Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Chyba jestem największym przegrywem jaki ten świat widział.
Mam 22 lata i od 2 lat mam niesamowite powodzenie na tinderze. Do 20 roku życia w ogóle jakoś nie interesowały mnie kobiety, dziwiło mnie że moi np 18 letni kumple zamiast grać w piłę czy w gry na kompie woleli spędzać weekend z laską. Dziwiło mnie to, ale mój popęd był tak jakby uśpiony, nawet nie oglądałem za bardzo porno i nie masturbowałem się. Dopiero ok 20 roku życia coś się we mnie obudziło, jak na jednej imprezie po pijaku pierwszy raz w życiu przytulałem się intensywnie z koleżanką, macałem i przytulałem. Mało brakło i byłoby coś z nią więcej, ale potem gdzieś mi uciekła na imprezie, znalazłem ją dopiero 2 godziny potem - zezgonowała, spała do końca imprezy xD

Wtedy zainstalowałem tindera i zaczął się szał. Przez 2 lata nazbierało się z kilka tysięcy par, setki konwersacji, ale jestem dość przeciętnym facetem (morda 7/10, twarz też raczej średnia) - nie interesują się mną żadne dziewczyny z siłki, ani insta modelki, tylko takie zwykłe dziewczyny, szczupłe, ale z lekkim brzuchem (ale zdrowa waga, górna granica), raczej nie jakieś popularne na insta itd. Przez te 2 lata byłem na ok 50-60 spotkaniach i to jest jakiś dramat.

Wiele się tu mówi, że wzrost, że morda itd. Ale ja na własnej skórze doświadczyłem tego jak ważny jest ten jeb..y charakter. Dosłownie każda moja randka jestem sparaliżowany, przez 5 minut potrafię być zabawny, zaciekawić laskę, poprawdzić jakiś small talk, świecą jej się oczy i ... koniec. Zacinam się. Kilka sekund mocno niezręcznej ciszy, patrzenie się na siebie albo po kątach. No i zaczynam gadkę o pracy, studiach, pasjach, wakacjach... A jak wiadomo jest to gwóźdź do trumny, bo robi się sztywno, wywiad itd. Z takiej rozmowy nie można przejść potem na nic innego. Już do końca spotkania siedzimy i się nudzimy strzelając pytaniami jak na wywiadzie. Ciężko zażartować, flirtować.

W ogóle to czuje się mocno wybrakowany, nie umiem pajacować, dać komplementu, doprowadzić do takiej sytuacji, gdzie mógłbym pocałować, położyć rękę na udzie, złapać za rękę, objąć itd. Tak jakbym nie miał zainstalowanego pakietu "podryw" w swoim mózgu - po prostu nie potrafię. Każda moja randka kończy się po 2-3 godzinach mocnym cringem i zażenowaniem, dostaje instant ghosta lub bloka, nigdy nie byłem na 2 randce! Nie mam pojęcia jak nauczyć się tej zasranej dynamiczności.

Podobam się laskom fizycznie i to widać w ciągu pierwszych 5-10 minut, że są zawstydzone, uciekają wzrokiem, łamie im się głos, oblizują te wargi, ale po godzinie patrzą na mnie z taką nudą, obrzydzeniem, bo je po prostu zanudzam i nie potrafię poprowadzić tematu dalej. A wiadomo, że żadna baba tego nie zrobi, bo one są bierne i to facet musi.

Czytałem kiedyś na forach, że wystarczy poznawać dużo kobiet i robić to czego się człowiek boi, to samo przyjdzie i bajera się wyrobi. Dosłownie każda moja próba pocałunku, objęcia, złapania za dłoń skończyła się plaskaczem w pysk, albo kopem w jaja, bo w sumie nie dziwie się. Gadamy o studiach cały czas i nagle wyskakuje z objęciem to wychodzi w cholerę creepy, sam czuję żenade jak próbuje nawiązać kontakt fizyczny.

Dlatego jestem największym przegrywem, bo dosłownie widzę 5 metrów obok mnie laske, która jest chętna na mnie, z którą mógłbym uprawiać seks, ale której nie umiem zbajerować jak facet i odpowiednio podniecić, nakręcić na siebie... Naprawdę nie wiem jak to naprawić, próbowałem już wszystkiego. Chodzenie na kolejne randki nie działa! Każda kolejna jest gorsza niż poprzednia, na moich pierwszych 5 randkach zaszedłem dalej niż na ostatnich 5, z każdą nabieram jakiejś traumy czy blokady, nie wiem jak to nazwać. Moja ocena spada i utwierdzam się w przekonaniu, że jestem nudny i nie zasługuje na seks...

W dodatku nie pomaga fakt, że moi brzydsi kumple, nawet manlety 170 cm - też chodzą na radnki i dosłownie z 3-4 laską potrafią wejść w związek!!! Na 4 randki mają max 1 nieudaną, 2 fajne gdzie odrzucają laske i z 4 wchodzą w związek. A ja byłem na 50-60 spotkaniach i jestem tak spięty jak na początku. Co robić?

