
Gdy myślimy o upadku Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego, często przywołujemy wielkie bitwy, barbarzyńskie najazdy i polityczne intrygi. Ale historia zna też momenty tak absurdalne, że trudno uwierzyć, iż wydarzyły się naprawdę. Jednym z nich jest anegdota o cesarzu Honoriuszu i jego ukochanym ptaku xD
Honoriusz objął tron w 395 roku jako dziesięcioletni chłopiec. Przez większość, a według niektórych przez cały okres swojego panowania był marionetką w rękach generałów i urzędników, a jego decyzje rzadko, lub nigdy miały realny wpływ na losy imperium. Ale jedno było dla niego święte...jego ptak.
Według relacji Prokopiusza z Cezarei (choć niektórzy historycy poddają ją w wątpliwość), gdy Honoriusz usłyszał o zdobyciu Rzymu przez Wizygotów w 410 roku, które było preludium do upadku całego Cesarstwa Zachodniego miał zareagować w sposób... nietypowy:
Okazało się, że cesarz nazwał swojego ulubionego ptaka „Rzym” i to jego śmierci się obawiał, nie upadku stolicy imperium.
Kiedy powiedziano mu że Rzym upadł miał tylko odpowiedzieć -
"Ale przeciez niedawno jadła mi z ręki!".
Czy to tylko satyra, czy rzeczywisty obraz dekadencji rzymskiej władzy? Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne, Honoriusz nie zapisał się w historii jako mąż stanu, lecz jako cesarz, który bardziej troszczył się o drób niż o losy świata...Nawet żony sobie sam nie wybrał, tylko zrobili to za niego inni.
Cesarstwo chwiało się u podstaw, a on nie zrobił z tym absolutnie nic.
No cóż. Aleksander Krawczuk twierdzi że "Rzym został de facto zamordowany przez barbarzyńców", ale może to nie barbarzyńcy obalili Rzym, tylko obojętność tych, którzy mieli go bronić...





