Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Opowiem Wam historię o tym jak z człowieka, który latał po świecie, podróżował, dobrze żył, stałem się na pewien czas osobą, która bała się wyjśc z domu, dostawała ataków paniki i absolutnie nie widziała co robić.
Być może ktoś ma teraz podobnie i jakoś mu to pomoże. Być może osoby, które drwią z ludzi z problemami zobaczą, że może to dotknąć także i ich.

Będzie długo ale inaczej sie nie da.

Mały wstęp.
Obecnie mam 33 lata, żonę, stanowisko managerskie w korpo, dobrze zarabiam, czuje się bezpiecznie chociaż nadal czasami mam epizody lękowe.

Cofnijmy się do około 2012r kiedy jeżeli dobrze pamiętam stała się pierwsza dziwna (trochę absurdalana rzecz). Miałem wtedy 24 lata. Studiowałem i trochę pracowałem. Mieszkałem z rodzicami. Jestem z Warszawy więc wtedy uznawałem, że szkoda kasy na wynajem.
Na tamten czas mogę o sobie powiedzieć, że nie byłem jakiś przesadnie pewny siebie, miałem trochę kompleksy, że jestem szczupły. (ale byłem też leniem i nic z tym nie robiłem). Do tego, co ważne, zawsze byłem lekko nieśmiały. Ale nie do ludzi. Po prostu w różnych sytuacjach brakowało mi odwagi żeby zrobić coś bardziej szalonego. Byłem po jednym ponad rocznym związku z naprawdę piękną kobietą. Mirki dały by pewnie z 9/10. Zostałem zostawiony, bardzo to przeżyłem. Ale miałem (mam nadal) super paczkę przyjaciół, całkiem spoko życie. Wiecie, studia, imprezki, trochę pracy. Czasem gdzieś się poleciało na wakacje itd itp. Generalnie zwykłe życie chłopaka z Warszawy.

Wracając do początku 2012r. Poleciałm na kilka dni do jednego z krajów Europejskich do koleżanki na weekend, gdzie była na Erasumiesie. W dniu wyjazdu, samolot był jakoś rano. Musiałem dojechać komunikacją miejską na dworzec. Potem wsiąść w autobus i jechać jakieś 40 minut na lotnisko. Potem leciałem do Gdańska i za Gdańska polskim busem do Wawy. Wtedy dla mnie to był luzik.

Jadąć komunikacją miejską na dworzec zachciało mi się uwaga... srać. Wiem zaczyna brzmieć to śmiesznie ale tak. Zwykła kupa. Na dworcu miałem raptem 10 minut czasu. Poleciałem do kibla ale był płatny, nie miałem bilonu, wróciłem do autokaru myśląc że wytrzymam. No i wytrzymałem ale to co przeżyłem w autokarze to był koszmar. Chciało mi się tak srać, że myślałem, że umre. Byłem zamknięty w tym autokarze, nic nie mogłem zrobić. Przżyłem 40 minutowy koszmar. Wręcz zrobiło mi się słabo. Jak dojechałem na lotnisko, polecialem do kibla, zrobiłem swoje. Ale psychicznie byłem rozwalony. Przyleciałem do Gdańska, potem w autkorze to wawy źle się czułem. Coś mnie bolało. W wawie okazło sie że dostałem jakiegoś zapalenia w okolicach prostaty. Wszystko przez to, że trzymałem sranie. Brzmi trywialnie ale cała ta akacja spowodowała, że zrobiłem się strasznie wyczulony na punkcie swojego zdrowia. I od tamtego czasu zawsze w podróży mimo woli zacząłem sprawdzać gdziej jest najbliższy kibel.

Dalej w 2012r. Nic się nie działo.
Skoczmy do 2013r. Chyba czerwiec. Zaczynamy sezon grillowy i właśnie na którymś z grilli czego wtedy jeszcze nie wiedziałem, zaraziłem się tajemniczą bakterią z nie upieczonego kurczaka. (nigdy nie jedcie surowego kurczaka!!)
Na początku nie było żadnych objawów. Wtedy pracowałem już w biurze. Któregoś dnia na początku lipca, poszliśmy z kumplem po jedzenie do Galerii Handlowej. I wtej galerii zeobiło mi się słabo. Teraz myślę, że przy okazji dostałem lekkiego ataku paniki. Ale generalnie myślałem, że zemdleje.
I takich epizodów miałem kilka. Do tego zacząłem mieć problemy ze sraniem. Co przy moim wyczuleniu zaczęło mi włazić na psychę. Jako że bakteria była niezbyet popularna, dopiero szósty lekarz po 1,5 miesiąca badań, antybiotyków itd. Wymyślił co to jest i mnie wyleczył odpowiednim antybiotykiem. Ale skaza w psychice została. Od tamtego czasu strasznie byłem wyczulony na punkcie swojego brzucha. Robienie kupy stało się czymś nie przyjemnym. Każda wycieczka, wyjście z domu było wiązało się z planowaniem srania. Sprawdzaniem gdzie jest kibel. Wywoaływalo to we mnie stres. Każdy wyjazd gdziekolwiek zaczął mnie stresować. Zaczynałem już wtedy czuć lekki niepokój. Nie wiedziałem wtedy, że to wstęp do czegoś gorszego.

