AMA - byla pacjentka szpitala psychiatrycznego ;)
W sumie nie wiedzialam, co dodac, bo rownoczesnie zastanawialam sie nad AMA na temat College'u, ale to w sumie banalne. Tak mi sie wydaje. W kazdym razie, w 2009 roku bylam w IPIN na oddziale psychiatrii dzieci i mlodziezy. Wg mnie calkiem ciekawy...
z- 264
- #
- #
- #
Wiesz, ja uznaje AMA za niesamowicie fajny i efektywny sposob, by dowiedziec sie czegos nowego, nieraz naprawde interesujacego. Sama czytam wiele historii tutaj zamieszczanych. Jesli ktos przeczyta tytul i uzna, ze to cos ciekawego, cos, o czym chcialby sie dowiedziec, to czemu nie? Tym bardziej, ze czesto obraz szpitali wyglada zniechecajaco. Jesli moge jakos zmienic ten obraz, to z checia to zrobie.
Nie wiedzialam jakie w takim sensie, ze
1. Fakt faktem, ze to nie ma nic wspolnego - wiele osob na oddziale bylo chudych (nie mowie o anoreksji). Ale nie mam nic przeciwko takim pytaniom, to tez jakis czynnik.
2. Nie bylo w papierach nic napisane o minimalnym pobycie, jednak na kartce, gdzie napisany byl czas hospitalizowania pacjentow i ktora widzialam w dyzurce u pielegniarek byly okolo 3 tygodnie u pacjentow z depresja. Opuscilam oddzial na wlasne
1. Nie można było mieć, przynajmniej u mnie.
2. Był dostęp, jednak co z tego ;)
3. Nie, wszystko działało, z tego, co pamiętam :D
Ważę w granicach 70 kg. Odchudzam się z psychologiem, więc chociaż chciałabym zejść jeszcze niżej, to póki co mam zabronione, ze względu na epizod depresyjny ;) Chłopaka nie mam, nie miałam. I nie, nie uważam, że to dlatego, bym była strasznie brzydka/gruba ;)
Wydaje mi się, że musiałam stać się na jakiś sposób doroślejsza, bardziej niezależna. Wydorośleć. Przeniosłam się w inne otoczenie,
1. Nic mi o tym nie wiadomo.
2. Do izolatki trafiało się, gdy nagminnie nie słuchało się pielęgniarek/lekarzy lub zachowywało się agresywnie w stosunku do innych lub samego siebie.
Tak, w polskim :P Ja niestety nic na ten temat dokladnie nie wiem, wszystko działo się, gdy byłam na przepustkach :(
1. O 21 trzeba było być w łóżku, światło zgaszone, cisza idealna :)
2. Ładowarki (to znaczy, ładowanie tylko w dyżurce, gdzie indziej nie było mowy), sztućce i jakieś ceramiczne naczynia (tylko plastik, chociaż jak przeszukiwali rzeczy, a trafiło się na fajną zmianę, to nikt nic z tego sobie nie robił), leki, nawet na gardło, chyba że miało się zezwolenie od lekarza prowadzącego, telefony z aparatem (rekwirowane natychmiast), rzeczy,
Obecnie przechodzę, jak to się ładnie nazywa, epizod depresyjny :)
Hm?
Nie wiem, jak wyglada leczenie na oddziale dla dorosłych. Pisałam, byłam na oddziale młodziezowym. Mieliśmy wycieczki - nie jakieś spektakularne, ale tak: kino, jakieś wystawy, tego typu. Muzykoterapię również - siedzieliśmy w kółeczku i albo słuchaliśmy utworu i opowiadaliśmy o uczuciach, albo graliśmy na instrumentach. Nie z terapeutami gra, a z wychowawczyniami - różnica, gdyż jest tam również szkoła. Wychowawczynie przychodziły i grały, albo dawano nam glinę, albo
1. Nie było jakichś 'dziwaków', jeśli chodzi o choroby, szczerze Ci powiem. To znaczy, była jedna osoba, niestety nie wiem, jaka diagnoza konkretnie, która była naprawdę poważnie chora i przez to tylko zachowywała się dziwnie. Ale to może mój sposób patrzenia na to, może dla mnie to normalne ;)
2. Dla mnie byli niesamowicie. Jeśli naprawdę się podpadło, to można było mieć przechlapane u niektórych pielęgniarek, ale w gruncie
Nic mi o tym nie wiadomo. Ale czy to możliwe na młodziezowym oddziale? Serio?
Kurczę, tak piszesz, jakie to poważne, a ja cały czas nie mogę zrozumieć, dlaczego. Mam się bać o siebie?
Odpowiadając na pytanie: Trafilam trochę pod szantażem, bo lekarka stwierdziła, że nie podejmie się inaczej dalszego leczenie, ale tak, dobrowolnie podpisałam papiery, ostateczna decyzja też należała do mnie. I tak, sama, na własne żądanie, go opuściłam. Nie zauważyłam, by traktowano inaczej jednych od drugich. Na początku, może, bo trafiali zazwyczaj
19 będzie za 11 dni. I tak, uczę się, w Londynie, kurs Biznes ;)
Lubię Twój login, chwytliwy :D
1. Najbardziej wkurzało mnie to, że nie było miejsca, by można było spokojnie usiąść i pomyśleć. Wszędzie ludzie, a jak udało się wejść gdzieś samemu, to zaraz wołano lekarzy lub pielęgniarki. Chcieli pomóc, ale czasem trzeba usiąść i po prostu
Były przepustki. Pierwszy tydzień po przybyciu nie wychodzi się w ogóle. W drugim można dostać albo pozwolenie na wyjście z wychowawczynią, albo na wyjazd na weekend do domu.
Co do czasu - jest to ogólnie założenie, ile tygodni powinien spędzić pacjent. Żadnej specjalnej kuracji nie ma, nie licząc oczywiście osób z ED.
Przynajmniej jest wrazenie, ze jest za co zlapac ;)
@vokus
Wiesz, byłam dzieckiem, które trudno przywiązuje się do nowych miejsc. Przedszkolakiem w poprzednim miejscu zamieszkania byłam niecały rok i musiałam się wyprowadzić do grupy, która była zwarta. Wierz mi, bolało. Poza tym, to jedna z przyczyn, dla których zaczęło się walić wszystko, przynajmniej wg mnie - nieobecność matki w tamtym okresie też swoje zrobiło. Musiałam/chciałam być obojgiem rodziców
Nic takiego miejsca nie miało.