Plany były zupełnie inne. Miało być poza Krakowem, miało być rano, miało być krótko... A tu żonę jakieś choróbsko dopadło i wyjazd odwołany, a ja od 6 rano zarządzałem domowym lazaretem.
Potem już żonie trochę się poprawiło, ze starszymi udało się nauczyć na sprawdziany, najmłodszy wyszalał się i padł... no to stwierdziłem że to jest dobry moment na spokojnego długasa ( ͡°͜ʖ
@sedros że tak się wtrącę, kupiłem brooksy w sklepie biegacza, ekspedientka pomogła dobrać model, mówiła że amortyzacja powinna starczyć na ok 2k km
@spyyke: może akurat brooksy mają lepszą amortyzację. Na pewno lepszą niż crivity czy podstawowe Kalenji. Na pewno buty po 1-2kkm już gorzej odbijają, ale... no po prostu jakoś mi niespecjalnie to przeszkadza ( ͡°͜ʖ͡°)
Już powoli ograniczam objętość przed CM, więc dzisiaj tylko teścik biegu ciągłego na dystansie półmaratonu. Wyszło względnie spoko, do 10. km była średnia 4:42/km ale potem już moc powoli spadała i skończyło się na umiarkowanym 4:48.
Warunki doskonałe, biegło się bardzo przyjemnie. Najważniejsze, że dałem radę zmotywować się do przyspieszenia w okolice 4:50 ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Trochę mi się zaspało i zwlokłem się z łóżka dopiero kilka minut po piątej. Dość leniwie się zbierałem, do tego trzeba było jeszcze obsłużyć młodego który zażądał atencji i śniadania ¯\(ツ)/¯
Koniec końców wystartowałem o 05:30 – w sumie nie tak źle jak na wszelkie przeciwności losu. Warunki aż za dobre – na termometrze 7°C, wiatru brak, sucho. Ruszyłem z Kopyta,
Dziś na spokojnie. Pobudka niby wczesna, ale kot domagał się czochrania i nie miałem serca odmówić. Jakoś się z wolna pozbierałem i wygrzebałem ciuchy, co też chwilę zajęło bo bajzel straszny zrobiłem i ciężko było po ciemku wszystko znaleźć xD Wybiegłem w końcu dopiero o 5:21 - ni to wcześnie, ni to późno. Ale już wiedziałem, że raczej będzie leniwy poranek.
No, nareszcie udało się wybiec przed 5 rano ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ Co prawda tylko minutę przed, ale już dawno mi się to nie udało. Kto by pomyślał, że wystarczy raz zaszaleć i położyć się wcześniej niż zwykle xD
Warunki przyjemne, 5°C przy umiarkowanym wietrze, ulice mokre ale deszczu już ani śladu. Trochę chciałem się rozpędzić, ale z drugiej
@Kexu Żeby się zmęczyć to pewnie drugie tyle. Ale żeby brać urlop na żądanie, to musiałbym się naprawdę sponiewierać – może jakieś dodatkowe 30 km albo coś ponad, sam nie wiem. Nawet po najbardziej wycieńczającym biegu w życiu (36 km, 1500 m przewyższeń) czułem się zmęczony ale nie na tyle żeby nie nadawać się do użytku. Nie za bardzo znam swoje prawdziwe limity, są na pewno dość płynne i nie wiem czy
Koniec świąt, koniec wolnego, koniec szaleństw. Dziś spokojna pobudka przed 5 i o 5:20 leniwy start w poszukiwaniu czynnej piekarni. Warunki fajne - mgła, 4°C, brak wiatru i sucho. No ale lenistwo wygrało i włączyłem tempo spacerowe, bo w sumie czemu nie ( ͡°͜ʖ͡°) Tak sobie spokojnie przeczłapałem tuzin kilometrów, a tu nadal żadnej czynnej piekarni! Nawet
Trzeba było coś pospalać te pyszności świąteczne. Idealnie pasowało zrobić wyskok o 5:30 na jakieś dwie dyszki z hakiem, żeby zaliczyć już dwie setki w kwietniu.
Warunki do biegania idealne – cieplutko (6°C), lekki wiatr, delikatna mżawka. Ruszyłem bez jakichś konkretnych planów, choć w głowie miałem ok. 28km trasę która mnie kusiła.
Dzięki trasie poprowadzonej przez odludzia tylko w dwóch miejscach miałem światła,
@depcioo: dzień niehandlowy, plecaczek został w domu. Zdjęcie w trakcie, bo bieg ciągły ( ͡~ ͜ʖ͡°) Trochę dałem ciała, bo wody nie wziąłem. Ale do saszetki zmieścił się kasztanek, którym się po drodze pożywiłem (⌐͡■͜ʖ͡■)
No to dzisiaj już poszło zgodnie z planem. Kot mnie obudził o 4 rano, ale odpuściłem - i wstałem dopiero o 5, żeby wystartować równo o 5:30. Fajne warunki, 4°C na plusie więc ubrany na letniaka, bez czapki i rękawiczek. Zachmurzenie pełne, ale i tak już było dość jasno.
