No i nadszedł finał sprawy. Co prawda miało to miejsce już jakiś czas temu, ale dopiero teraz ochłonąłem, ogarnąłem inne sprawy i mogę na spokojnie opisać co i jak.
Po długiej batalii nasza dzielna prokuratura na wniosek policji postanowiła śledztwo umorzyć z powodu... (trzymajcie się mocno!) niewykrycia sprawcy. To nic, że wystąpili o udostępnienie nagranych rozmów i je dostali, to nic, że zgłaszający musiał podać swoje dane osobowe, to nic, że dysponowali numerem telefonu (a przecież doskonale wiemy, że wszystkie numery telefonu obecnie muszą mieć przypisaną osobę odpowiedzialną, która dokonuje rejestracji podając komplet danych osobowych)... Sprawca tajemniczo rozpłynął się w powietrzu... więc umarzamy :/
Szkody żadnej ostatecznie moja żona nie poniosła, więc przecież nie ma o co drzeć kotów, prawda? - stanowisko policji od samego początku było właśnie takie. Szkoda tylko, że nie chciało im się w ogóle ustalić w posiadaniu jakich danych mojej żony był mityczny sprawca i skąd je pozyskał. Ustawa o ochronie danych osobowych działa właśnie tak - nie dowiesz się jak się nazywa złodziej, ale dane statystycznego Kowalskiego nadal można spokojnie pozyskać i wykorzystywać, i nikt tego de facto nie ściga, bo "mała szkodliwość społeczna". Ciekawe jeszcze jakie niespodzianki w związku z tym nas czekają... W końcu dane żony nadal gdzieś (no właśnie - gdzie) krążą...
Nasze źródło u ubezpieczyciela przekazało nam informację, że w rocznym mercedesie doszło do kilkukrotnej wypłaty odszkodowania, zanim TU się opamiętało i zażądało wizyty rzeczoznawcy, więc jak widać jest to opłacalne. Konsekwencji, jak widać, można łatwo uniknąć...
Pozostaje pogratulować sprawcy całego zamieszania sprytu, zdolności kamuflażu oraz bezczelności, z jaką będzie nadal (jak się okazuje) bezkarnie wrabiał bogu ducha winnych ludzi w swoje wyłudzenia z tytułu OC. Bo jak widać policji to nie interesuje. Generali walczy chyba na własną rękę. Dla nich nadal nie jesteśmy stroną w sporze, więc informacji nie udzielają. Co najwyżej mogą nas za jakiś czas powołać na świadków, o ile będą bardziej zdeterminowani w ustaleniu sprawcy. My mamy już dość tej przygody i nie mamy na nią czasu - nerwów, które z żoną straciliśmy przy okazji wyjaśniania tego tematu nikt nam nie zwróci. Szczęśliwie te wydarzenia nie odbiły się na zdrowiu naszej małej córeczki, która niedawno skończyła miesiąc, a która cały czas była biernym uczestnikiem tych wydarzeń.
Podsumowując: prawo jak zwykle nie chroni zwykłego obywatela, lekceważąca postawa policji argumentowana "małą szkodliwością społeczną" dopełnia swego. Tak więc mirki - sprawdzajcie regularnie swoją historię OC, o ile macie auto ubezpieczone w TU, które oferuje "szybką ścieżkę likwidacji szkody".
Brak profitu :/
Tym wpisem zamykam temat - o ile nie zmartwychwstanie. Dziękuję wszystkim za mniej lub bardziej sensowne rady i za atencję, która temu kontu (przy 2 wpisach nie licząc tego) przyniosła bordo :)
Komentarze (175)
najlepsze
@rtk993: I co? Załatwią coś? Czy tylko zrobią program bulwersujących nieprawidłowościach, a za rok "wrócą do tematu" mówiąc, że dalej nic się nie ruszyło?
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Na taką policję płaciłem podatki.
W międzyczasie polecam filmik z drugiej strony oceanu o tym jak jeden człowiek praktycznie znalazł dwa "skradzione" lamborghini i policja i skarbówka mu pokłony biły za pomoc i podanie wszystkiego na tacy
Piszę "skradzione" bo w rzeczywistości to też był szwindel na wyłudzenie ubezpieczenia, tylko trochę z innego kąta
#falszywyrozowypasek
Ktoś ci próbuje odebrać broń to prokurator zaczyna się bawić w JAG, wojskowe biuro śledcze, marnując pieniądze podatników.
Jak szajka oszustów beztrosko wrabia ludzi to rozkładają ręce.
Swoją drogą, ten proceder jest ryzykowny i obarczony pewną wpadką.
Ciekaw jestem czy oszuści nie mają jakichś konotacji z policją czy prokuraturą.
Co jeśli zatrzymanie jest wliczone w ryzyko bo umorzenie da się załatwić u szwagra?