#tinder #podrywajzwykopem #rozwojosobistyznormikami #redpill #pua #podryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61ec9324f7bdff000a931976
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Wesprzyj projekt
  • 20
@AnonimoweMirkoWyznania: Twój problem polega na tym że wierzysz w to że kobiety muszą być "zbajerowane". Taniec na #!$%@? to to co wpędza cię w otchłań. One nie zmieniają do ciebie nastawienia bo masz słabą bajerkę, tylko są pozytywnie nastawione po pisaniu z toba a rzeczywistość weryfikuje że jednak jesteś za niski/gruby/brzydki itp.
Możliwe że trochę przeceniasz swoje staty i nie jesteś jednak 7/10 w realu. Trafisz na taką, której się naprawdę
@AnonimoweMirkoWyznania: Well, musisz trenować, wyciągać wnioski. Mało kto ma tutaj naturalny dar. Rozmowy z koleżankami bardzo pomagają wyrobić sobie gadkę. Oprócz tego warto wiedzieć jakie tematy poruszać, a jakie nie. A przede wszystkim - to Ty za bardzo się spinasz i próbujesz się skupić na wyrwaniu każdej laski na świecie, to się nie uda! Zamiast się biczować dlaczego się nie udało i myśleć co mogłeś zrobić lepiej (to osobna kwestia), zacznij
@AnonimoweMirkoWyznania: Wydaje mi się, że chłopy tutaj mają racje

Charakter to jest #cope, myślisz że o czym rozmawia jakiś chad czy normik? Każdy nawija o studiach, pracy, pasjach bo to są codzienne tematy... O czym ty byś chciał rozmawiać z laską? O polityce?

To czego ci brakuje to wyglądu. Pewnie na zdjęciach wyglądasz jak chad, a przychodzisz niski, brzydki, zgarbiony, jest przecież sporo facetów max 5/10 co potrafią podrasować zdjęcia
FailedPrettyBoy: Jakbym syszał siebie tylko mam 28 lat. Miałem powodzenie w gimnazjum i liceum. Leciały na mnie najlepsze laski w klasie. A co ja robiłem? Wolałem po szkole spierdzielac do domu na gierki. Teraz widzę jak się na mnie patrza poprawią włosy. a ja nie wiem o czym mam zagadać. Bo o czym? Mam typowo męski zainteresowania, nie jarają mnie klubyx, seriale na netflixie ect. Marzę o dniu kiedy różowa sama
Roman: To nie jest bait, mam podobnie. Wyglądam super, mam super ciało, oglądają się za mną. Nie mam znajomych. Dodatkowo jestem jebniety. Jak laska jest mocno napalona to zaliczę. Ale jak mam się starać, pajacować to mam blokadę i jestem dupkiem. Skreślam je za nieodpisanie, karam cisza, nie pisze dwa razy pod rząd. Pracuje nad sobą, wszystko jest w głowie.

Zaakceptował: LeVentLeCri
@AnonimoweMirkoWyznania: niezły bait xD ale jeśli piszesz szczerze to raczej przeceniasz swój wygląd - 7/10 to bardzo bardzo atrakcyjny chłop, niektórzy aktorzy tyle dostają na RateMe. Raczej chodzi o wygląd, nie charakter. Gdybyś był prawdziwym 7/10 to tematy byłyby sprawą drugorzędną - laski same by prowadziły dialog i ciągnęły za język
@TheKirghizLight: Nie popieram żadnych Mike'ów, ale jak nie ma chemii to nie za wiele zrobisz. Podobanie się to oczywiście podstawa, ale czasem jest tak, że ktoś nie jest niby idealnie w Twoim typie, a chemia ogromna, także w komunikacji.

@Pozytywny_gosc: A skąd wiesz czy gość w ogóle wyciąga wnioski z tego co robi i jak to robi, z kim się umawia? Wiadomo, teoretycznie po 60 randkach już powinien się czegoś
I myślę że na tym jesteś za bardzo zafiksowany, tak jakby porażka to była jakaś wielka tragedia.


@daro1: tak i jak chodzisz na rozmowy o prace, bo jestes bezrobotny od pół to też sobie mówisz, że to nie jest wielka tragedia?

Każde odrzucenie to jak rysa na psychice u faceta. Chady mają dużą pewność siebie, bo praktycznie nigdy nie byli odrzucani w szkole/zawodzie/relacjach, natomiast przegrywy mają niską samoocenę bo skumulowało im
@Pozytywny_gosc: I tu jest pies pogrzebany bo te Chady doskonale rozumieją jak działa rynek matrymonialny, czego potrzebują kobiety i do tego potrafią się sprzedać a przegrywy nie rozumieją i robiąc ciągle to samo oczekują innych rezultatów. Ja wiem że jest stres, bo na rynku pracy chodzi o to żeby mieć za co żreć i opłacić rachunki a na rynku matrymonialnym żeby przekazać swoje geny i nie być samym do końca życia.