Tego możemy zazdrościć Czechom. "Można na prowincji wygodnie żyć bez samochodu"

Tylko zobacz, że w Polsce przez lata zniknęło sporo sieci kolejowej, a oni jej nie likwidowali. Czechosłowacja – bo to było jeszcze przed jej rozpadem – po prostu zaczęła produkować lekkie, motorowe szynobusy. To czasami jest jeden stary wagon. Prawie autobus. Ale one jeżdżą i zapewniają komunikację
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 269
- Odpowiedz
Komentarze (269)
najlepsze
U nas jest jakiś owczy pęd do posiadania własnego auta, a prawdę mówiąc osobiście gdyby nie g------a komunikacja dawno bym z auta zrezygnował.
Z okolicznych wiosek autem na dworzec przyjeżdża cała masa ludzi i jeżdżą podobnie jak moi rodzice, jedni na zakupy, załatwiają sprawy urzędowe, do pracy, na uczelnie, do lekarza etc. Sam jako nastolatek setki razy tak dojeżdżałem i pamiętam jak znajomi z innych miejscowości , którzy nie mieli takiego połączenia mi zazdrościli bo nie mieli takiego okna na świat. A na prowincji tak właśnie się odbiera takie połączenie z dużym miastem.
Obecnie na prowincji praktycznie wszędzie masz biedronki, eko, dino i inne tego typu markety więc naprawdę do większych zakupów nie potrzeba auta. Tylko mało która miejscowość ma połączenia kolejowe, a pksy to jest jeden wielki syf z coraz to mniejszą liczbą
Byłem w pirenejach po stronie francuskiej to tam jest stacja kolejowa i duży parking na auta. Zostawiasz auto i jedziesz do miasta do pracy pociągiem. Wracasz, wsiadasz w auto, kasę wydajesz lokalnie i miasteczko prosperuje. W kraju obsranym gównem albo 6 największych miast albo bieda, a później
W Polsce często cała procedura trwa 5-10 minut...
@giggle556: od dziesiątek lat dba się o to by skutecznie rozkradać i r----------ć na lewo i prawo pksy, pkp i wszystkie inne pochodne, a Ty tu przeszkadzasz jakimiś wymysłami ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://ec.europa.eu/eurostat/databrowser/view/road_eqs_carhab/default/map?lang=en
źródło: samochodyue
PobierzJeszcze przed upadkiem poprzedniego ustroju PKP skupiało się na najważniejszych połączeniach między dużymi miastami i węzłami kolejowymi, nie było projektów małych, ale ekonomicznych lokomotyw czy wręcz szynobusów. Nie było po prostu czym obsługiwać połączeń którymi poruszało się mało ludzi, gdy była wioska z którego codziennie rano ruszało np 20 ludzi do miasta, to kolej nie była w stanie tego sensownie obsługiwać, to było jak wysyłanie tira po pojedynczą lodówkę, a nie mieliśmy furgonu który się tu idealnie nadawał. Potem okres schyłkowy PRL, upadek i transformacja - przez lata nie było pieniędzy na opracowanie odpowiednich lokomotyw, przez co mały ruch był po prostu nieopłacalny dla kolei.
Potem podział PKP na wiele oddzielnych podmiotów, które niekoniecznie mogły lub nawet chciały współpracować. Jasne można mówić o konkurencji gdy jeden przewoźnik walczy z drugim o pasażera, ale gdy do tego jeszcze dochodzą oddzielne podmioty odpowiedzialne np za tory, rozliczenia za korzystanie z infrastruktury, kontrole nad rozkładami, bo wszyscy się nie mogą jeździć jak tylko chcą, to nie jest tak różowo, że wygrywa lepsza opcja dla pasażera. Sam podział majątku PKP też nie był wykonany najlepiej, co mściło się np tym, że przewoźnik nie miał odpowiedniego składu do połączeń jakie miał obsługiwać.
No i wreszcie temat rentowności. Jak poprawić wyniki gdy nie ma widoków na wzrost przychodów? Ciąć koszta. Problem w tym, że robiono to głupio, zarzuty były dwa:
- nie patrzono na to w dłuższej perspektywie, infrastruktura miała stanowić minimum by dało się realizować obecny rozkład. Np remontujemy dworzec do dworca prowadzi jeden tor i są dwa perony, na razie korzysta się z jednego peronu? To drugi do likwidacji, po co wydać więcej. Potem zmienia się rozkład i fajnie jakby jednak były dwa perony, tylko już nie ma, a koszta odtworzenia brakującej infrastruktury są większe niż wynosiłoby jej utrzymanie i remontowanie, więc ten peron prędko nie wróci. W przypadku innej infrastruktury bywa nawet, że odtworzenie jej jest niemożliwe, bo np sprzedano ziemię, wybudowano tam co innego itp. Nie mówiąc już o tym, że takie podejście minimum infrastruktury mściło się gdy np jeden pociąg miał opóźnienie lub awarię, często nie było planu B co mogło kończyć się olbrzymimi opóźnieniami i brakiem zaufania wśród pasażerów.
- likwidowano połączenia lokalne, bo zysk był słaby lub nawet była strata, ale kończyło się to tak, że na główne trasy ludzie nie mieli jak dojechać. Przykładowo ktoś dojeżdżał pociągiem z mniejszej miejscowości do Łodzi i tam przesiadał się na pociąg do Gdańska. Trasa z jego miejscowości do Łodzi była uznana za nierentowną, to ją likwidowano, tylko wtedy rentowna trasa z Łodzi do Gdańska również mogła stracić pasażera, takich pasażerów nie było mało i potem był klops, bo nagle trasa do Gdańska również stawała się coraz
Inna spraw to, że np. jak jadę na jakieś ważne spotkanie to dużo wygodniej mi wszystkie rzeczy zabrać i ciuchy na przebranie, niż cisnąć komunikacją zbiorową. Do auta wrzucę sobie co trzeba, zajadę na miejsce, przebiorę się i piękny idę na spotkanie. W alternatywie mam pocenie się w komunikacji zbiorowej i zabranie ograniczonej liczby rzeczy.
I żeby nie było, ja chętnie bym zrezygnował z jeżdżenia autem ლ(ಠ_ಠ ლ), ale to nie jest takie proste tym bardziej
Choćby w moim mieście komunikacja była perfekcyjna i tak chciałbym zachować samochód.