Pieśń o Obronie Ukrainy, prozą spisana w 2023 roku po Kristosie przez sługę waszego uniżonego i świadka tych zdarzeń, Ropucha Anonimusa.
Ukrom ku chwale wiecznej i sławie; lechickiej Polsce, muslimskiej Turcji, Albionowi dumnemu, Estonii małej, dalekiej Ameryce i innym, co pomoc dali, ku pamięci; Rosyji, zdradzieckiej kurwie i jej pachołkom, na pochybel.
Prologos
Moskalskie plemie tchórzliwe acz żądne władzy i potęgi, wielkiej chęci nabrało na żyzne ukrowe ziemie. Knowania swe snuli przez lata, zdrajców pośród Ukraińców karmili, nieporządek siali i chaos, napady bandyckie urządzali, Donbabwe i Ługandę podbili. Wreszcie, tej pamiętnej zimy, wiedzeni przez satrapę Cara Putina Botoksa Pierwszego, wysłali wielką liczbę woja i stalowych maszyn. Armiję tę srogą prowadziło dwóch wodzów, niech syf spadnie na nich i ich potomków do dziesiątego pokolenia, a byli to Tuwińczyk Szojgu i Alkoholik Zolotow, zwany Denaturowem przez swą miłość do jagodowego w kolorze napitku z fermentowanch odpadów, co umysł i wzrok odbiera u normalnego człowieka.
Tak rozpoczęła się batalia, co świat zmieniła, dobro i zło odróżniła.
Episodion Pierwszy, w którym orkowe plemie chciało Kijev zdobyć
Oko Awacsa, co nad Lechistanem bez snu i odpoczynku na orków miało baczenie, alarm dało, że piekło się otwiera i z niego wydala się tłuszcza ochydna. Na Hostomel dzicz ruszyła, by tam aeroport zdobyć i dalsze zagony bydląt wysadzać. Ale nie z Ukrami takie gry, dzielne wojska co w powietrzu i desancie latają napaść powtrzymały, wsparte armat i rakiet ogniem w plamę mokrą moskalskich bojarów zamieniło, ku strapieniu ich wodzów i drwinie świata całego z wrodzonej głupoty moskalskiej.
Wściekłość wielka zapanowała wśród orków moskiewskich, wielki konwoj wojska naszykowały, co 40 kilometrów mierzył i na Kijów ruszyły, ale czekał już na nich w lasach skryty wódz sprytny jak lis, kolnel Jarosław Honchar i jego 30 wojowników. Konwój ów nocy każdej opadali, niszcząc go i blokując, trwogę niosąc wśród dzikich zastępów, co z azjatyckich stepów przynisło.
Episodion Drugi, w którym poznamy jak haniebnie swołocz ruska mordowała lud mariupolski
Wielkie rozdrażnienie pośród moskiewskiej dziczy zapanowało, bo tylko na drogach panoszyć się mogli, a i tam altyleryja i ręczne rakiety im żyć nie dawały, do miast Moskal wstępu nie miał, chociaż zdobyć je sobie marzył. Orkowe plemie Mariupol sobie opatrzyło za cel, wielkie siły zebrało, ale Ukrowska obrona nawet piędzi ziemi oddać nie chciała. W robaczywych mózgach Botoxa Putina i Alkohola Denaturova pomysł się zrodził perfidny aby złamać ducha ukrowemu plemieniu. Zaczęli więc plugawcy dziadki i kobiety mordować w domach, sklepach i szpitalach, miasto niszcząc doszczętnie. Przez dni i noce długie złowrogie ataki nie przestawały torturować udręczonego ludu mariupolskiego, ale uporu jego złamać nikt nie zdołał, tylko jeszcze większą nienawiścią do najeźdzcy żywi pałali.
