Zawsze zazdrościłem za dzieciaka oglądając zachodnie filmy, że tam mają takie ciekawe zajęcia, a u nas mimo, że był sprzęt, dobre wyposażenie, nigdy nie było wykorzystane. Wszystko takie na pokaz, mamy dobrze wyposażone sale do nauki, ale nie wolno jego dotykać, co najwyżej notować do zeszytów
@i_love_poland: Niestety lekcje chemii to zwykła loteria - jest to prawie całkowicie zależne od nauczyciela, na którego trafisz i jego stosunku do pracy oraz uczniów. Miałem wielkie szczęście, bo w gimnazjum i liceum trafiałem na naprawdę doskonałe nauczycielki, które po prostu CHCIAŁY nas zainteresować przedmiotem m.in. właśnie poprzez pokazywanie prostych doświadczeń (np. sód w wodzie, perhydrol z nadmanganianem potasu, chloran potasu z żelkiem, zegar chemiczny). W LO pani zorganizowała nam
ale nie wolno jego dotykać, co najwyżej notować do zeszytów
@i_love_poland: Orientujesz się jak to teraz wygląda? Bo 'za moich czasów' (lata osiemdziesiąte) było dokładnie jak piszesz. Najbardziej ubolewałem z tego powodu na fizyce, bo mieliśmy pełno ciekawych rzeczy (modele i przekroje silników spalinowych, prądnice, silniki elektryczne i masę innego sprzętu). Wszystko za szkłem w gablocie. Przez 8 lat podstawówki ani razu 'legalnie' nie korzystaliśmy z tego (nielegalnie swoją drogą
Kiedyś za dziecka nie mogłem się doczekać chemii, bo wydawało mi się, że będą eksperymenty, jakieś menzurki, próbówki, doświadczenia... a tu #!$%@?. Sama teoria z której #!$%@? teraz wiem.
@chomik3: Witaj w klubie! Na szczęście nauczycielka fizyki w LO nadrabiała eksperymentami. W zasadzie były do każdego tematu, mimo że wyposażenie było PRLowskie + samoróbki uczniów. Dzięki nauczycielce fizyki (i pewnie też telewizji edukacyjnej w podbazie, "Kuchnia", "Laboratorium", "Joystick", "Sonda") poszedłem na Polibudę i pracuję w wyuczonym zawodzie. Wystarczyło odrobinę chęci ze strony kilku nauczycieli by rozbudzić pasję i motywację. Reszta już nie była wstanie mnie zniechęcić ;-)
Też się kiedyś jarałem tymi wszystkimi amerykańskimi filmami... aż poszedłem na studia i odbyłem moje pierwsze laboratoria po których trzeba było napisać sprawozdanie na miliard stron( ͡°ʖ̯͡°)
Cale dziecinstwo podczas ogladania amerykanskich filmow mlodziezowych marzylam o amerykanskich szkolach i imprezach. Niestety sie nie spelnilo. Za to moj syn ma okazje doswiadczyc amerykanskiej edukacji i imprez...niech mi tylko gowniarz chodzi na wagary!!!! A tak poza tym to chyba bedzie obciach jak wyskocze na jednej z jego pool parties... No chyba, ze zrobie sobie corke i nazwe ja Stacy i wtedy bede Stacy's mom jak w tej piosence :)
Komentarze (58)
najlepsze
@i_love_poland: Orientujesz się jak to teraz wygląda? Bo 'za moich czasów' (lata osiemdziesiąte) było dokładnie jak piszesz. Najbardziej ubolewałem z tego powodu na fizyce, bo mieliśmy pełno ciekawych rzeczy (modele i przekroje silników spalinowych, prądnice, silniki elektryczne i masę innego sprzętu). Wszystko za szkłem w gablocie. Przez 8 lat podstawówki ani razu 'legalnie' nie korzystaliśmy z tego (nielegalnie swoją drogą
Realizm jednak przyniósł kubeł zimnej wody... :-(
Na szczęście nauczycielka fizyki w LO nadrabiała eksperymentami. W zasadzie były do każdego tematu, mimo że wyposażenie było PRLowskie + samoróbki uczniów.
Dzięki nauczycielce fizyki (i pewnie też telewizji edukacyjnej w podbazie, "Kuchnia", "Laboratorium", "Joystick", "Sonda") poszedłem na Polibudę i pracuję w wyuczonym zawodzie. Wystarczyło odrobinę chęci ze strony kilku nauczycieli by rozbudzić pasję i motywację. Reszta już nie była wstanie mnie zniechęcić ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=dZLfasMPOU4