Za każdym razem gdy gdzieś "łażę", przychodzi moment, że zadaje sobie pytanie: "Co ja tu #!$%@? robię?" A po dwóch dniach po powrocie zaczynam myśleć o kolejnym wyjeździe ( ͡°͜ʖ͡°) Nie wiem, czemu się szlajam. Wiem, że jak tego nie robię, czuję się bardzo nieszczęśliwy.
Od ponad dziesięciu lat śmigam w Bieszczady. Od czterech w jedno miejsce. Potrafię czasem, gdy mnie najdzie, telepać się 450km, wejść na Smerek, wypić piwo, po czym zejść, przespać się i wracać. Czuję się tam bardziej u siebie, niż we własnym domu.
By znów poczuć na chwilę więź; z drzewem, skałą, wiatrem. By poczuć że jestem od nich całkowicie zależny, i stąd na prawdę pochodzę, że w natura nie będzie się nade mną litować i muszę zadbać o swój komfort i bezpieczeństwo. By uświadomić sobie, że przemoczone buty, zimno, czasem zbyt duże zmęczenie, brak palaryny to są prawdziwe problemy. Łatwo o tym wszystkim zapomnieć w komfortowych odizolowanych od natury mieszkankach i samochodach gdzie gorąca
Keith Mallory na pytanie jaki jest sens wchodzenia na Mount Everest odpowiedział : bo istnieje (because it is there). Pytanie padło w 1923 w Nowym Jorku w trakcie jednej z prelekcji mających za cel zebranie funduszy na kolejną wyprawę. Mallory był już zmęczony ciągłym objaśnianiem celu i sensu wspinania, ale fraza ta przeszła do historii alpinizmu.
Komentarze (15)
najlepsze
A moje nogi mogą.
Generalnie tylko te dwa warunki muszą być spełnione, by można było chodzić po górach.
Nie wiem, czemu się szlajam. Wiem, że jak tego nie robię, czuję się bardzo nieszczęśliwy.
Łatwo o tym wszystkim zapomnieć w komfortowych odizolowanych od natury mieszkankach i samochodach gdzie gorąca
bo piwo najlepiej smakuje w górach
Bo są ¯\_(ツ)_/¯
Ale ok... Każdy musi mieć jakieś pasje xD