W 2014r. Poznałem w lutym na imprezie swoją obecną żonę, oraz w tym samym czasie zacząłem pracować w najgorszej firmie w swoim życiu. Straszny stres, szefowa niekompetena idiotka. Presja itd. Cięzkie miesiące. W między czasie nadal byłem wyczulony na punkcie swojego organizmu, nadal czułem niepokoje. Ale jakoś z tym żyłem. I co ważne, absolutnie nikt o tym nie wiedział. Trzymałem to wszystko w tajemnicy. Przed dziewczyną też.

W sierpniu stres osiągnał chyba maksimum i w jakiś weekend po imprezie zrobiłem głupią rzecz. Chciałęm wrócić Veturllio #!$%@? do domu. Wywróciłem się po 100 metrach walą głową w beton. Miałęm wstrząs mózgu, szycie. Prawie 2 tygodnie na zwolnieniu. Wrociłem do biura z wypowiedzeniem. Stwierdziłem, że #!$%@? ten szajs. Tylko, ze nie wiedziałem że caly ten stres, to wyczulenie na punkcie mojego zdrowia osiągneło punk kulminacyjny. Pod koniec września, po zakończeniiu pracy, pojechałem sam na działke do Wujka na Mazury. Trochęsobie tam piwkowałem i ktoregoś dnia chciałem sobie pojechać 25km coś zobaczyć. W trakcie jazdy, stwierdziłem, że jest mi nie dobrze. Źle się czuje. I wtedy stało się to pierwszy raz. Dostałem pierwszego w życiu ataku paniki. Byłem przerażony, nie wiedziałem co robić. Serce mi waliło, byłem sam na drodze w lesie. Zatrzymałem się. Myślałem, że zrzygam, że mam zawałą serca. Byłem zlany potem. Cięzko opisać ten stan. Myślałem, że umieram. Ledwo wrócilem na działkę. Bylem przerażony, sam, do tego pogoda była brzydka. Dramat. Nastepnego dniaa musiałem wrócić 300km samochodem do domu co wywołało u mnie gigantyczny stres. Gdy dojechałem, nie wiedziałem, że to była moja ostatnia podróż na następne kilka miesięcy. Zamknałem się w domu u rodziców. Nie miałem pracy. Zacząłem bać się wychodzićz domu. Bałem się, że dostane ataku paniki. Moja dziewczyna nic nie wiedziała. Jeżdżenie do niej było jedyną rzeczą jaką dawałem rade robić. Ale ledwo.
Pamiętam, że wtetdy też była akacja z Majdanem na Ukrainie. Mówilo się, że nadchodzi wojna. Zacząłem sie tego strasznie bać. Była taka noc kiedy trwały negocjacje, a ja całą noc nie spałem spocony bo byłem spanikowany, że rano będzie wojna. Bałem się, nawet wyjśc do sklepu 50 metrów od domu.
Moi rodzice w ogole tego nie zauważyli, myśleli, że pisze magisterkę. Dziewczyna zauwayła coś po 2 miesiącach. 2 miesiące byłem wstanie ukryć, panikę, stres, nerwy. Wstydziłem się tego.

Ale w końcu dziewczyna zauważyła, że jest coś nie tak. Niechciałem chodzić nigdzie, niechciałem nigdzie jechać. Zaczęły się kłótnie. W końcu, wszystko jej płacząc powiedziałem. Nawet nie wiecie jaka to była ulga.
Tego samego dnia, powiedziałem rodzicom, którzy na szczęście (i tak, nie każdy ma to szczęście) zrozumieli mnie i chcieli mi pomóc.

Zacząłem szukać pomocy. Wiedziałem jedno. Nie wiem co mi jest, ale niechce brać żadnych leków. Poszedłem do psychiatry w lux medzie. Babka była straszna. Wyglądała jak psychiatra z serialu Dexter. Może kojarzycie. Zaczęła mi wyspiywać recepty na jakieś antydepresenaty. Uciekłem.
Ale nie poddałem się. Poszedłem do innej, która już mnie zrozumiała. Rozmawialiśmy chyba dwie godziny. Powiedziała, że zalatuje jej to nerwicą-lękową i żebym bym znalazał psychoterapełtkę

W między czasie zacząłem o tym mówić także swoim znajomym, którzy też podeszli do tematu bardzo empatycznie. Nikt się ze mnie nie śmiał. Wszyscy słuchali, a to że mogłem sięwygadać bardzo mi pomogło.

