
Lubię ogniska podczas których z zapartym tchem słucha się podróżniczych historii o przygodach i ciekawych zakątkach. Takich, w których rozbija się namiot na dziko, ogląda gwiazdy i ucieka przed stadem krów gdzieś na pustkowiu. Tak trochę na przekór! Z iskrą. :-)
Takie też były moje Bałkany. 5500km, 3 tygodnie, 11 krajów i głowa pełna niezapomnianych momentów. Tylko jak się do tego wszystkiego zabrać? Jak to mówi moja mama: ,,Wzięła się i pojechała w świat” – coś w tym jest. Uważam, że nie ma sensu komplikować sobie życia. I tak też zrobiłam. Plecak, auto, jedzenie, śpiwór, namiot i gotowe!
No dobra, zaraz… chwila, moment!
Zacznę od początku. Cześć, jestem Magda. Niektórzy kojarzą mnie już z zachwytów nad Szwecją, z odmalowywania roweru i z przygotowania najlepszych domowych Bounty. Ale to, co najważniejsze – z zamiłowaniem podróżuję budżetowo i staram się inspirować was do ruszenia się z fotela. O, tam na zdjęciu, to ja. Więc już bez ociągania, zapinamy pasy i ruszamy!
Na samym początku kilka podstawowych informacji. Podróż miała swój start w austriackim Graz, a podczas niej zwiedzałam wraz z moim kompanem podróży zarówno stolice, jak i mniejsze miejscowości, żeby poznać rejony, w których nie ma turystów. Naszym środkiem transportu był samochód Ford Fusion, który został poddany przeglądowi, zmianie oleju, wymianie opon i hamulców – nie przysporzył nam też żadnych problemów w czasie jazdy i wbrew pozorom poradził sobie świetnie nawet na albańskich bezdrożach z dziurami wielkości koła. Nasze opcje spania to głównie samochód wraz z otrzymanym za darmo materacem piankowym (dociętym do kształtu i rozwijanym w razie potrzeby), namiot z nadmuchiwanym materacem, ale zdarzały się też hostele i tanie hotele. Nie tworzyliśmy żadnej specjalnej konstrukcji oprócz dobrego ułożenia bagaży (uprzedzam pytania – było wygodnie!), nie zabieraliśmy ze sobą też żadnych przenośnych pryszniców. Na start mieliśmy zapas suchego prowiantu (makarony, ryż itp.) oraz puszki z różnymi warzywami. Nie korzystaliśmy z opcji zupek chińskich, nie jedliśmy fast-foodów, gotowaliśmy głównie sami na przenośnej kuchence gazowej z wymiennymi wkładami i często próbowaliśmy czegoś lokalnego.
Cała podróż wyniosła nas łącznie 825 euro (3555zł), co uwzględniało akomodacje, jedzenie, benzynę itp. Złożyliśmy się na nią w równych połowach, zatem moja część wyniosła 412euro (1777zł). Wiem, że często pojawiają się zgryźliwe komentarze, także odpowiem od razu: nie mam sponsora ani bogatych rodziców. Skończyłam studia i żeby to uczcić pracowałam w wakacje z zamysłem wybrania się właśnie na tą podróż. Wszystko oczywiście można zrobić taniej i drożej – zależy to od tego, jak ktoś chce spędzić czas i z jakich środków może korzystać. Uważam, że jak na tak długą i komfortową podróż, podczas której odkryłam kawał Europy – było zdecydowanie warto!
Gdy zaczęłam rozpisywać tą fotorelację, chciałam opowiedzieć jak najwięcej, pokazać i zachęcić. Ale gdy zobaczyłam, że wychodzi mi z tego niezła epopeja, niestety musiałam przyhamować. Opisywanie 3 tygodniowej podróży dzień po dniu to nie jest to, na co czytelnicy chcą rzucić okiem. Dlatego też postanowiłam ukazać całość z perspektywy większych miejsc i całych krajów. Po szczegóły niestety zapraszam do mnie na bloga, gdy już zaczną się tam pojawiać Bałkany. A póki co, na zachętę zapraszam do rzucenia okiem na moje podróżnicze nagrania (wybaczcie jakość - kamerzystą chyba nigdy nie zostanę :-) ).
...
Chorwacja
Chorwacja od razu przypadła mi do gustu, pomimo znacznej ilości turystów w niektórych miejscach. Nie spodziewałam się tylu Polaków, a już zwłaszcza tego, że język chorwacki okaże się dla mnie całkiem zrozumiały. Słowiańskie połączenia jednak nie idą na marne i dzięki temu udało nam się ominąć kilka znacznych korków przez komunikaty nadawane w radio. Warto jednak pamiętać o butach na plażę, bo jeżowce to nic przyjemnego.
W Chorwacji, jak i wielu innych bałkańskich krajach rozbijanie namiotów na dziko nie jest dozwolone, ale w praktyce nikt na to nie zwraca uwagi, gdy nie zrobi się tego na środku publicznej plaży. Wystarczy oddalić się odrobinę i można znaleźć się na wspaniałych, pustych plażach tuż za zakrętem.
PULA
Warto odwiedzić: amfiteatr typu koloseum

,,PSIA PLAŻA" (45.06'39.7"N, 14.49'53,6"E) Jedno z moich ulubionych, darmowych miejsc. Pojawiały się tam samochody typu camper innych podróżników, ale oprócz tego była cisza i spokój, świetne miejsce do popływania i relaksu, mało jeżowców.

DUBROWNIK
Warto odwiedzić: Schody z Gry o Tron, fortecę, okolice starego miasta
Do spania: Camping pod maslinom, bądź sąsiadujący z nim auto camp (10 euro za 2 osoby, samochód i namiot, prysznice i wifi)

PARK NARODOWY (Jeziora plitvickie)
Warto wybrać się tu na cały dzień, w cenie biletu wliczone są mini promy i autobusy dla tych, którzy nie przepadają za pieszymi wędrówkami. Nie można się tam kąpać. :-)

RIJEKA

Dzika plaża (w okolicy Karlobag, przy camp Luna, gps 44.31'25.8"N, 15.04'41.8"E)

Dzika plaża (niestety brak zapisu gps, za Splitem)

Dziki camping (gps 43,1548274N 17,2405908E). Była to droga spacerowa z dostępem do plaży z prysznicami, teoretycznie wjazd był zamknięty ale wystarczyło wyjąć poprzeczkę (bez kłódki) i można było przejechać bez problemu (w ciągu dnia w ten sam sposób wjeżdżały tam samochody)
Komentarze (383)
najlepsze
Nie że nie ładna czy coś bo towarzyszowi prawie każdy tutaj zazdrości choćby tych 3 tygodni ( ͡° ͜ʖ ͡°)ノ⌐■-■
Włochy, Węgry, Słowacja
Bałkany
Bałkany
Bałkany
@Pepov: ale nie mów tego Słoweńcom ;)
Jak tak lubisz to ok, ale dla mnie to są junk kilometers
Po pierwsze to zawsze lepiej pojechać niż pojechać - szczególnie do krajów w których się nie było.
Ale po drugie - aż żal ściska jak się czyta opis trasy :)
Pojechać do Podgoricy, Tirany i Skopje, gdy w tych 3 krajach jest tyle fantastycznych miejsc, a akurat te są najmniej ciekawe??
Radzić żeby kawę zabrać z domu (na Bałkany??), do tego warzywa w puszce w sezonie? ;)
Ale zawsze to