykański, nieco showmanski sposób pisania. Jednak dyskusja była w klimacie „europejskim” i szczególnie trzecia jej część wypadła całkiem nieźle, może dlatego niewiele było o samej książce. Ostatecznie to publicystyka, rozrywka umysłowa i ciężko wydobyć konkretne myśli, a tym bardziej polemizować. Pomimo mojego różnego punktu wyjścia miło się tego słuchało.
#ateizm
Przyznaj no się kogo to okradłeś.
Sama książka (jak ją przedstawiono) i początek dyskusji jest jednostronny, żeby nie powiedzieć tendencyjny (może się rozkręci). Na pewno nie jest to przymiarka debaty tylko „mówienie do swoich”.
Nie wiadomo o czym mowa, bo nie zdefiniowano podmiotu dyskusji, religii. Pojawiają się przykłady z chrześcijaństwa, islamu itd, ale brakuje w tym istoty, odniesienia się do jakiejś transcendentalności. Tak pojęta
1. Nikt nie twierdził, że to ma być debata.
2. No widzisz - sęk w tym, że audycja nie polega na tym, żeby obalić istnienie Boga. Jeden z zaproszonych gości nawet wyraźnie powiedział w pewnym momencie, że ksiązka powinna nazywać się "Koniec Wiary Magicznej" bo skupia się przede wszystkim na krytyce tego magicznego aspektu religii (wiara w przemianę wafelka w czyjeś ciało, albo w to, że kobieta powstała z żebra
2) Nie miałem książki w ręku więc ciężko mi się odnieść. Kobieta z żebra mężczyzny, literalna wiara w to jest dziecinna, ale krytyka literacka (np. początek księgi rodzaju jako krytyka babilońskiego mitu) całkowicie zmienia punkt widzenia. Moim zdaniem od tego trzeba zaczynać, ale temat rozległy więc nie
1. Według mnie nie każda rozmowa o kazdym temacie musi mieć charakter debaty dwóch przeciwstawnych stron.
2. Pamiętaj, że Harris jest amerykańskim autorem i przede wszystkim kierował swoją książkę do amerykańskiego odbiorcy. Tam dosłowne interpretowanie Biblii (łącznie ze światem stworzonym w 6 dni, mężczyzną z gliny i kobietą z męskiego żebra) jest bardzo popularne. Popularne do tego stopnia, że w różnych stanach trzeba walczyć o to by trzymać te opowieści
http://www.tok.fm/TOKFM/0,89524.html
Możliwe, że się jutro, albo jakoś po niedzieli pojawi.