Nie wykluczam zresztą, że wielu obecnych krytyków Izraela organicznie nie lubi Żydów – podobnie zresztą, jak wielu admiratorów Izraela organicznie nie lubi Arabów. Takie przypadłości są dość rozpowszechnione, podobnie jak artretyzm lub nadciśnienie – ale nie powinny one być powodem do auto-cenzury przez ludzi zdrowych.
Nie trzeba wybierać między bandytyzmem Hamasu a bandytyzmem rządu Izraela. Można być po stronie niewinnych cywilów. Na przykład 20-letniej Fidy Basal, która straciła obie nogi i widziała
Najpierw – dlaczego nie powinien. To proste. Sukces Izraela oznaczałby, że państwowy bandytyzm się opłaca. Działania wojenne Izraela są właśnie tym – państwowym bandytyzmem, i nie zmienia tego fakt, że są one odpowiedzią na bandytyzm Hamasu. Ale są odpowiedzią tak niewspółmierną, tak nieproporcjonalną, tak wypraną z jakiegokolwiek starania o zminimalizowanie ofiar wśród ludności cywilnej - że przypominają one działanie kogoś, kto w odpowiedzi na kamienie rzucane w jego okno z sąsiedniego budynku, b--------e ten budynek, grzebiąc w ruinach trupy i ranne ciała wszystkich jego mieszkańców.
A teraz – dlaczego tej wojny nie może Izrael wygrać. Bo jej celem, z punktu widzenia Izraela, nie jest po prostu uniemożliwienie dalszych ataków rakietowych na jego terytorium. Gdyby tak było, Izrael ograniczyłby się do celów militarnie oczywistych: kanałów komunikacyjnych i obiektów dowodzenia, których lokalizacja jest wywiadowi Izraela doskonale znana. Atakując cele cywilne, związane z władzą administracyjną Hamasu w Gazie, Izrael jednoznacznie za cel postawił sobie złamanie władzy Hamasu – organizacji, demokratycznie wybranej przez większość Palestyńczyków. Powiedziała to jasno izraelska minister spraw zagranicznych Tzipi Livni („Bez wątpienia tak długo, jak Hamas kontroluje Gazę, jest to problem dla Izraela, dla Palestyńczyków i dla całego regionu”) i wicepremier Chaim Ramon („Powinniśmy doprowadzić do sytuacji, w której nie pozwolimy Hamasowi na rządzenie”).
podniosło mnie to trochę na duchu. w izrealu jak nie jesteś za wojskiem i walką z "Wrogiem" (kimkolwiek by akurat był), to jesteś przeciwko swojemu krajowi, który Cię karmi i broni. trzeba do tego sporej odwagi.
Komentarze (5)
najlepsze
Nie trzeba wybierać między bandytyzmem Hamasu a bandytyzmem rządu Izraela. Można być po stronie niewinnych cywilów. Na przykład 20-letniej Fidy Basal, która straciła obie nogi i widziała
Najpierw – dlaczego nie powinien. To proste. Sukces Izraela oznaczałby, że państwowy bandytyzm się opłaca. Działania wojenne Izraela są właśnie tym – państwowym bandytyzmem, i nie zmienia tego fakt, że są one odpowiedzią na bandytyzm Hamasu. Ale są odpowiedzią tak niewspółmierną, tak nieproporcjonalną, tak wypraną z jakiegokolwiek starania o zminimalizowanie ofiar wśród ludności cywilnej - że przypominają one działanie kogoś, kto w odpowiedzi na kamienie rzucane w jego okno z sąsiedniego budynku, b--------e ten budynek, grzebiąc w ruinach trupy i ranne ciała wszystkich jego mieszkańców.
A teraz – dlaczego tej wojny nie może Izrael wygrać. Bo jej celem, z punktu widzenia Izraela, nie jest po prostu uniemożliwienie dalszych ataków rakietowych na jego terytorium. Gdyby tak było, Izrael ograniczyłby się do celów militarnie oczywistych: kanałów komunikacyjnych i obiektów dowodzenia, których lokalizacja jest wywiadowi Izraela doskonale znana. Atakując cele cywilne, związane z władzą administracyjną Hamasu w Gazie, Izrael jednoznacznie za cel postawił sobie złamanie władzy Hamasu – organizacji, demokratycznie wybranej przez większość Palestyńczyków. Powiedziała to jasno izraelska minister spraw zagranicznych Tzipi Livni („Bez wątpienia tak długo, jak Hamas kontroluje Gazę, jest to problem dla Izraela, dla Palestyńczyków i dla całego regionu”) i wicepremier Chaim Ramon („Powinniśmy doprowadzić do sytuacji, w której nie pozwolimy Hamasowi na rządzenie”).
Otóż
http://www.youtube.com/watch?v=gmS7rD_4mPA&feature=related
http://www.nkusa.org/
w końcu chasydyzm to u samych korzeni religijny ruch pacyfistyczny