Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie wspominam dobrze swojego czasu bycia nastolatkiem przez pryzmat swojej choroby. Nawet mając już ponad dwadzieścia kilka lat, nieznani ludzie na ulicy dawali mi porady jak się wyleczyć. Nie pamiętam od kiedy zachorowałem na trądzik, ale tak wydawałoby się niepozorna przypadłość dla wieku młodzieńczego, wprowadziła dość sporne zniszczenie w moim życiu, a szczególnie w mojej psychice. Tak po ludzku czułem się człowiekiem drugiej kategorii, kimś gorszym. Wzrok innych ludzi powodował u mnie chęć wycofania się z życia, na zawsze.

Uczestniczyłem w wielu zabiegach medycznych, połknąłem chyba wszystkie możliwe dostępne antybiotyki dedykowane dla osób z trądzikiem, przetestowałem chyba wszystkie dostępne na rynku maści i preparaty dla skóry trądzikowej, finalnie zakończyło się dwiema kuracjami izotretynoiną (dla niewtajemniczonych, dość silny lek na bazie retinoidów). I to wszystko finalnie zawiodło lub dawało tylko krótkotrwałą poprawę. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy jechałem do pracy i płakałem, bo z moich policzków sączyła się ropa, a wokół miałem wrażenie, że każdy uważał, że to przez to, że źle się odżywiam lub nie dbam o zdrowie.

Wydawałoby się, że tak po ludzku wszystko stracone. Cała młodość. Wszyscy mi mówili, że kiedyś to minie, ale kiedy pytałem siebie w duchu, skoro mam już prawie 30 lat, a choroba się nasila. Gdy od dermatologa ponownie usłyszałem o ponownej kuracji izotretynoiną, stwierdziłem, że to wszystko nie ma sensu. Chwyciłem za różaniec…
W tamtym czasie byłem osobą już bezrobotną. Zachorowałem również na nerwicę, między innymi przez trądzik. Różaniec był ostatnią deską ratunku, głośnym i rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Nie było cudu z dnia na dzień, był proces wychodzenia z dołka. I choć odrobinę się poprawiało, to myślałem, że teraz to ja już sobie sam poradzę, a wtedy od razu upadałem ponownie.

Proces bycia lepszym jest zawsze trudny i żmudny, ale moim zdaniem jest jedyną możliwą drogą. Bardzo często wydaje się, że to wszystko nie ma sensu. Z perspektywy czasu mogę wam powiedzieć tylko jedno. Nigdy się nie poddawajcie, bierzcie różaniec do rąk i głośno wołajcie na kolanach. Bóg zawsze wyprostuje ścieżki tym którzy mu ufają i do niego się uciekają. Maryja, nasza matka nie opuści swoje dzieci i zawsze prowadzi nas do największej Miłości.

Dzisiaj trzeba mieć naprawdę dobry wzrok by zauważyć blizny na moich policzkach. Bóg mnie uzdrowił. Nie traćcie nadziei, pomimo tego, że ogarnia was ciemność, rezygnacja. To, że gdy głośno wołacie do Niego i nic się nie dzieje, nie znaczy, że was los jest dla Niego obojętny. Nigdy się nie poddawajcie, nigdy nie przestawajcie się modlić, nawet gdy wszystko i wszyscy mówią wam, że już nie ma nadziei, że już wszystko tak po ludzku jest stracone.
#wiara #katolicyzm #przegryw #wygryw #depresja #choroba #chrzescijanstwo

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #613ea7da5fb896000a005507
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 11