Witajcie. Postanowiłem tutaj opisać swój problem bo wyczerpały mi się już pomysły jak go rozwiązać.
Mam obecnie prawie 30lat a od dziecka występują u mnie różne zaburzenia psychiczne. Jako kilkuletnie dziecka odczuwałem często smutek, bałem się czegoś, nie byłem taki pozytywny i wesoły jak inne dzieci. W podstawówce to się nasiliło, w 4 klasie podstawówki w związku z tym że doszły nowe przedmioty, więcej obowiązków, trudniejsze lekcje pojawiły się mocne lęki, stany wyczerpania i objawy typu bóle brzucha, łzawienie oczu, duszności, zbieranie się na płacz, ucisk w gardle itd. W dużym stopniu brało się to z tego że rano trzeba było wstawać, potem kilka godzin siedzieć w szkole, ciągle w napięciu, skupieniu, po powrocie do domu kolejne obowiązki, odrabianie lekcji, pomaganie w domu itd. Ogólnie dobijało mnie to że codziennie muszę robić to samo, szkoła-dom-szkoła-dom. Wiem że tak wygląda normalne życie ale mnie to dobijało. Nawet trafiłem do szpitala na oddział ogólny ale wtedy po zrobieniu podstawowych badań stwierdzili że problem leży gdzieś indziej że bóle brzucha, duszności itd. to problem psychiczny. Z roku na rok było gorzej, codziennie czułem się bardzo źle – lęk, objawy nerwicowe, przygnębienie, brak radości z życia itd. Stopniowo problem narastał aż musiałem mieć jakiś czas w szkole średniej indywidualne nauczanie. W wieku gdzieś 15 lat zacząłem leczenie które trwa do dzisiaj. Różne były diagnozy – fobia społeczna, fobia szkolna, nerwica, zaburzenia lękowe, dystymia, zaburzenia depresyjne, podejrzenie aspergera itd. Dobrze funkcjonowałem kiedy miałem luz, cisze, spokój, zero presji, spraw na głowie a pogarszało się znacznie kiedy musiałem żyć według pewnych schematów, wstawać o określonej porze, robić pewne rzeczy dzień koło dnia. Cieszyło mnie w miarę to co przychodziło łatwo a kiedy na coś musiałem zapracować, coś wymagało czasu to wręcz powodowało dołek, smutek, stan depresyjny. Jestem też trochę specyficzną osobą, nie lubię kontaktu z ludźmi, jestem taki wewnętrznie przygaszony, nigdy nie lubiłem imprez, spotkań z ludźmi, nie potrafię funkcjonować tak swobodnie bo jakby brakuje mi chęci, energii do życia, mało co mi sprawia radość.
W 2014 roku zaczęły pojawiać się u mnie nowe objawy -bóle głowy, uczucie bycia pijanym, senność, bóle mięśni i stawów, problemy z widzeniem, problemy z czuciem itd. Lekarze zlecali przeróżne badania ale wszystkie wychodziły bardzo dobrze. Mój stan się pogarszał. W 2019 w badaniach z krwi (bardziej zaawansowanych) wyszła borelioza i bartonella. Leczyłem się 2 lata metodą ILADS (antybiotyki+zioła) minimalnie się poprawiło ale i tak jest kiepsko.
Po skończeniu szkoły w 2013 roku z racji opisywanych problemów ze zdrowiem nigdzie tak na stałe nie pracowałem. Podejmowałem próby pracy w kilku miejscach ale po tygodniu, dwóch musiałem rezygnować bo czułem się bardzo źle. Praca, codzienne obowiązki, konieczność codziennie powtarzania tego samego powodowała lęk, stan taki jakby depresyjny, przestawiało mi się jakby postrzeganie rzeczywistości nagle zaczynałem wszystkiego się bać, traciłem jakby ochotę na cokolwiek, szybko traciłem energię, wymiotowałem itd. Od kilku lat jedynie dorywczo pomagam w pewnej działalności rolniczej u rodziny choć i tu jest źle. Jadę pracować (nawet jeśli to jest prosta praca) to od razu złe stany mnie dopadają – duszności, serce wali, ręce drętwieją, brzuch zaczyna mnie boleć, czuje ucisk na klatce, świat wydaje się taki obcy, aż czasami ustać na nogach nie mogę itd. Wracam do domu, mam luz wszystko wraca do normy. Nie daje rady już tak funkcjonować, zimą psychicznie czuje się dość dobrze, przychodzi czas pracy, funkcjonowania na wyższych obrotach to jest piekło.