Wreszcie ostał sie w Maripolu ostatni bastion, Azovstalu podziemne lochy, bronione przez niezłomnych Azowców i 36 samodzielnej piechoty morskiej batalion. Wreszcie i ich siły opadły, śmierć bohaterską wielu poniosło, legendą się stali, o której przez 1000 lat Ukry mówić będą.
Episodion Trzeci, w którym legendę o Bajraktarach poznamy i dowiemy się żniwach chłopstwa ukrowego
Na niebie ciemnym cienie jeszcze czarniejsze, turkowe Bajraktary swe orle skrzydła rozpostarły, okiem Wescam wszystko widzące, muslimskimi zaklęciami obłożone, czekają nerwowo na swój czas, by gwałt zadać orkowemu plemeniu. Pewne siebie Moskale ropę oszczędzić chciały, obronę przeciwlotniczą odłączyły nad drogą, gdzie snuły się ich stalowe maszyny. Oko, Stratotankerem pojone, z dala wyczuło, że radyjacyji nie ma i zaraz Bajraktary przywołało.
One najsampierw swe bomby rzuciły na lżejsze sprzęta, pogrom i strach siejąc przy tym wśród hordy obleśnej, zwęglając jej ciała, potem swym laserowym palcem łakome kąski, moskalskie tanki, altyleryji pokazało, a ona już dzieła zniszczeń dokończyła. Swąd palonego orkowego mięsa długo się unosił nad drogą ku przestrodze każdego, kto ośmieli się spokój ukrowej ziemi zakłócać. Ladacznice, co moskalską hordę zrodziły, na instagramach poskręcane truchło swego pomiotu oglądać mogły, by ich ciemne serca i plugawe mózgi prawdę poznały i w wiecznej hańbie się wiły.
Moskale, lud ciemny z natury, głupotą potrafi się odznaczyć przy każdej okazji. Wpadły półmózgi na koncept, by tankami i ciężkimi maszynami jeździć po ukrowych polach, które już wiosenne roztopy ogarniać zaczęły, przez co wszystko, co wjechało zostać musiało. Machiny śmierci, które Moskale w tchórzliwej ucieczce zostawili, padły łupem chłopstwa, co ciągnikami brała wszystko, co się jeszcze nadać mogło i w dobrej sprawie zostać wykorzystane.
Wielką sławę zdobył młodzieniec Igor, co wśród drzew na miedzy znalazł dumny cud moskalskiego wojennego przemysłu Torem zwany. Oddał go potem swojej armii, co by poznała tajemnice tego wynalazku.
Episodion Czwarty, w którym dowiemy się o niewiarygodnych czynach pancernej brygady z Czernichowa
Gdy orkowe zagony przez Hostomel z północy Kijev atakowały, druga banda ruszyła ze wschodu przez Czernichów. Wielkie zagony artyleryji i tanków szły, a na przeciw nim stanęła 1 Brygada Pancerna. Walki były straszne, żelastwa tony spadały na Ukrów, ale żaden kroku wstecz nie zrobił, żaden się plecami do wroga nie odwrócił. Miesiąc kolejne zastępy moskali płynęły by Czernichów zdobyć i na Kijev ruszyć, aż w końcu ich napór pękł, ze łbami spuszczonymi ulec musieli żelaznej woli ukrowych wojów.
Episodion Piąty, o szczodrych Lachach co ukrowym kobietom i dzieciom schronienie dawali
Padł strach wielki na ziemie Ukrowe, gdy Moskalska dzicz się tam wdarła, honoru nieznająca, a znana ze swego okrucieństwa, także wobec dziatków i kobiet. Wszyscy mężowie w bój poszli, lecz bali się zostawić swe rodziny na pastwę bydła azjatyckiego, kazali więc rodzinom zabrać to, co mogły i na zachód wędrować, tam schronienia szukać.