Ruszyłem bez ociągania się - i z początku trochę ociężale, ok 5:30/km, ale potem
@sedros: no mogłem czapkę i rękawiczki wziąć ( ͡°͜ʖ͡°) Wczoraj było koło 0°C i założyłem, ale po paru km już mnie te ciuchy wkurzały i wrzuciłem do plecaczka xD
Miałem sobie na początek świąt zrobić połówkę... ale nie wyszło. Równo o piątej wstał młody, przez godzinę była zabawa, potem jak żona wstała to niespiesznie sobie wypiliśmy kawkę póki w domu był spokój, a ja się powoli pozbierałem i wybiegłem o 7:10. To było ciutkę za późno, bo doleciałem w okolice osiedlowego parkruna na kilka minut przed 9i zdążyłem tylko dociągnąć
@enron: naciesz oczy śniegiem bo od poniedziałku ma być już prawdziwa wiosna i prędko go znowu nie zobaczysz. Wiem, że Ci z tego powodu przykro ( ͡°͜ʖ͡°)
Ciutkę sobie pospałem dłużej i wybiegłem dopiero o 5:40. Warunki miłe - już jasno, na termometrze -2, smogu nadal mało. Idealnie na luźną przebieżkę w spokojnym tempie.
@enron: bieganie tak duzo nie pali jak sie niektórym wydaje, kiedys sobie zrobiłem potęznego cheat day i jak policzyłem ile #!$%@?łem to wyszło ze musiałbym zaliczyc bieg 48h zeby przepalić ( ͡°( ͡°͜ʖ( ͡°͜ʖ͡°)ʖ͡°) ͡°)
@Stormweaver: Właśnie to – bieganie bardzo męczy, a równocześnie jest naprawdę słabym z palaczem kalorii. Można się na tym nieźle przejechać… Naprawdę niewiele znam osób, które schudły dzięki bieganiu (bez drastycznej diety)
Jeszcze taki wieczorny aneksik, podbiegi ze znajomymi z osiedla (ʘ‿ʘ) Nie ma to jak pobiegać wspólnie!
Trochę luzackiego biegania, potem 3x300m + 4x200m + ostrzejsze 5x100m - wszystko ok. 10% nachylenia. A potem jeszcze takie pierdu pierdu tuptu tuptu. Było fajno ( ͡º͜ʖ͡º)
Taka w sumie pańszczyzna, ale miło się nawet biegło. Myślałem że jakoś szybciej się wyrobię, bo wstałem o uczciwej porze - ale koniec końców wystartowałem dopiero o 5:13 i nie mogłem sobie już pofolgować. Na termometrze -3°C, powietrze czyste, wiatr zauważalny ale nieuciążliwy, suchutko (za to lubię ujemne temperatury).
Święta coraz bliżej, trzeba się postarać żeby nie przytyć!
Miało być lepiej, wyszło zwykłe odrabianie pańszczyzny. Udało mi się wstać o 4:30, ale mały mobilny wykrywacz ruchu zadziałał i zostałem upupiony na trochę, zanim udało mi się jakoś wymknąć z łóżka. Potem wszystko jak po grudzie - a to portek nie mogłem namierzyć, a to skarpetki mi brakowało, a to się musiałem wracać po plecaczek na bułki, a to po kasę... no i pobiegłem
Dziś na spokojnie, bo po wczorajszej przebieżce nogi jakieś ociężałe nie wiedzieć czemu ( ͡~ ͜ʖ͡°)
Prawie zaspałem - obudziłem się dopiero o 5 i wyruszyłem niecałem pół godziny później. Biegło się... no ociężale, widać po emeryckim tempie. Ale pod koniec już jakoś lżej i przyjemniej było, ale wtedy już tylko bułki i do domu.
No i kurde tym razem zaspałem xD Planowałem bieg o 5:30, max 6 rano - tymczasem obudziłem się o 6:15 ¯\(ツ)/¯
Nic to, na spokojnie wypiłem kawkę z żoną, po czym o 7 wyruszyłem w trasę. Warunki bardzo przyjemne, 7°C i delikatny wiaterek, do tego chwilami delikatna, schładzająca mżawka.
Planując nieco dłuższe wybieganie w okolicach 5:00/km powinienem trzymać docelowe tempo od
Miało być jakieś fajniejsze bieganie, ale niestety o 5 oprócz mnie wstała mała maruda i komputer mnie wylosował do opieki ( ͡~ ͜ʖ͡°)
No i tak spokojnie mijał poranek, aż w końcu o 8:30 udało mi się wyrwać. Warunki były piękne, choć wmordewind dość konkretny - w sumie dobrze, bo trochę schłodził.
Plany były zupełnie inne. Miało być poza Krakowem, miało być rano, miało być krótko... A tu żonę jakieś choróbsko dopadło i wyjazd odwołany, a ja od 6 rano zarządzałem domowym lazaretem.
Potem już żonie trochę się poprawiło, ze starszymi udało się nauczyć na sprawdziany, najmłodszy wyszalał się i padł... no to stwierdziłem że to jest dobry moment na spokojnego długasa ( ͡° ͜ʖ
szalony szaleniec
@spyyke: może akurat brooksy mają lepszą amortyzację. Na pewno lepszą niż crivity czy podstawowe Kalenji.
Na pewno buty po 1-2kkm już gorzej odbijają, ale... no po prostu jakoś mi niespecjalnie to przeszkadza ( ͡° ͜ʖ ͡°)