Udało mi sięznaleść psychoterapetkę, u która potwierdziła te nerwice-lękową i zaczeliśmy wspólnie terapię behawioralno poznawczą. W dużym skrócie, małymi krokami musiałem robić coraz to nowe rzeczy, których się bałem. Pójśc do sklepu, potem wsiąć w auto pojechć na drugi koniec wawy. (Nie wspomiałem wczesniej, że jestem pasjonatą motoryzacji. Uwielbiałem jeździć samochodem. Po atakcha paniki zacząłem sie tego bać co było dla mnie opór przykre) Potem znowu pojechałem gdzies za wawe itd itd. Widziałem się z tą psycholog chyba ze 15-20 razy. Kosztowało to ze 2,5k. Ale pomogło. Naprawdę pomogło. Po wielu miesiącach zacząłem wychodzić z domu. Robiłem kolejne kroki.
W między czasie byłem jeszcze raz u psychiatry aby przepisała mi Xanax. Ale przecież nie chciałeś leków? – zapytacie. Tak, nie chciałem. Wyczytałem w necie podobną histoire do mojej gdzie koleś napisał, że trzymanie xanaxu w portfelu dawało mu poczucie bezpieczeństwa. I to prawda. Miałem ten lek, ale go nie brałem. Pomagał mi sam fakt, że sie mogę uratować.

W 2015r. W lipcu znalazłem nową pracę. Zaczałem jakos żyć. Nadal czułem niepokoje, stresy. Było inaczej niż kiedyś ale jakoś mogłem funkcjonować. Kolejnym krokiem milowym był lot służbowy do Paryża. Zacząłem się panicznie bać latać. I wtedy rzeczywiscie raz jeden wziąłem Xanax w te i we wte podczas lotu. Pomógł. Potem już nigdy wiecej go nie wziałem.

Po tych 6 latach do dziś, wiele się zmieniło. Nigdy wiecej nie byłem u psychologa. Nadal mi się zdarza mieć lekki epizody paniki (głównie w podróży), leciałem pare razy samolotem ale nigdy po za europe bo sie boje. Boje się czasem jak nie kontroluje sytuacji. Czasem nadal rozglądam sięza kibelkiem. Ale przyzwyczaiłem się do tego.
Najważniejsze to, że nie boje sie o tym mówić na głos. O swoich emocjach. Że dałem rade pójśc do psychologa. Mirki, jeżeli macie jakieś problemy, iddcie do specjalisty. Jeżeli nie macie kasy, pożyczcie. Naprawdę z neriwicy lękowej da się jako tako wyjść.
Nie lekcewarzcie też innych. Jeżeli ktoś Wam powie, że się źle czuje, pomóżcie mu. Porozmawiajcie z nim. Poszukajcie razem specjalisty. Możecie mu cholernie pomóc.

Uważajcie też na sienie. Jeżeli poczujecie że coś jest nie tak. Nie czekajacie, łatwo można wejść w spirale zamknięcia. Nie każdy ma rodziców, dziewczyn, którzy pomogą. Gdyby nie oni, pewnie źle bym skończył. Reagujcie szybko na to co się z Wami dzieje!

#historia #nerwica #psychiatra #psycholog #feels #zdrowie #psychika #panika #leki #zalesie #psychoterapia #nerwicalekowa

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60cb061ac75928000a729886
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 7
OP: @yosemitesam: sorki za ten tag

@warszawamoskwa: kminilem to z psycholog.
Raczej nie miało.to nic wspólnego z dzieciństwem, wychowaniem, rodzicami itd.
Prawdopodobnie był to zbieg tych wszystkich okoliczności, które opisałem. (Zwlaszcza ta bakteria, która mi rozpieprzyła spokój o zdrowie) oraz przeciętnie silna psychika.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: LeVentLeCri
@warszawamoskwa: prawdopodobnie dostał fobii na punkcie wstydu że nie kontroluje swojego ciała, strach przed zesraniem sie publicznie to też może wejść na głowę.
Mechanizm dziala tak lęk>zdarzenie>zawstydzenie>unikanie sytuacji w ktorej powstal>powtarzanie>wzmocnienie nawyku i powstanie fobii.
Ludzie boją się np. przejechać przez most, bo to miejsce z którego nie można uciec.
Tak samo op boi się miejsc, gdzie nie można się wysrać.
Jak wszędzie jeździłem autobusami to też się bałem takich sytuacji
jak ja to wszystko co piszesz dobrze znam, u mnie też jednym z całej palety nerwicowej był problem ze sraniem, co sie przerodziło w ibs. A zaczeło się od wyjazdu na dominikane gdzie po sraczce wkręciłem się że mam jakieś #!$%@? tropikalne choróbsko. Szpitale, lekarze cuda itp. panie. Jednak gówniana nerwica wraca a somaty wychodzą wszędzie.
@AnonimoweMirkoWyznania:
OP: @FatZgred: to jest dokładnie to co z tym mostem.
Stresowały mnie sytuacje, w których bylem uwięziony. Zawsze będąc gdziekolwiek, sprawdzałem jak mogę uciec.
I nawet niechodzilo juz o samo stanie tylko o lęķ przed samym spanikowaniem, lęķ przed tym, że zrobi mi się słabo.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: LeVentLeCri