Wielki tłum na granicy Rzeczpospolitej stanął, głodny, zmęczony i przerażony, przyszłości swojej niepewny, jednak Lachowie, ród dumny i sprawiedliwy, świętemu prawu gościnności nigdy by nie uchybił. Tysiącami ruszył na granicę, wioząc ze sobą jadło, ubiór i pocieszenie, tysiące ukrowych matek i dzieci w domach Lachów schronienie i opiekę znalazły, tysiące dziatków, smutnych i przestraszonych do szkół zaproszone zostały, ramię w ramię z Polaków maluchami nauki odbierać zaczęły, by o strasznych chwilach zapomnieć i wiedzę zdobywać, by móc swoją Ojczyznę odzyskać i odbudować i na jej chwałę żyć.
Nie spoczął lud polaków ani na chwilę, koszta wielkie poniósł, bo zgniłe nacje Zachodu z pomocą się nie spieszyły, ale powieka nie drgnęła nikomu, bo każdy Lach wiedział, gdzie jest zło, a gdzie dobro i że lud ukrowy bije się ze wspólnym moskalskim wrogiem i że w ich rękach zwycięstwo dobra leży i że honor nakazuje pomóc tym, którzy krew przelewają, życie oddając w słusznej sprawie.
Episodion Szósty o ucieczce Moskali spod Kijevem
Długie miesiące wódz Putin swoją dzicz trzymał w błotach i mrozie pod Kijevem, karmiąc się próżną nadzieją o zdobycia Ukrów stolicy. Wygłodzone orków zagony, pozbawione amunicji i broni rozpaczliwe ataki prowadziły, Irpin próbowały opanować, przez wody napuszczone chytrze przez Ukrów przeprawiać się próbowały. Wreszcie musiały wojska moskalskie łby spuścić i salwować się ucieczką, nazad do zatrutego Czernobyla i za swoją granicę, lizać rany i wojska reorganizować.
Episodion Siódmy o podstępnych Germanach co z Putinem Botoksem spiskowali i interesa robili
Wojna, jak wiele innych, zaczęła się wcześniej, skąd bowiem Putin Pierwszy takiej śmiałości nabrał, by zgwałcić prawa międzynarodowe, które sama Moskowia drzewiej uchwalała i miała pilnować, Organizację Narodów na pośmiewisko wystawić, impotencję jej pokazując? Otóż knowania swe Putin mądrze rozpoczął dawien dawno, kusząc głupie zachodnie narody tanim gazem i ropą, słusznie licząc na ich podległość i posłuszeństwo.
Germańskie plemie, znane ze swej miłości do Moskwy, a nienawiści do wszystkiego, co Moskwie i Berlinowi przeszkadzało, ukuło chytry plan. Germańska ekonomija miała się karmić tanim gazem i ropą, słanymi podmorskimi rurami, żeby Lachy czy kto inny przeszkodzić nie mogły. Zaś inne narody naciskali, by porzucili atom i węgiel, tylko od Germanów brali gaz i ropę, gnębiąc swoje własne gospodarki, które konkurencji nie wytrzymałyby z germańską.
Kanclerz Germanów Schroeder, Moskiewskim zwany, plany snuł przez lata, rury podmorskie zbudował, wielkie profity z tego tytuły dla siebie ciągnął i wreszczcie, gdy rury dokończyła jego następczyni, Posępna Angela, Moskwa poczuła, że nadszedł jej czas, że Germania i inne zachodne nacje, które też na sznurku moskiewskim wisiały na wszystko mu pozwolą.
I tak rozpoczęła się wojna.
Germańskie plemie, podobnie jak Frankowie Tchórzliwi, Holendrzy Chciwi i wielu innych zwlekali z pomocą dla Ukrów, czekając na szybką wikotorię Moskwy, uczepione jej cycka. Blinken, zausznik amerykańskiego wodza Bidena miesiące spędził kijem i marchwią dyscyplinując swoich zachodnich ziomków, by ku rozumowi się wrócili i przestali łakomie zerkać na skarby moskiewskie.
#wojna #ukraina