Od jakiś 14 leczę się psychiatrycznie – terapia (kilku psychologów), kilku psychiatrów, ponad 20 różnych leków, hipnoza, różne inne metody typu suplementy, olejek cbd, masaże, tlenoterapia itd. Zero efektu. Miałem robione dziesiątki badań typu rezonans, eeg, tomografia, badania neurologiczne, okulistyczne, kardiologiczne, poziomy różnych witamin, badania tarczycowe, na różne inne choroby – niby wszystko ok a czuje się beznadziejnie. Lekarze mówią że skończyły im się pomysły, Niby są innego typu metody np. elektrowstrząsy, terapia RTMS itd. ale wątpią w jej skuteczność w moim przypadku bo te metody pomagają przy chorobach które powstały w pewnym momencie życia - ktoś był zdrowy i nagle zachorował, po lekach czy tego typu terapiach może wrócić do stanu przed choroby. A u mnie zaburzenia występują od urodzenia, z czasem się pogłębiły bo życie stawiało też coraz więcej wymagań.
Obecnie jestem w sytuacji gdzie nie wiem co dalej zrobić. Pracować jest już naprawdę ciężko, leczenie nie przynosiło efektów, jestem już zmęczony całym tym leczeniem bo to setki godzin wizyt u lekarzy, kilogramy leków, samych godzin terapii mam za sobą pewnie z 200 godzin. Obecnie walczę w sądzie o rentę (miałem rok i dostawałem 1100zł) bo KRUS najpierw przyznał mi na rok, potem orzecznik znowu przyznał na rok ale sam KRUS zgłosił zarzut wadliwości orzeczenia i wezwali mnie na drugą komisje gdzie uznali że jestem zdrowy. Obecnie toczy się sprawa w sądzie. Zastanawiam się co mógłbym jeszcze zrobić. Kilkanaście lat leczenia w ogóle nie zmieniło działania mojej psychiki. Pracować jest bardzo trudno, renta nawet jak ją dostanę to tylko obecnie około 1200zł. Czuje że przegrałem ze swoją chorobą, zaburzeniami. Oczywiście szukałem różnych innych metod, jeździłem do bioenergoterapeutów, różnych specjalistów ale ani trochę nie było poprawy. Terapeutka mówi że mam wybór albo próbować pracować, żyć jak inni i męczyć się dalej psychicznie, cierpieć. Druga opcja to odpuścić, żyć na spokojnie, w zgodzie ze swoimi potrzebami ale wtedy skąd też pieniądze na życie jak nawet renty nie chcą przyznać. Może ktoś z was ma pomysł co mógłbym jeszcze zrobić, jak sprawdzić żeby życie było lżejsze, żebym w końcu czuł się dobrze lub jeśli nie ma możliwości leczenia jak sobie radzić finansowo w takiej sytuacji.
Komentarze (24)
najlepsze
Sprzedaż to też użeranie się z trudnymi klientami, sprawy urzędowe, mnóstwo innych problemów. -kiepsko to widzę.
Zaproponowałbym może jakąś pracę z roślinami, w lesie, może przy kwiatkach, może coś
@Zaburzony3399: konkretnie, jakie to badania?
"Terapeutka mówi że mam wybór albo próbować pracować, żyć jak inni i męczyć się dalej psychicznie, cierpieć. Druga opcja to odpuścić, żyć na spokojnie, w zgodzie ze swoimi potrzebami ale wtedy skąd też pieniądze na życie jak nawet renty nie chcą przyznać."
Idź do opieki społecznej. Skoro żule dostają zasiłki, to tym bardziej Tobie powinni dać. Paradoksem naszego systemu jest to, że próbowałeś pracować